Gdy deszcz nie pada w Cisnej

Niedziela 40/2011 Niedziela 40/2011

Szlak, zdaniem pomysłodawców, powinien zaczynać się w Komańczy. To symbolicznie włączyłoby w projekt osobę Prymasa Tysiąclecia. Ludzie przy okazji zobaczyliby miejsce odosobnienia kard. Wyszyńskiego. Potem przeszedłby w czerwony szlak, z tym, że konieczne są zejścia do okolicznych wsi. W sumie 8 godzin marszu

 

– Znaleźliśmy tu swój kawałek nieba – opowiadają nam Iza i Piotr Tuniewiczowie z Sosnowego Dworku w Krzywym k. Cisnej. Ich historia to opowieść o odwadze spełniania marzeń. Dwoje mieszkańców Elbląga, dobrze już „ulokowanych” w życiu, z krótkim przystankiem zawodowym w Lublinie, decyduje się na porzucenie dotychczasowego życia, by w bieszczadzkiej głuszy stworzyć dom dla gości. Nie hotel, nie pensjonat, ale właśnie dom…

W tym domu – gdzie pachnie domowe jedzenie, za oknem płowieją połoniny, hoduje się konie, a dzieci i psy są mile widzianymi gośćmi – ks. prof. Henryk Witczyk, jeden z najlepszych polskich biblistów, profesor KUL-u, szef Polskiego Dzieła Biblijnego, wymarzył sobie warsztaty, które rozkochają Polaków w czytaniu Pisma Świętego. Najpierw na niewielką, kameralną skalę, potem na większą, bo kto wie, może uda się wśród zielonych wzgórz, a jesienią malowanych złotem i purpurą stworzyć Centrum Duchowości – taką bieszczadzką Galileę? Trzeba jednak przekonać ludzi, że można połączyć chodzenie po górach z czytaniem i rozważaniem słowa Bożego – i że obie te czynności świetnie się uzupełniają. Na początek zaproszenie na takie warsztaty mają otrzymać moderatorzy Dzieła Biblijnego z całej Polski. Bieszczady są specyficznym miejscem i przyciągają nietuzinkowych ludzi. Spotyka się takich co krok, jak choćby Ela i Marcin Grzechowie – właściciele kawałka góry i kolejnego spełnionego marzenia – pensjonatu „Grzechowisko”, z którego okien roztacza się widok zapierający dech w piersi, czy Alek z Gdyni, gospodarz miejscowej karczmy, w której chętnie koncertują najlepsi polscy jazzmani.

Historia pewnej cerkwi

Niewielu wie, że Cisna to bodaj najbardziej ekumeniczna gmina w Polsce. Wspólnocie prawosławnych żyje się tu dobrze. Gmina dba o ich dawne cmentarze, o świątynie, które komuniści podczas akcji „Wisła” kazali zburzyć do fundamentów. Świetnym przykładem takiej współpracy jest właśnie cerkiewka w Łopiennej. Cerkiew ta stała onegdaj, czyli przed II wojną światową, we wsi, która liczyła 4 tys. dusz. Po 1945 r. wszystkich jej mieszkańców wysiedlono – od niemowląt po starców. A świątynię, która kryła cudowny wizerunek Matki Bożej, zniszczono. Na szczęście obraz udało się ulokować w niedalekim Polańczyku, gdzie do dziś odbiera należną cześć. W każdym razie po cerkwi w Łopiennej niewiele pozostało. I tak zarastała pokrzywą i perzem przez dziesiątki lat, ale od czego są ludzie pokroju wójta Renaty Szczepańskiej i szefa Stowarzyszenia  Przewodników Turystycznych „Karpaty”? Tak zapalili oni do pomysłu odbudowy cerkwi rzymskich katolików, że ci targając z dołu kamienie, zaprawę i dachówki – a jest to kawałek drogi pod górę – świątynię, co dawniej cerkwią była, pięknie odbudowali. Teraz miejsce to upodobali sobie też nowożeńcy, którzy co rusz ślubują tutaj dozgonną miłość. Przysłuchuje się temu bieszczadzki Chrystus – przepiękna rzeźba, wykonana z jednego pnia drzewa. A Jezus, jak każdy tutejszy wędrowiec, ma kij w dłoni i chlebak na ramieniu. Abp Józef Michalik, który lubi przyjeżdżać do Cisnej, wcielił kapliczkę do terenu miejscowej parafii.

– Jakby tak Jana Pawła II ogłosić patronem polskich turystów... – proponuje nagle pani wójt w momencie, gdy akurat stoimy w ciszy starych dębów otaczających cerkiew w Łopiennej.

Warto tu wracać

Warto tu być. W spokoju i tajemniczości tych leśnych ostępów odnajduje się i mistykę, i wytchnienie dla znękanych duszy i ciała. Bo Bieszczady są specyficzne, mają rację ci, którzy tak mawiają. Kluczowe dla tych gór słowo to przestrzeń – aż się chce głębiej i głębiej wciągać balsamiczne tutejsze powietrze i gapić, jak wiatr przegania mgły znad Wetliny. Dlatego trzymamy kciuki za Renatę Szczepańską, która walczy, by Bieszczad nie zagracić dziesiątkami letniskowych chałupek. Niech nie zwycięży tu komercja, bo będzie to koniec Bieszczad, które tak ukochał Karol Wojtyła i tylu po nim…


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...