Na pohybel homofobom?

Kiedy zajmowałem się krytyką literacką nie traciłem czasu na pisanie o książkach, które mi się nie podobały. Niniejszym łamię tę zasadę, bo "Homobiografie" Krzysztofa Tomasika wydają mi się dziełem kuriozalnym, w dodatku – symptomatycznie kreowanym przez środowisko młodej lewicy na wydarzenie sezonu. Więź, 1-2/2009



Pytam więc: co mianowicie dla rozumienia twórczości wynika z ustalenia listy kochanków Andrzejewskiego? O biografiach Szymanowskiego pisze Tomasik z przekąsem: „szczytem szczerości może być napisanie, że był homoseksualistą, wątek nie jest jednak kontynuowany” (s. 39). A kiedy już go zgłębimy do cna, to co, IV Symfonia Koncertująca zabrzmi w naszych uszach inaczej?

I jeszcze jeden uroczy bon-mocik Tomasika: „w licznych opracowaniach fenomenu, jakim była <>, pomijany jest zupełnie wątek homoseksualizmu większości tworzących ją postaci” (s. 143). No tak, furda koncepcja ULB, furda rozpropagowanie twórczości Miłosza, Herlinga-Grudzińskiego, Gombrowicza, furda publicystyka Mieroszewskiego. Istotny wątek jest zupełnie inny…

Druga odpowiedź na hipotetyczny, przyznaję, protest bohaterów, czy raczej ofiar Krzysztofa Tomasika, brzmi inaczej: że autor Homobiografii robi to, na co zabrakło odwagi opisywanym przez niego postaciom, choć strasznie miały na to ochotę (to prawdopodobnie przypadek Iwaszkiewicza, Szymanowskiego i być może Dąbrowskiej, która zakładała pośmiertną publikację swojego dziennika, więc o szkice na ich temat nie zgłaszam pretensji).

Dotykamy tu poważnej debaty, czy mianowicie jesteśmy przedmiotami, czy podmiotami historii. Czy jeśli Rodziewiczówna lub, być może, Konopnicka, nie chciały uczynić swoich, znów być może, erotycznych związków tematem publicznym, to były zniewolone przez swoją epokę, czy ją współtworzyły? Czy jeśli przyjaciel Zawieyskiego uważał obcowanie pozamałżeńskie (z kobietą czy mężczyzną) za grzech, co wyraźnie Tomasika bawi (s. 106 i 107), to jest to suwerenna decyzja sumienia, czy bezwolne podporządkowanie się nie dość wyzwolonemu duchowi czasów? Przyznam, że uprzedmiotowienie niektórych bohaterów Homobiografii w radosnym przeświadczeniu, że się im oddaje przysługę, jest jedną z bardziej odrażających cech tej książeczki.

Tomasik przy tym wszystkim wydaje się kompletnie głuchy na dwie ważne kwestie, które z seksualizmem (homo czy hetero) się łączą. Po pierwsze, nie rozumie on zupełnie konwencji w pewnych środowiskach wciąż żywej, która tę sferę życia człowieka obejmowała dyskrecją. Fakt, że o ostatnim kochanku autora Sławy i chwały Piotr Mitzner pisze w swojej książce o Iwaszkiewiczach per „Jurek B.”, komentuje zatem: „przypomina to sposób postępowania mediów z kryminalistami” (s. 9).

Tymczasem na przykład również ostatnią kochankę Witkacego kryptonimowało się, póki żyła, „Czesława O.” – nie dlatego, by ją kojarzyć z przestępcami, tylko zgodnie z zasadami dobrego wychowania.
I po drugie – autor Homobiografii nie przyjmuje do wiadomości (choć cytuje na to liczne dowody, np. zdanie Nałkowskiej o Szymanowskim na s. 45, czy aluzyjne wyznanie Hertza na s. 147), że homoseksualizm może być dla homoseksualisty źródłem cierpienia, lub choćby tylko (?) problemem moralnym.

Dla niego rzecz przedstawia się prosto: tego rodzaju konstatacja to dowód homofobii lub skutek presji homofobicznej kultury. Nic dziwnego, że wydaną przez WIĘŹ Męską rozmowę tak właśnie rozumie. Kto bowiem nie zgadza się – nawet jak ja, ostatecznie tylko w niektórych punktach – z zasadami dyskursu młodej lewicy, ten nie ma innego zdania, tylko jest świadomym lub bezwiednym narzędziem w rękach obskurantyzmu i przypomina w tym antysemitę.

Do tej pory narzekałem, że to prawica w Polsce skłonna jest do histerycznych wykluczeń. Krzysztof Tomasik ma więc u mnie jakąś zasługę: przywraca pamięć, że na autorytaryzm, pokrywający intelektualną miałkość, dzisiejsza polska prawica nie ma bynajmniej monopolu.

******

Jerzy Sosnowski – ur. 1962. Pisarz, eseista, historyk literatury, dziennikarz TVP Kultura, członek Zespołu Laboratorium WIĘZI. Wydał m.in. Śmierć czarownicy, Ach, Szkice o literaturze i wątpieniu, Apokryf Agłai, Wielościan, Prąd zatokowy, Tak to ten, Czekanie cudu.





«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...