Dr Szulc twierdzi, że: "Bardzo często odkrycie przyczyny, powodującej, że małżeństwo ma problem niepłodności, jest niwelowane". Na pewno nie stało się tak w przypadku naszego małżeństwa ! Trudno o bogatszą diagnostykę, którą dysponujemy - kilkadziesiąt wyników badań hormonalnych, endokrynologicznych i genetycznych. Ostateczne wnioski: brak przyczyn niepłodności żeńskiej, natomiast wyraźny problem po stronie męskiej – zaburzona spermatogeneza, tylko 3 % prawidłowych plemników z 6 mln wszystkich, uboczny skutek leczenia astmy w dzieciństwie. Zgłosiliśmy się do naprotechnologa: rozłożył bezradnie ręce. Naturalnie, nie było tu czego leczyć – upośledzenie spermatogenezy przez leki to proces nieodwracalny. I nie oczekiwaliśmy, że ktoś to wyleczy ! Ale nie zamierzaliśmy się poddać. Spróbowaliśmy inseminacji. W ostatniej chwili procedurę odwołano, z powodu niedostatecznej ilości nasienia. Podjęliśmy zatem niełatwą decyzję o próbach in vitro – stało się to realne dzięki programowi ministerialnemu. Dwie z nich nie były udane ; łącznie kilkanaście wyhodowanych zarodków przetrwała ani transferu, ani do etapu zamrażania. Została trzecia próba – i teraz oczekuję narodzin naszego Synka ! Podano mi 2 zarodki, trzeci miał być zamrożony. Przetrwał TYLKO JEDEN , ten z transferu. Żadna ludzka ręka nie unicestwiła tamte zarodki, to sama natura je wyeliminowała ! Nie rozważaliśmy adopcji, może czysto hipotetycznie. Dla mnie takie dziecko zawsze byłoby ZAMIAST własnego, nie umiałabym kochać je miłością bezwarunkową. Prędzej czy później odczułoby to na pewno i byłoby nieszczęśliwe. Mąż był wobec adopcji jeszcze bardziej sceptyczny. Wierzył !! Bardziej nawet niż ja sama. To, że zaszłam w ciążę, uważamy za Boski Cud. Czy ktoś będzie nas na siłę przekonywał, iż za zaistnieniem tego Życia stoją siły ciemności ?? ! Skoro Bóg pozwala na to, że rodzą się dzieci z in vitro, skoro pozwolił człowiekowi czynić takie cuda, skutecznie walczyć z epidemią niepłodności, to dlaczego upierać się , że nie jest to jednak część Boskiego Planu ???
Nie rozważaliśmy adopcji, może czysto hipotetycznie. Dla mnie takie dziecko zawsze byłoby ZAMIAST własnego, nie umiałabym kochać je miłością bezwarunkową. Prędzej czy później odczułoby to na pewno i byłoby nieszczęśliwe. Mąż był wobec adopcji jeszcze bardziej sceptyczny. Wierzył !! Bardziej nawet niż ja sama. To, że zaszłam w ciążę, uważamy za Boski Cud. Czy ktoś będzie nas na siłę przekonywał, iż za zaistnieniem tego Życia stoją siły ciemności ?? ! Skoro Bóg pozwala na to, że rodzą się dzieci z in vitro, skoro pozwolił człowiekowi czynić takie cuda, skutecznie walczyć z epidemią niepłodności, to dlaczego upierać się , że nie jest to jednak część Boskiego Planu ???