Duch świata każe chwytać za broń, duch Ewangelii każe ją schować. Nie oznacza to jednak kapitulacji ani zgody na klęskę, lecz radykalną odmowę posługiwania się w konflikcie metodami dzieci tego świata.
Weźmy sprawę rozumienia Biblii. Są tacy, którzy kurczowo trzymają się dosłownej interpretacji jej przekazu i gotowi są dać głowę za to, że Pan Bóg w sześć dni stworzył świat, uważając tym samym, że wszelkie próby innego wyjaśnienia sprzeciwiają się dostojnemu autorytetowi Słowa Bożego i prowadzą do bezbożności. Ale znajdują godnych siebie przeciwników wśród zwolenników nie tylko ewolucji, ale i – co może ważniejsze – wśród historyków, dla których dzieje Izraela nie są jakimś wyjątkowym zjawiskiem na tle historii Bliskiego Wschodu, a poglądy religijne (przede wszystkim wiara w jednego Boga) zostały zaczerpnięte z zasobów myśli kultur dużo bardziej rozwiniętych, jak choćby z Egiptu. Rozumiem intencję chrześcijan, pragnących zachować wiarę w prawdziwość przekazu biblijnego, ale rozumieć to nie znaczy zgadzać się z ich poglądami. Mądrość Kościoła już dawno wskazała drogę, na której możemy szukać rozwiązania tej kontrowersji, w przeciwieństwie do muzułmanów, dla których każda litera świętej Księgi jest nie tylko natchniona, ale przekazuje objawienie, które należy rozumieć dosłownie. W głównym, a nie fundamentalistycznym nurcie chrześcijańskiej teologii dokonano ważnego rozróżnienia – nie należy mieszać natchnienia z Objawieniem. Co znaczy ta tajemniczo brzmiąca dla laików formuła? Całe Pismo jest natchnione, nad jego redakcją czuwał Duch Święty, ale nie wszystkie informacje, które znajdujemy na kartach Księgi, zawierają objawioną prawdę zbawczą. Jasno określił to ważny dokument Soboru Watykańskiego II mówiący o relacji między natchnieniem a Objawieniem. „Ponieważ więc wszystko, co twierdzą autorzy natchnieni, czyli hagiografowie, powinno być uważane za stwierdzone przez Ducha Świętego, należy zatem uznawać, że księgi biblijne w sposób pewny, wiernie i bez błędu uczą prawdy, jaka z woli Bożej miała być przez Pismo Święte utrwalona dla naszego zbawienia” (Konstytucja o Objawieniu Bożym, 11). Zatem prawdą objawioną jest to, co Pismo mówi o drogach wiodących człowieka do zbawienia, ale autorzy mówią o tym w sposób zgodny z ich obrazem świata. Bardzo jasno i dobitnie powiedział to już dawno Galileusz, tłumacząc teologom zaniepokojonym niebezpiecznymi – jak sądzili – dla wiary skutkami jego astronomicznych odkryć. Pisał mniej więcej tak: Pismo uczy, jak dostać się do nieba, a nie jak ciała niebieskie się poruszają.
Fundamentalizm i fanatyzm
Nie tylko pośród chrześcijan są radykalni fundamentaliści. Mają swoich bliskich krewnych wśród tzw. „nowych ateistów”, czyli pisarzy, będących jednocześnie naukowcami i specjalistami w danej dziedzinie, którzy za życiowe powołanie uznali wyprawę krzyżową przeciw wszelkim wierzeniom religijnym. Jeżeli ktoś zada sobie trud czytania ich książek, przekona się, jak niewiele autorzy owych publikacji mają wiedzy religijnej. Jeden z czołowych przedstawicieli tego nurtu Richard Dawkins bez żenady głosił w audycji emitowanej na falach BBC przekonanie, że religia jest infantylnym wyjaśnianiem świata, a jej opowieści – podobnie jak te o św. Mikołaju i królewnie Śnieżce – należą do sfery bajek.
Na słowa Dawkinsa zareagował jego kolega z oksfordzkiej uczelni, protestancki teolog Alister McGrath, zauważając, że wykłady, które prowadzi, przydałyby się Dawkinsowi podczas pisania takich książek jak chociażby Bóg urojony.
Polemiści z dużą precyzją wykazali brytyjskiemu biologowi brak podstawowych wiadomości na temat religii, a przede wszystkim na temat atakowanego przezeń chrześcijaństwa, co nie przeszkadza mu z ogromną energią i kaznodziejskim zapałem mówić o konieczności uwolnienia ludzkości z niewoli religijnych urojeń. McGrath pisze: „Ta nieprzyjemna cecha, charakterystyczna dla stylu ostatniej jego książki, włącza go do grona fundamentalistów”. Jakaż różnica w stylu (a styl to człowiek!) w stosunku do poważnych myślicieli ateistycznych, którzy ze znajomością rzeczy podejmują spór z Bogiem i religią. Tak jak fundamentaliści chrześcijańscy nie są wiarygodnymi świadkami wiary, tak trudno nie wyrazić żalu z powodu upadku poziomu ateistycznych polemistów, nazwanych przez Halíka rzecznikami „fanatycznego sekularyzmu”.
Gdy Cezar jest Bogiem
Obszarem kontrowersji, na którym spotykają się dwa fundamentalizmy, jest oczywiście polityka. Przyznać trzeba, że to trudny temat, bardziej złożony niż krucjata profesora Dawkinsa. Pisze o tym francuski socjolog i politolog Gilles Kepel w głośnej książce Zemsta Boga. Religijna rekonkwista świata.
Rekonkwista to termin, za pomocą którego Hiszpanie określali walkę o odbicie ziem Półwyspu Iberyjskiego z rąk muzułmanów. Profesor Kepel posługuje się nim w odniesieniu do zjawiska zapoczątkowanego w drugiej połowie XX wieku, określanego czasami jako „powrót sacrum”. Ku zaskoczeniu wielu teoretyków wieszczących rychły koniec religii pojawiły się oznaki jej żywotności, choć w odmiennej od tradycyjnej postaci. Do tego „powrotu sacrum” zalicza się rozliczne postaci tzw. new age’u, ekspansję sekt różnych denominacji czy nawet spektakularne podróże apostolskie Jana Pawła II.
Kepela jako politologa interesuje głównie jeden aspekt tego procesu, czyli wtargnięcie religii w sferę publiczną. Stanowi to bowiem złamanie zasady, która była przedmiotem dumy oświeconej Europy (i Ameryki), polegającej na oddzieleniu sfery publicznej od religijnej i zarezerwowaniu dla tej ostatniej obszaru prywatnej intymności. Kepel szeroko omawia problem islamskiego terroryzmu, ale także oznaki wskazujące, jego zdaniem, na polityczny aspekt chrześcijańskiego programu rechrystianizacji Europy Zachodniej, czy dwuznacznej roli Kościoła (przede wszystkim katolickiego) na gruzach komunizmu w Europie Środkowej. Daleko mu do prostackich argumentów Dawkinsa. Ale i on nie ustrzegł się uproszczeń, gdy pisał jednym tchem o dżihadzie i włoskim ruchu Comunione e Liberatione, o politycznych fundamentalistach amerykańskich i polskiej Solidarności. W jego książce głęboko ukryta jest teza o pokusie fundamentalistycznej, tkwiącej w każdej tradycji religijnej, która jeżeli ustępuje, to tylko przymuszona okolicznościami zewnętrznymi. Ale czy ta pokusa wpisana jest w samą istotę religii?
Jako chrześcijanin mogę odwołać się do Ewangelii, która mówi, że Cezarowi należy oddać, co cesarskie, a Bogu, co Boskie (por. Łk 20,25). Dlatego chętnie zadałbym profesorowi Kepelowi pytanie, co robić, jeśli Cezar uważa siebie za Boga i władcę absolutnego? Czy zaangażowanie ewangelickiego pastora Dietricha Bonhoeffera w opozycję antyhitlerowską było nieuprawnionym wkroczeniem chrześcijanina w sferę publiczną? Czy powinien siedzieć cicho i pilnować porządku nabożeństw w swoim kościele? Jednocześnie zwolennikom ogłoszenia Chrystusa Królem Polski i wynikającymi z tego nie tylko skutkami duchowymi, ale i prawnymi, zadałbym pytanie, czy rzeczywiście z uwagą i pokorą wsłuchują się w ewangeliczne przesłanie.
Teza ks. Halíka o przepaści (a jednocześnie paradoksalnej bliskości) między religijnym fundamentalizmem a fanatycznym sekularyzmem odsłania coś bardzo istotnego w pejzażu duchowym naszej współczesności. Nie widać chwilowo, by konflikt ten miał być rychło zażegnany. Co więc nam pozostaje?
Może zabrzmi to zbyt kaznodziejsko, ale ostatecznie jestem księdzem i piszę do katolickiego miesięcznika – pozostaje nam tylko ewangeliczny radykalizm i aż taki radykalizm. Żyć na sposób drzewa zasadzonego nad płynącą wodą, by dawać świadectwo dojrzałej i mądrej miłości. Od sporów o krzyż ważniejszy jest sam Krzyż, bo on dla wierzących chrześcijan jest Drzewem Życia.
JAN ANDRZEJ KŁOCZOWSKI – ur. 1937, dominikanin, prof. dr hab. historyk sztuki, teolog, filozof, duszpasterz, wykładowca, kaznodzieja, autor wielu artykułów i książek, m.in. wydanej w 1993 roku rozprawy Więcej niż mit. Leszka Kołakowskiego spory o religię, mieszka w Krakowie
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.