Adwent to czas pustyni

Różaniec 12/2011 Różaniec 12/2011

To czas potrzebny do zatrzymania się, nakierowania myśli na to, co najważniejsze. Dzisiaj Boże Narodzenie to często jeszcze jeden „długi weekend”, święto zakupów i jedzenia. Już od początku Adwentu można usłyszeć w supermarketach kolędy! A przecież Adwent to czas przygotowania, oczekiwania, radosnego, ale w skupieniu, w zamyśleniu nad tym, na Kogo właściwie czekamy…

 

– Barbara: Odmówiłam pierwszą nowennę w intencji córki dwa czy trzy lata temu. To była modlitwa o usunięcie skutków grzechów pokoleniowych. I w dziecku zaczęły zachodzić takie zmiany, że oboje byliśmy zaskoczeni.

– Dariusz: Kiedyś, po raz pierwszy właśnie w Adwencie, zdecydowałem się pojechać na rekolekcje ignacjańskie. To jest prawdziwa pustynia, gdzie Bóg mówi do serca. Przeżyłem wówczas najwspanialszy w swoim życiu Adwent. Zresztą – całe nasze życie jest oczekiwaniem, czasem nadziei. „Jeśli jednak mamy nadzieję na to, czego nie widzimy, to wytrwale tego oczekujmy” – mówi św. Paweł (por. Rz 8, 25).

– Barbara: Latem 2007 r. pojechaliśmy na rekolekcje do Misjonarzy Świętej Rodziny, do Bąblina. Te rekolekcje były dla nas ogromną łaską. Usłyszeliśmy tam pieśni Wspólnoty Miłości Ukrzyżowanej, m.in. Drzewo Krzyża. I pojawiła się w nas przestrzeń, w której te słowa mogły wybrzmieć; ta pieśń zaprowadziła nas na Święty Krzyż. W Warszawie udało nam się odnaleźć tę wspólnotę, zaczęliśmy przychodzić na otwarte spotkania.

– Dariusz: Pamiętam – to też było w Adwencie!

– Barbara: Po raz pierwszy spotkałam ludzi, którzy przeżywali okres Adwentu w tak świadomy i głęboki sposób.

– Dariusz: Pan Jezus nie przyszedł na świat w pałacu Heroda, wśród przepychu i blasku, ale w ciszy i pośród nocy, w ubóstwie i uniżeniu. Co oni tam mieli, w tej ciemnej, zimnej grocie… czy w ogóle mieli światło? Św. Józef pewnie stał z pochodnią albo jakąś lampką oliwną… Jak wielka to musi być Miłość, skoro On, Pan całego świata, tak się uniżył. W hałasie, tłumie i blasku świateł nie zobaczymy tej jedynej Gwiazdy, świecącej w ciemności, nie podążymy za nią razem z Mędrcami, nie usłyszymy aniołów, śpiewających Gloria, miniemy tę grotę. Po to jest Adwent, żeby w sobie rozpalić pragnienie spotkania, żeby było ono naprawdę czymś ważnym, wielką nagrodą, że mogę trzymać to Dziecię na rękach. Ale muszę podjąć pewien trud. Po to jest Adwent, żeby stworzyć ten klimat wędrówki, szukania groty betlejemskiej, w swoim sercu. Kiedy ofiaruję Panu moją biedę – materialną czy duchową – to On przyjdzie tam, gdzie jest moja grota, tam, gdzie jest najciemniej. I właśnie tam się narodzi.

Był taki czas, gdzieś podczas studiów, kiedy próbowałem układać sobie życie po swojemu; pojawił się jakiś rodzaj buntu wobec tradycji, której chyba po prostu nie rozumiałem. Przyjeżdżałem do domu i nawet nie szedłem na pasterkę, gdzieś zatraciło się poczucie sensu tych świąt, który jest między innymi właśnie w tej pasterce. To przecież na nią idziemy zaśpiewać z aniołami Gloria Temu, który przychodzi jako Dziecko. Wszyscy razem, we wspólnocie Kościoła, chcemy być przy Nim pierwsi, jak ci pasterze – wybrani. A ja sam się wykluczałem z tego grona. On jest taki bliski – przez to, że jest bezbronny, że każdemu, kto chce, pozwala się wziąć na ręce.

– I Pan Jezus rodzi się codziennie, prawda?

– Dariusz: Jeśli codziennie na Niego czekamy, przychodzi i daje radość, taką, jaką daje nowo narodzone dziecko. Pamiętam naszą pierwszą wigilię z malutką Weroniką. Położyliśmy ją w koszyku pod choinką – najwspanialszy prezent… Siedziałem do wieczora w kuchni, w teatralnym mieszkaniu, przygotowywałem kolację, dzwoniąc do mamy po porady. Żona jeszcze sprzątała i zajmowała się córką. Do wieczerzy usiedliśmy około godz. 22.00, nieprzytomni ze zmęczenia, ale szczęśliwi. Świętowaliśmy Jego przyjście w naszym dziecku…

– Barbara: W dzieciństwie, w młodości, święta zawsze pozostawiały we mnie jakiś niedosyt. Najpierw pragnęło się czegoś, oczekiwało na coś, a potem przychodziło rozczarowanie. Tak jakby to, na co się czekało, nie następowało… Teraz wiem, że była to tęsknota za żywym Bogiem. Przygotowania zagłuszały sens i cel misterium, którego uczczeniu miały służyć. We Wspólnocie Miłości Ukrzyżowanej odnalazłam tę wspaniałą postawę, której tak brakowało mi w dzieciństwie. Poznałam też ludzi, którzy naprawdę tęsknią za Jezusem i oczekują Jego przyjścia.

– Dariusz: A dobrze przeżyty Adwent to dobrze przeżyte święta! Dziś telewizor często pełni rolę kolejnej osoby przy stole. W domach przez to mniej ze sobą rozmawiamy, rzadziej śpiewamy kolędy. Polskie kolędy są przepiękne, to nieraz całe traktaty teologiczne. Dzięki kolędowaniu wzmacniamy więzi. Ze sobą wzajemnie, z Bogiem. Temu też mają służyć święta, niedziele – tworzeniu wspólnoty. Dziś dzieci często nie rozmawiają z rodzicami o swoich problemach. Od tego mają grupę rówieśniczą, w której poszukują potwierdzenia własnej wartości. A przecież na wspólnocie rodzinnej, na przekazywanych w niej wartościach opiera się nasza wspólnota narodowa. Jeżeli fundament, jakim jest rodzina, będzie mocny, to cały ten dom będzie się trzymał. A dziecka, które się wychowa w dobrej rodzinie, żadna przeciwność losu łatwo nie pokona, byle kto i co go nie zwiedzie.

– Barbara: Dla jedności rodziny bardzo ważna jest wspólna modlitwa, błogosławienie dzieci i siebie nawzajem. Modlitwa rodziców za dziecko jest dla niego wielką ochroną przed atakami złego ducha.

– Dariusz: Nie wiadomo, co by było z nami, gdyby nie modlitwa.

– Barbara: Przede wszystkim musi nastąpić ten moment, w którym człowiek odważy się wezwać Boga całym swoim sercem, całą swoją bezsilnością, ogołoceniem. Wtedy On może zacząć uzdrawiać nasze życie.

– Dariusz: Bo kiedy wyznaję Bogu moją bezsilność, wtedy On może zacząć działać.

– Barbara: Owocem modlitwy jest pokój. Nie jest to łatwe, bo w małżeństwie charaktery się ścierają. Kiedy się wspólnie modlimy, to ten pokój wraca.

– Dariusz: To jest cud! Cud modlitwy. Nieprzyjaciel zniechęca: tyle nabroiłeś, nie uda ci się tego naprawić. A Jezus czeka. Bo tak naprawdę to On czeka na nas, na nasze zaproszenie. Kiedy Go zapraszamy – przychodzi. Przyszedł do celników i grzeszników. Pocieszam się, że do aktorów też (śmiech).

– Bardzo dziękuję Państwu za rozmowę.

Rozmawiała s. Wioletta Ostrowska CSL


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...