Bóg rodzi się za kratami

Przewodnik Katolicki 52/2011 Przewodnik Katolicki 52/2011

„Ozet” przy ulicy Toruńskiej 276 w Bydgoszczy Piotr i Adam nazywają „wakacjami pod gruszą”. Podobnie jak 130 innych odsiadujących w nim końcówki długich wyroków. Tam za kratami też rodzi się Bóg.

 

Wyrzut z Giżycka

Ze wspólnikiem Krzysztofem miał firmę budowlaną i hurtownię. Adam zajmował się budowlanką, Krzysztof hurtownią. Miał też drugą firmę, fikcyjną. Nie wiedział o niej nawet wspólnik. – Miałem znajomego profesora, kiedyś doradcę pana Tomaszewskiego w rządzie AWS. On miał firmę windykacyjną, która wykupywała ode mnie długi, po czym te same długi ja wykupywałem od niego. I tak to się kręciło. Bez żadnych dowodów na przestępstwo – tłumaczy mechanizm nielegalnego działania, który przyniósł mu ponad milion złotych. Oszustwo go nakręcało. – Mogłem rozmawiać z człowiekiem tak jak w tej chwili z tobą i nim manipulować. To sprawiało mi przyjemność – zaskakuje.

Oszukiwał głównie podmioty gospodarcze. Poczucie winy przez to było mniejsze. Chodził zresztą do spowiedzi, zerował licznik i zaczynał od nowa. Raz jednak poczuł wyrzuty. – To było w przypadku prezesa dużego przedsiębiorstwa z Giżycka. On mi zaufał i podpisał niekorzystną dla siebie umowę. Na sali rozpraw dowiedziałem się, że przez to stracił stanowisko. Zrobiło mi się przykro – głos wciąż ma spokojny, stonowany.

Papierosy i Biblia

W rodzinnej Chełmży do kościoła miał 20 metrów. Jako dziecko był ministrantem. Do kościoła co niedzielę chodził też jako dorosły. W Toruniu wybudował nawet hospicjum, a podczas spotkania opłatkowego śp. bp Chrapek zaprosił go na pielgrzymkę do Rzymu. Audiencję u Jana Pawła II pamięta do dziś. – Patrząc z perspektywy czasu, ta moja wiara nie była głęboka – przyznaje jednak krytycznie, wspominając oszustwa i zerujące licznik spowiedzi.

Dziś codziennie wieczorem znajduje dwa kwadranse na lekturę Pisma Świętego. Dostał je od kapelana więziennego w Toruniu. Znał je, miał gdzieś przy sobie, ale nie korzystał. Do czasu. – To było dwa lata temu, gdy po 30 latach rzuciłem palenie. Odstawiłem papierosy i zacząłem czytać Biblię – tłumaczy. Potem w Koronowie po długim czasie poszedł do spowiedzi. – Ta spowiedź była szczera. Z serca. Zacząłem sobie przypominać twarze, tych, których oszukałem – lekko ścisza głos. Na przepustkach zaczął ich przepraszać: „Większość z nich te przeprosiny przyjęła. Może dlatego, że to są ludzie wykształceni?”. Dziś przygotowuje się do kolejnej szczerej spowiedzi.

Namiastka wolności

– Boże Narodzenie to był zawsze czas dla nas, dla rodziny. Uroczysta kolacja, prezenty dla dzieci – z żalem wspomina święta na wolności. Ma dwójkę dzieci. 26-letnia Magda żyje z mężem i synem w Wejherowie, 24-letni Bartek z rodziną w Londynie. Z żoną Iwoną rozwiódł się 20 lat temu. – Nie jesteśmy na wojennej ścieżce. A z dziećmi i wnukami: Mikołajem i Szymonem, którzy urodzili się, kiedy już byłem w więzieniu, relacje mam naprawdę dobre – zapewnia.

Czas w izolacji jest dla niego wyjątkowo trudny. – Najgorsze były pierwsze trzy lata w areszcie śledczym w Toruniu. Wtedy widzieliśmy się w środy i niedziele, a ja żyjąc w zakładzie karnym, żyłem tak naprawdę ich problemami na wolności. Podobnie było w Koronowie. Dopiero w Grudziądzu było inaczej, bo wyjechali za chlebem do Londynu – przywołuje początki odsiadki. Choć jakoś trzeba było się przyzwyczaić, wciąż najtrudniejsze dla niego są tu święta. – W Boże Narodzenie nigdy nie ma widzeń. Są tylko w Wigilię. To jest chwila; godzina, czasem dwie. Potem zostajesz tu sam – przyznaje pełen goryczy. Dzieci z wnukami przywożą opłatek i świąteczną paczkę. – To jest namiastka tego, co miałem na wolności – dodaje.

Za kilka dni po raz pierwszy weźmie udział w świętach organizowanych przez Bractwo Więzienne. Będzie inaczej niż w Toruniu czy Koronowie. – Tam były życzenia kapelana i opłatek, a tu? Może wydarzy się coś dobrego? – pyta z nadzieją. Z nadzieją też patrzy w przyszłość. Sięga grudnia 2013 r. To wtedy będzie wolnym człowiekiem. Jako wolny człowiek zasiądzie też do wigilijnego stołu: „Tę pierwszą wigilię chciałbym spędzić tylko i wyłącznie z dziećmi i wnukami. Z nikim więcej. To należy się przede wszystkim im, nie mnie”.        

Autor tekstu dziękuje za pomoc Annie Stranz, prezes Bractwa Więziennego w Bydgoszczy.


 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...