Ojciec Klimuszko - jasnowidz z Elbląga

List 1/2012 List 1/2012

Mimo że znają się niemal od kołyski, chłopiec dopiero teraz zauważa na dłoni dziewczynki liczne i szpetne brodawki, które nabrzmiały od deszczu. Bez namysłu zrywa rosnące w pobliżu jaskółcze ziele i jego sokiem naciera dłonie dziewczynki.

Te wydarzenia uwiarygodniły dar Klimuszki w oczach innych. On sam jednak nadal nie wiedział, jak powinien go traktować. Kolejne, nieraz makabryczne, historie przekonywały go, że jest w tym coś więcej niż przypadek. Tak było z młodym człowiekiem, który przyjechał do niego spod Ornety. Prosił o pomoc w odnalezieniu zaginionej od pół roku jedenastoletniej córki. Klimuszko wziął do rąk zdjęcie dziewczynki i zobaczył wstrząsający obraz pociętego na kawałki ciała dziewczynki, umieszczonego w worku i zatopionego w jakimś bajorku niedaleko rodzinnej wioski. Opisał ojcu dokładnie miejsce, które ukazało mu się w wizji. Prosił, by ojciec dał mu znać, gdy uda mu się odnaleźć dziecko. Trzy dni później zjawiły się jego krewne. Zmasakrowane ciało dziewczynki odnaleziono w miejscu, o którym mówił Klimuszko. Ojciec nie był w stanie osobiście powiadomić franciszkanina, bo na zmianę mdlał i płakał. Podobnych przypadków przybywało. Ludzie ściągali z całej Polski i spoza jej granic, by zapytać o losy zaginionych krewnych. Zwracali się do niego nawet milicjanci śledczy, nie mogąc uporać się z jakimiś sprawami.

Popularność Klimuszki przysparzała mu także kłopotów. Władzom komunistycznym nie podobało się to, że przyciąga do siebie tłumy. Postanowiono go usunąć. On zaś, przeczuwając niebezpieczeństwo, 8 grudnia 1948 r. w przebraniu kobiety uciekł z Prabut. Ukrywał się potem w kolejnych klasztorach pod fałszywym nazwiskiem, starając się przez lata nie zdradzić ze swoimi umiejętnościami.

udręka i odpowiedzialność
W 1961 r. zamieszkał na stałe w Elblągu, gdzie gwardianem był jego przyjaciel, o. Lucjusz Chodukiewicz. Mimo grożących mu konsekwencji, zarówno ze strony władz komunistycznych, jak i kościelnych, nie potrafił powstrzymać się przed pomaganiem innym swoimi zdolnościami.  Podszedł do kobiety wpatrującej się w witrynę sklepową i radził jej, by zamiast interesować się modą, zgłosiła się do lekarza. Wkrótce wykryto u niej poważną chorobę. Podobnie było z jakimś profesorem, któremu Klimuszko polecił zgłosić się do stomatologa.

Kilkakrotnie przepowiedział też przyszłe zdarzenia, m.in. powódź we Włoszech czy śmierć Jana Pawła I. Nie był jednak przywiązany do tych wizji, mimo że to dzięki nim zdobył największy rozgłos. Niechętnie też o nich opowiadał - jeśli już coś mówił, to raczej wśród przyjaciół. Przekonywał, że to nie jego domena. „Przedmiotem moich możliwości i praktyk jest tylko człowiek, jego przeżycia, częściowo jego losy oraz stan zdrowia" - pisał.

Rozwijał swój dar ziołolecznictwa. W niezwykły sposób łączył ze sobą zioła w rozmaite skuteczne mieszanki, dobierając je indywidualnie dla każdego zgłaszającego się pacjenta. Wyczuwał podobno, które zioła będą odpowiednie dla danej osoby i jej przypadłości. Spisywał swoje obserwacje i wydawał w postaci broszurek i książek, które były rozchwytywane przez czytelników. Drzwi do jego pokoju niemal się nie zamykały. Cały ten czas zmagał się też z publiczną krytyką różnych osób m.in. Jerzego Urbana czy Ludwika Jerzego Kerna. Nazywano go szarlatanem.

Z jednej strony był bardzo oddany temu, co robił. Przeżywał mocno swoje wizje, wspominał, że niektóre z nich ogromnie go wyczerpują. Uważał, że za darem jasnowidzenia kryje się „wielkie ryzyko, udręka i odpowiedzialność".

Mówił: „Najbardziej wstrząsającym przeżyciem jasnowidza jest widzenie dramatycznych scen rozgrywającego się wydarzenia, wobec którego musi pozostać biernym widzem, bez możliwości wpływu. Podobny wstrząs rodzi w duszy jasnowidza świadomość odpowiedzialności za wynik powierzonej mu sprawy do rozstrzygnięcia". Z drugiej strony, miał ogromny dystans do siebie: „Jasnowidz, jak każdy inny człowiek, może mieć mnóstwo wad, szkaradnych nawyków i życiowych załamań, ale musi posiadać mocną, niezachwianą, stałą i wielką miłość do ludzi oraz gotowość przyjścia im z pomocą w ich cierpieniach i potrzebach zawsze bezinteresownie, z serdecznym współczuciem". Wielokrotnie powtarzał, że nie jest cudotwórcą, i podkreślał, że zdarza mu się mylić. Pod koniec życia mówił do przyjaciół: „Jeśli jestem świadom, że w wieloletniej pracy o specjalnym charakterze bodajże jedną iskierkę radości wlałem w skołatane serca ludzkie, to chyba nie żyję nadaremnie".

* * *

W 1975 r. zaczął podupadać na zdrowiu. Był nałogowym palaczem, co zaowocowało chorobą płuc. Pił też bardzo dużo kawy. Z wieloma dolegliwościami radził sobie za pomocą ziół, ale choroby płuc nie mógł zwalczyć. Pobyty w szpitalach i sanatoriach na niewiele się zdawały, bo wszędzie, gdzie przyjeżdżał, natychmiast zjawiały się tłumy ludzi szukających jego pomocy. Wśród nich byli także jego lekarze i pielęgniarki. Był wycieńczony, choroba płuc postępowała, pojawiła się także niewydolność krążenia.

Zmarł 23 sierpnia 1981 r. Mimo wielu lat poświęconych próbom zrozumienia swojego daru jasnowidzenia, którym został obdarzony, do końca życia nie wiedział, ani jak ono działa, ani na czym polega. „Owszem, przez dwadzieścia pięć lat badałem te zagadnienia obiektywnie, opierając się na obserwacjach i posługując się wypracowaną metodą. I jakie uzyskałem rezultaty? Takie, których prawdopodobieństwo można porównać z ogłaszanymi codziennie przez sympatycznego »Wicherka« prognozami pogody na dzień następny i dalsze dni. Kiedy sądziłem, że już uchwyciłem nareszcie coś racjonalnego, jakiś istotny, przekonujący sens zjawisk paranormalnych, wtem nagle wydawało się coś zupełnie nowego, co burzyło cały gmach myśli i teorii na naukowych zasadach zbudowany" - wyznawał w jednej ze swoich książek.

[1] A. Klimuszko, Moje widzenie świata, Warszawa 1978
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...