Jestem oryginałem, niepowtarzalną istotą i muszę czym prędzej wziąć odpowiedzialność za siebie. Być sobą, akceptować siebie – to zarazem zaszczyt, duma, ale i trud!
Zarobki bankowców, przedsiębiorców, zarządców wielkich zakładów pracy sięgają setek tysięcy, nieraz milionów, podczas, gdy wychowawcy człowieka, nauczyciele, zarabiają niewiele. Można pytać: o co tu chodzi, co jest najważniejsze w społeczeństwie, za jakim ideałem ma tęsknić młody człowiek? Owszem, człowiek realizuje nakaz Boga Stwórcy: „czyńcie sobie ziemię poddaną” i podziwiamy odkrywcze zdolności człowieka. Zarazem pytamy o konsekwencję drugiego obrazu rajskiego, w którym pierwszy Człowiek „po konsumpcji rajskiej” rozradował się dopiero, kiedy ujrzał oblicze drugiego człowieka.
Na czym polega oryginalność człowieka, którą mamy wszyscy osiągnąć? Oto jest pytanie, powiedziałby Hamlet. Zbliżyliśmy się do istoty niniejszego artykułu. Oryginalność, niepowtarzalność człowieka nie znajdzie w tym świecie pełnej odpowiedzi, bo przemija postać tego świata, a człowiek jest stworzony do nieśmiertelności, do odkrycia „swego miejsca” w Bogu.
Oryginalny człowiek – to święty
Dojrzewanie w istocie zmierza do świętości, prawdziwie dojrzałym człowiekiem jest każdy święty.
Są wierzący katolicy, którzy boją się słowa „święty”. Artykuł nie pozwala na polemikę z nimi w tym miejscu. Należy ich szanować, a ich trudności polecić w modlitwie o rychłą godzinę odkrycia prawdy: bądźcie świętymi, bo Bóg wasz jest święty. Ktoś powiedział, że święty to człowiek mocno stąpający po ziemi, ale głową jest w niebie. Te dwa światy: niebo i ziemia, oddają prawdę ludzkiej egzystencji, że „jesteśmy na tym świecie, ale nie z tego świata”.
Sformułujmy kolejną radę, opartą na biblijnym przesłaniu: od konsumpcji świata więcej radości daje oblicze drugiego człowieka ! Aktualną ilustracją jest błogosławiony Jan Paweł II. W licznych świadectwach o nim powtarzał się podziw dla jego człowieczeństwa! I ja się z tym zgadzam. Osobiście poznałem wcześnie tę postać Kościoła, bo od 1957 roku, od czasów studiów krakowskich, następnie towarzyszyłem temu świętemu i w latach biskupstwa i jego pontyfikatu, pogrzebu i beatyfikacji. To niezwykła łaska w życiu jednego człowieka. Czuję się zobowiązany wobec Boga i tego świętego. Ale za co podziwiałem go najbardziej? Że umiał być zwyczajny w swojej niezwyczajności. Nie zawstydzał drugich swoją świętością, miał czas dla każdego, jego modlitwa, chociaż była „permanentna” nie narzucała się i nie izolowała go od ludzi, wszystko, co głosił tchnęło autentyzmem, jego nauczanie było równocześnie świadectwem życia! Był blisko ludzi bo był blisko Boga!
Jeśli jakiś święty jest odbierany inaczej, to nie jest to jego wina, ale hagiografów, ich fałszywego wyobrażenia świętości, a być może nawet fałszywego wyobrażenia Boga. Do tego ostatniego błędu ma prawo każdy człowiek, ale żaden nie jest usprawiedliwiony w trwaniu w błędzie. Powołani jesteśmy do rozwoju, do dojrzałości, również w zakresie pojmowania Boga i jego świętych. Przecież sam nasz Pan Jezus Chrystus żalił się apostołom: tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznaliście. Kto Mnie widzi, widzi i Ojca. Dwadzieścia wieków obecności Jezusa w swoim Kościele, to wystarczająco mocne wezwanie dla każdego z nas, w jakim kierunku mamy wzrastać, dojrzewać. Dodajmy do tego słowa Arcykapłańskiej modlitwy: aby byli jedno w nas…, aby świat uwierzył, żeś Ty Mnie posłał!
Powyższa miara wzrastania, dojrzewania, dotyczy naszej wiary chrześcijańskiej i ma charakter więzi osobowej człowieka z Bogiem. W naszym ruchu dojrzałością wiary wykazali się zarówno dzieci, młodzież i dorośli. Wielu z nich znałem osobiście. Okazali się dojrzałymi, mimo młodego wieku. Ojciec Franciszek Blachnicki, Sługa Boży mówił o dojrzałości dziecięcej, o dojrzałości wieku wzrastania i o dojrzałości wieku dorosłego. Dojrzałości nie mierzy się latami, ale odpowiedzialnością za dar życia, zdolnością podejmowania trudów życia i wnoszeniem radości życia w swoje środowiska.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.