Aktualnie czwarta rakieta świata i najbardziej znany polski sportowiec na świecie. Choć w światowej czołówce jest od kilku lat, dopiero wygrana bardzo prestiżowego turnieju w Miami zrobiła z niej prawdziwą gwiazdę. Agnieszka Radwańska mówi nam o Krakowie, wygrywaniu, medalu na igrzyskach i… czekoladzie.
Zwycięstwo z Marią Szarapową, po wcześniejszych siedmiu porażkach smakuje wyjątkowo?
Na pewno! Bardzo się cieszyłam, że mogłam zrewanżować się jej za te wcześniejsze przegrane mecze. Po raz ostatni wygrałam z nią kilka lat temu. Teraz w Miami to był finał bardzo dużego turnieju, stawka była wysoka. To cieszy.
Szarapową ograłaś, kiedy pora na zwycięstwo nad Wiktorią Azarenką, liderką światowego rankingu?
Ograłam ją pod koniec ubiegłego roku, niespełna pół roku temu. W tym roku jednak pokazała kawał dobrego tenisa. W tych ostatnich meczach ze mną grała po prostu za dobrze.
Pokazałaś, że nie trzeba być mocno zbudowaną, by wygrywać wielkie turnieje…
Każda zawodniczka jest inaczej zbudowana, trenuje inaczej i inaczej gra. Na pewno jestem dowodem na to, że nie trzeba serwować 200 km/h, żeby wygrywać.
Zaskoczyło cię to, że wygrałaś turniej bez straty seta?
Jasne, było to zaskoczenie, zwłaszcza, że grałam z dziewczynami z czołówki. To duże osiągnięcie w tak wielkim turnieju. W Miami grało mi się bardzo dobrze, od pierwszego meczu, dużo lepiej niż w Indian Wells. Wychodziłam na kort i czułam, że gram swój tenis. Jak chciałam, tak mogłam zagrać, to chyba najlepsze uczucie. Pod tym względem nie mogłam sobie niczego zarzucić.
Czujesz się na siłach zrobić kolejny krok i wygrać turniej Wielkiego Szlema?
Myślę, że tak, skoro wygrałam w Miami turniej, który jest podobny do wielkoszlemowego. Drabinka jest niemal tak samo długa, gra cała czołówka, bo to impreza obowiązkowa. By wygrać Wielkiego Szlema trzeba wygrać siedem spotkań, w Miami sześć.
Po wygranej w Miami będziesz teraz postrzegana jako jedna z faworytek Wielkiego Szlema. Taka presja pomaga czy przeszkadza?
Ta presja nie towarzyszy mi od tygodnia czy dwóch, nawet nie od roku, ale od paru lat, odkąd jestem w czołowej „10”. Staram się o tym po prostu nie myśleć, tylko robić swoje, wychodzić na kort i grać jak najlepiej.
Co będzie teraz dla ciebie najważniejsze: pierwsze miejsce w rankingu WTA czy medal na igrzyskach w Londynie?
Trudno porównać igrzyska do Wielkich Szlemów. Wszystko ma swój smak, więc najlepiej do wszystkiego dochodzić krok po kroku. Oczywiście w tym roku igrzyska będą bardzo ważne, więc medal byłby mile widziany. Tym bardziej, że zawody odbędą się na nawierzchni trawiastej, którą bardzo lubię.
Po zwycięstwie w Miami dziękowałaś tacie-trenerowi, mówiąc, że wszystko mu zawdzięczasz. Nikt inny nie przyczynił się do twoich ostatnich sukcesów?
Wiadomo, że na sukces składa się wiele czynników. Z tatą trenowałam całe życie, to będzie już 18 lat. Ostatnio jeżdżę i trenuję też z Tomkiem Wiktorowskim. Mam też trenera od ogólnorozwojówki. Te trzy osoby pracują na mój sukces.
Nie boisz się, że po tym sukcesie i kolejnych przyjdzie wielka popularność i twoje życie wywróci się do góry nogami?
Moje życie nie zmieni się przez to, że wygrałam jeden turniej. Jestem tą samą osobą, trenuję tak samo, w tym samym miejscu. Zmieniło się to, że w mojej karierze pojawił się o jeden tytuł więcej, ale by utrzymać się na tym samym miejscu, nadal muszę trenować.
Jesteś gotowa na „Isiomanię”?
„Isiomania”? czemu nie?!
Zwycięskie powroty do Krakowa bardziej cię męczą czy cieszą?
Wszystko ma swoje dobre i złe strony. Wiadomo, że jestem po 20-godzinnej podróży i wolałabym już być w domu, usiąść na własnej kanapie, zwłaszcza, że w tym roku dużo już grałam, w Krakowie byłam chyba tylko sześć dni. Z drugiej strony, jeśli widzę taki tłum ludzi, to znaczy, że robię coś dobrze, skoro media i kibice tym się interesują.
Czy na co dzień musisz przestrzegać diety?
Jaka dieta? Dzień bez czekolady jest dniem straconym (śmiech)! A tak generalnie, kuchnia to nie jest moja najmocniejsza strona. Chciałabym bardzo umieć gotować, ale nigdy nie miałam na to czasu.
Dwa lata temu reklamowałaś na swoim stroju miasto Kraków. Jest szansa, by naszywki znów pojawiły się na koszulce?
Jestem jak najbardziej otwarta na współpracę z Krakowem. Jeśli jeszcze raz byłaby taka okazja, to czemu nie?
Wojciech Fibak stwierdził, że jesteś bardzo krakowska. Co to dla ciebie oznacza?
Przede wszystkim nadal tu mieszkam i trenuję, choć warunki są, jakie są. Do ideału sporo im brakuje. Kiedy tylko mam okazję, wracam do Krakowa, tu czuję się najlepiej. Na razie nie wyobrażam sobie, bym mogła trenować w innym miejscu. Kocham Kraków!
Trudniej będzie wygrywać mecze na Roland Garros czy Wimbledonie?
O wiele lepiej gra mi się na trawie. To moja ulubiona nawierzchnia. Na ziemnych kortach nie bronię zbyt wielu punktów.
Kiedy zaatakujesz miejsce numer „3” w rankingu WTA?
Do tej pozycji mam jednak trochę straty. Przede wszystkim przydałoby się dobrze zagrać na kortach ziemnych w Madrycie, tam jest sporo punktów do zdobycia.
Czytałaś zachwyty amerykańskich – i nie tylko – mediów na temat swojej gry po zwycięstwie w Miami?
Trochę z doświadczenia wiem, że lepiej niczego nie czytać. Lepiej trzymać się z dala od Internetu, komentarzy i ogólnie od czytania na swój temat.
Znów pojawiły się komentarze porównujące twój styl gry do Martiny Hingis. Lubisz takie porównania?
Miło mi to słyszeć. Już któryś raz słyszę takie porównania. Dla mnie jest to duży komplement, bo Martina Hingis grała wspaniały tenis i całe dzieciństwo oglądałam ją, Stefii Graf i Andre Agassiego. Szwajcarka była dla mnie wzorem. Super było to, że kiedyś grałam z nią na turnieju w Miami. Kogoś, kogo oglądałam przez lata później spotkałam na korcie.
Rozmawiała: Agnieszka Bialik
Rekord Agnieszki w Eurosporcie
Finał turnieju tenisowego WTA w Miami, w którym Agnieszka Radwańska odniosła największy sukces w karierze, pokonując Rosjankę Marię Szarapową, był najchętniej oglądanym meczem tenisa w 15-letniej historii polskiej wersji kanału Eurosport. Trwające blisko dwie godziny spotkanie obejrzało średnio 892 tys. widzów przy udziale w rynku 6,28 proc. W kulminacyjnym momencie – pod koniec drugiego seta, mecz śledziło 1,282 mln kibiców. Jednocześnie jest to szósty najlepszy wynik pojedynczej relacji w polskiej wersji Eurosportu. Poprzedni rekord tenisowej relacji w kanale Eurosport należał do meczu Agnieszka Radwańska – Wiera Zwonariowa podczas mistrzostw WTA w październiku 2011 roku i wynosił 575 tys. widzów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.