Mazowiecki szlachcic Piotr Skarga

Znak 3/2012 Znak 3/2012

Sejm ogłosił rok 2012 Rokiem księdza Piotra Skargi. – Skarga twierdził, że najlepiej byłoby wszystkich skłonić do przejścia na katolicyzm, ale nie podawał metod. Przecież nie mógł pisać, że należy rozpalać stosy – mówi prof. Janusz Tazbir

 

- Sejm ogłosił rok 2012 Rokiem księdza Piotra Skargi. 27 września mija czterysta lat od jego śmierci. Jak pan profesor przyjął tę wiadomość?

­- Z mieszanym uczuciami. Sądzę, że bardziej odpowiednim kandydatem byłby Bolesław Prus, który zmarł sto lat temu. Ksiądz Skarga, przy wszystkich swoich zasługach, miał jedną cechę, która się trochę kłóci z duchem naszych czasów, mianowicie trudno go nazwać człowiekiem tolerancyjnym. Uważał tolerancję za zło konieczne, ale przejściowe. Jego ideałem była Polska katolików. Uznawał zasadę, że co się przymusem zaczyna, miłością się nieraz kończy. W jego „Żywotach świętych” jest bardzo barwna historia o pewnym zakonniku, który skłonił ojca, by wstąpił wraz z nim do zakonu. Gdy ojciec zaczął się buntować, syn zamykał go w trumnie i nie wypuszczał. Po pewnym czasie ojciec się przyzwyczaił i nie chciał już odchodzić z zakonu. Morał jest taki: bywa że stosuje się środki przymusowe, ale osoba, która jest im poddana, może być zadowolona. Ojciec był tak zadowolony, że do końca życia za ono „święte okrucieństwo” synowi dziękować nie przestawał.

- Dziś są oczywiście inne standardy tolerancji. Dlaczego Piotr Powęski w historii zapisał się jako Piotr Skarga?

- Dlatego, że taki przydomek dano jego ojcu, który był, można powiedzieć, pokątnym doradcą prawnym. Chodził ze skargami, to znaczy występował w sądzie. Nie miał skończonych studiów, ale do występowania w sądzie nie trzeba było przecież przedkładać żadnych dyplomów tak jak dzisiaj. Potrzebna była umiejętność mówienie i przynajmniej powierzchowna znajomość prawa. Stąd przydomek „Skarga”. Rodzina nazywała się Powęscy. Jego brat to Skarga-Powęski. „Skarga” oznacza więc czynność, która absorbowała ojca rodziny.

- Piotr Skarga był promotorem miłości ojczyzny i wzorem osoby wyczulonej na ludzką nędzę. Czy wiemy coś o jego osobowości?

- Miał w sobie dużo z mazowieckiego szlachcica. Jak ustaliły ostatnie badania, pochodził ze wsi Powązki, a nie z Grójca. Wieś Powązki była zaludniona przez drobną szlachtę mazowiecką, skłonną do uniesień i bójek. Szlachta ta miała bujny temperament, nie cierpiała Habsburgów i w ogóle Niemców. Według mnie tę niechęć do Habsburgów Skarga dzielił ze szlachtą mazowiecką. Jego kazanie po bitwie pod Byczyną (1588) było tak antyhabsburskie, że jezuici, którzy stali po stronie Habsburgów, zakazali mu druku. Kazanie zginęło, zachował się tylko parostronicowy konspekt, który został ogłoszony w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku.

Skarga był popędliwy, porywczy. Gdyby żył w naszych czasach, byłby przede wszystkim dziennikarzem. Wyróżniał się lekkim piórem, szybkością reakcji i umiejętnością przemawiania. Umiał dotrzeć do odbiorcy, nie nudził go. Jego nieszczęściem było to, że „Kazania sejmowe” zostały utopione w grubym tomie „Kazań na niedziele i święta”. A skoro zostały utopione, to kosztowały bardzo drogo, i Skarga był znany w XVII-XVIII wieku nie jako autor „Kazań sejmowych”, ale „Żywotów świętych”, które miały ponad dwadzieścia wydań. Pierwsze osobne wydanie „Kazań sejmowych” ukazało się w roku 1792, gdy wybuchła wojna polsko-rosyjska w obronie Konstytucji Trzeciego Maja. Episkopat wydał list pasterski, który powoływał się na to, co Skarga proroczo przepowiedział, wzywając do walki w obronie ojczyzny. Powołano się na słowa zawarte w „Kazaniach sejmowych”. Warto dodać, że od Skargi utarło się, iż kaznodzieją nadwornym był jezuita. Prawie wszyscy następcy Skargi na tym stanowisku powoływali się na jego „Kazania sejmowe”.

- Powiedziała pan, że „Kazania sejmowe” są utopione w „Kazaniach na niedziele i święta”. Jaką ich część stanowią?

- Według mnie niedużą, około jednej dziesiątej. Nie są zbyt obszerne, choć skonstruowane w sposób dość logiczny i przejrzysty. I napisane ładną polszczyzną. Były drukowane w licznych wypisach i wyjątkach przez cały XIX i XX wiek.

- Czy postulat Polski katolickiej księdza Skargi wynikał z zagrożenia zewnętrznego kraju?

- Polska oczywiście nadawała się doskonale do roli przedmurza chrześcijaństwa, przynajmniej w teorii, bo była okrążona przez państwa niekatolickie. Ostatnia bitwa z wojskami katolickimi rozegrała się między arcyksięciem Maksymilianem Habsburgiem a Zygmuntem III o tron u schyłku XVI wieku. Przez cały wiek XVII ani razu nie skrzyżowaliśmy szabel z katolikami. Natomiast uważam, że jeżeli się obchodzi rok danego człowieka, to ze względu na te jego cechy, które są aktualne i dzisiaj, podobnie jak w przypadku wysuwania kandydatów na ołtarze. Sądzę, że w Kościele dałoby się znaleźć postacie, które odznaczały się większą tolerancją. Sto lat temu, kiedy Polska była jeszcze w niewoli, obok pochwał dla Skargi, pojawiały się głosy krytyczne. Takie teksty na ogół ze względów oportunistycznych publikowano pod pseudonimami, żeby nie wywołać zgorszenia. Stanisław Windakiewicz, wybitny polski humanista i znawca epoki, napisał u schyłku XIX stulecia niedużą książkę o Skardze, która zawierała pewne akcenty krytyczne. Przyjaciele odradzili mu jednak publikacji, i ukazała się dopiero w 1925 roku.

- Jaka była rola Skargi w konfliktach religijnych? Budzi on duże kontrowersje w związku ze stosunkiem do przedstawicieli innych wyznań chrześcijańskich. Zarzuca mu się, że zwalczał protestantyzm i dążył do zjednoczenia kraju pod katolickim sztandarem. Z drugiej strony był też synem swojego czasu, więc chciał raczej nawracać niż tępić, wypowiadał się przeciwko tak zwanej specustawie o karaniu sprawców zamieszek religijnych.

- Czyli przeciwko tak zwanym obwarowaniu konfederacji warszawskiej (1573) ustawami wykonawczymi. Trudno, żeby Skarga miał poglądy takie, jakie zaczęły panować po II Soborze Watykańskim. Ale trzeba równocześnie pamiętać, że wśród katolików byli ludzie, którzy wyznawali bardziej tolerancyjne poglądy. Słynne jest zdanie Jana Zamoyskiego, że odda ramię za to, żeby nawrócić wszystkich prawosławnych, ale „jeżeli wam ktoś będzie krzywdę czynił ze strony katolików, to życie oddam w waszej obronie”. Były wypowiedzi księży – i można z nich ułożyć całą bibliotekę – którzy twierdzili, że Pan Bóg nie chce dopuścić do wyrywania kąkolu przed żniwami, to znaczy wyplenienia herezji przed sądem ostatecznym. Więc i taki nurt istniał w katolicyzmie.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...