Żydokomuna i komunopolonia

Więź 8-9/2012 Więź 8-9/2012

W Europie, w której wielkie procesy cywilizacyjne prowadziły do tworzenia się państw narodowych, Żydzi pozostawali bez swego terytorium – mało tego, byli postrzegani przez innych jako przeszkoda na drodze do uzyskania ich własnych państw narodowych. Wszędzie będąc mniejszością, szukać musieli często dla zachowania własnej tożsamości sojuszników przeciw większości na danym obszarze

 

Tylko pozornie centralnym tematem książki Śpiewaka jest żydokomuna. Tym niemniej wobec toksycznej siły tego stereotypu jest to temat ważny. Trzeba od razu powiedzieć, że wyznawcom tego mitu (z których większość, choć może nie wszyscy, są antysemitami) książka Pawła Śpiewaka dostarczyć może dziesiątków argumentów za antysemickimi przekonaniami. Czytając selektywnie i bez zrozumienia, można istotnie odnaleźć w książce opis szczególnego związku, jaki łączył część społeczności żydowskiej z ruchem komunistycznym.

Autor nie unika wspominania o faktach, które z jakichś powodów mogłyby okazać mu się przydatne w dążeniu do demistyfikacji „żydokomuny”. Jest świadomy powszechnie obecnych i obiegowych argumentów, przekonujących że „żydokomuna” istniała i może istnieje dalej. Pisze więc o stalinowskich oprawcach, podaje dokładne statystyki, nie kwestionując danych takich historyków jak Piotr Gontarczyk. Czytam u Śpiewaka o roku 1968: „Wyjątkowo ohydną, bo służalczą rolę, odegrali oficjalni przedstawiciele polskiego żydostwa. Syjonizm atakowano w «Fołks Sztyme», organie Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów, organizowano «spontaniczne akcje» pośród aktywu żydowskiego w celu potępienia państwa Izrael”.

W innym miejscu można w jego książce przeczytać: „Udział Żydów w ruchu komunistycznym w Sowietach i w Polsce, liczna obecność w służbach bezpieczeństwa, wywiadzie oraz w kontrwywiadzie daje się z trudem, jeśli w ogóle, pogodzić z tym dominującym paradygmatem mówienia o Żydach w diasporze [że istotą żydowskich dziejów jest cierpienie i nauka – dop. KW]. Wskazuje na wymiar odpowiedzialności i winy”.

W istocie jednak Paweł Śpiewak całkowicie obala mit żydokomuny, i to w sposób niepodlegający wątpliwości. Nie oburza on go i jego argumenty nie są moralizowaniem (jak zdarza się wielu anty-antysemitom). Jest świetnym historykiem, który odważnie podejmuje temat zakazany dotychczas dla nauki, a zawładnięty przez brak rozsądku i głupotę.

Śpiewak wie, że jeśli mielibyśmy mówić o żydokomunie, to tak samo winniśmy mówić o „komunopolonii”. Fakt, że Żydzi mieli więcej powodów, by wiązać się z ruchem komunistycznym, nie stanowi ani o tym, że byli jego twórcami, ani o tym, że nie mogli stawać się również jego ofiarami.

Autor w niezwykle przenikliwy sposób opisuje i objaśnia powojenną sytuację w Polsce, kiedy Żydzi stanowią istotną część wyższego aparatu władz i służb bezpieczeństwa. Pokazuje, jak przedwojenny mit nakłada się na nową sytuację (nieproporcjonalna liczba Żydów przy władzy). Wskazuje, że nowe formy antysemityzmu były atakiem na janczarów, a nie na ich dowódców w Moskwie, że beznadziejność i klęska wywołują demona. Pokazuje, jak można wyjaśnić nadreprezentatywność Żydów (o której można mówić tylko wtedy, gdy nie jest ona legendarnym ogólnikiem, lecz jest dokładnie określona na podstawie badań), bynajmniej nie usprawiedliwiając czynów takich ludzi jak stalinowski kat Samuel Morel.

Stosunek do Żydów stanowi bardzo poważny test dla polskiej tożsamości. I wcale nie z powodu oczywistej potrzeby zwalczania antysemityzmu, który najpewniej w Polsce utrzymuje się na średnim europejskim poziomie (co bynajmniej nie stanowi żadnego usprawiedliwienia). Stosunek do Żydów i ich kultury wyznacza w Polsce granicę między zwolennikami państwa ściśle narodowego (choćby nie było to wypowiedziane wprost i nie było skażone nacjonalizmem) a zwolennikami polskiego federalizmu. Polski federalizm to odwoływanie się do wielokulturowości pierwszej Rzeczypospolitej. Ta wielokulturowość obejmuje Ukraińców, Białorusinów, Litwinów, a nawet (choć na wpółmityczny sposób) także Ormian czy polskich Tatarów. W znacznie mniejszym stopniu obejmuje zaś Żydów, którzy traktowani są odrębnie (nawet jeśli z sympatią). Ukraińcy, Białorusini i Litwini opuścili jednak tę, wyobrażoną już tylko, wielokulturową Rzeczpospolitą w XIX wieku wraz z narodzinami nowoczesnych ruchów narodowych. Jeśli z federalizmu dawnej Rzeczypospolitej coś pozostało, czy też pozostawało dłużej, to właśnie związek z Żydami.

Ostatnia część książki Śpiewaka ma charakter bardziej osobisty. Marzec 1968 roku, antysemicka kampania w PZPR i wywołane tym antysemickie nastroje w społeczeństwie były już wielokrotnie opisywane. Paweł Śpiewak patrzy jednak na tę epokę oczami pokolenia, które ją przeżywało. Przywołuje pamięć o postaciach, które doskonale znane są jego i mojej generacji – takich jak Wiktor Woroszylski czy Roman Zimand. To właśnie oni, a nie „stalinowscy kaci” wskazywani byli jako pseudodowód istnienia żydokomuny. Istotnie biografie niektórych z nich (jak np. niewspomnianego w książce Krzysztofa Wolickiego, z którym byłem zaprzyjaźniony, co budziło niechętne uwagi tych, którzy nie mogli zapomnieć mu jego wcześniejszej działalności) były w rozmaity sposób uwikłane w dzieje powojennej komunistycznej władzy. Zarzuty te i wypomnienia czyniono wtedy, gdy osoby te były już w poważny sposób zaangażowane w opozycję antysystemową.

Jeśli ktoś chce pamiętać każdego żydowskiego stalinistę, to będąc konsekwentnym (choć nie jest to konsekwencja godna specjalnej pochwały), winien też pamiętać każdego żydowskiego opozycjonistę – spośród działaczy tego ruchu, który stworzył „Solidarność”, a następnie przyniósł Polsce niepodległość. Jest zadziwiające i godne podziwu, że tak minimalna żydowska społeczność wyłania z siebie tylu dzielnych ludzi niewahających się wziąć udziału w tak ryzykownym przedsięwzięciu, jakim było obalanie komuny.

 

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...