Brytyjski pisarz Evelyn Waugh miał kiedyś stwierdzić, że przeciętny Irlandczyk wierzy tylko w dwie rzeczy ostateczne: piekło i Stany Zjednoczone. To właśnie do tej krainy możliwości masowo emigrowali Irlandczycy w następstwie wielkiego głodu w latach 40. XIX w. „Piekło” można natomiast uznać za symbol tego, jak Kościół katolicki sprawował rząd dusz i umysłów wśród swoich wiernych przez większą część ostatnich 200 lat
Karykaturalne byłoby oczywiście twierdzenie, że w XIX i XX w. w Irlandii biskupi katoliccy posiadali władzę absolutną. Jak się jednak wydaje, kolejne wydarzenia potwierdziły, że była to władza większa, niż było to korzystne czy to dla nich samych, czy dla Ewangelii, do której głoszenia zostali powołani. W tym miejscu nieuchronnie przychodzi na myśl uwaga lorda Actona, że o ile władza demoralizuje, o tyle władza absolutna demoralizuje absolutnie.
Nie byłoby jednak dalekie od prawdy stwierdzenie, że obawa przed wytępieniem była głęboko zakorzeniona w irlandzkim katolicyzmie od czasu kataklizmów w XVI i XVII w., kiedy to rdzenna ludność katolicka spotykała się z brutalnością, była wypędzana do najuboższych części kraju i aby powiązać koniec z końcem, musiała pracować – właściwie jako chłopstwo pańszczyźniane – na ziemi należącej do swoich „cudzoziemskich”, „obcych” panów. Z kolei ta obawa prawdopodobnie w dużym stopniu ukształtowała postawę cechującą w ostatnich stuleciach irlandzkich biskupów katolickich, dla których priorytetem, jak się wydaje, stało się przetrwanie i umocnienie. Innymi słowy, nie wolno było nigdy więcej dopuścić, by groźba zagłady wróciła. Co więcej, podczas tzw. ucieczki hrabiów w roku 1607, najbardziej wpływowa część katolickiej arystokracji w Irlandii zbiegła na kontynent europejski, by już nigdy nie powrócić – szukała ona sprzymierzeńców w próbie odbicia swych ziem w przyszłości, co okazało się bezowocne. W efekcie Kościół katolicki stał się de facto jedyną reprezentującą rdzenną ludność instytucją, która starała się dopilnować, by koszmar z XVI i XVII w. nie powrócił. Dlatego stworzenie warstwy świeckiej mogącej przewodzić społeczeństwu stało się nadrzędnym celem stojących na czele Kościoła katolickiego biskupów, którzy od momentu emancypacji katolików usiłowali czuwać nad procesem przejścia od przetrwania do rozwoju i umocnienia.
W tej sytuacji istotną kwestią stała się edukacja i w równym stopniu nadzór nad nią. Nie chodziło tu jednak o edukację rozumianą jako poszukiwanie sensu życia czy punkt wyjścia do polepszenia jakości ludzkiej egzystencji – takie luksusy były instynktownie odrzucane, gdyż odwracały uwagę od bardziej pilnych zadań szkoły jako narzędzia w walce o przetrwanie. Wykształcenie rozumiano domyślnie jako środek do zdobycia pozycji i wpływów społecznych, gospodarczych i w końcu politycznych. Kolejne nieszczęście, które dotknęło rdzennych Irlandczyków w postaci wielkiego głodu w połowie XIX w., jedynie wzmocniło takie postawy.
Dobrze obrazuje je reakcja irlandzkich biskupów, gdy tuż po wielkim głodzie przybył na wyspę John Henry Newman, snując idealistyczne plany utworzenia katolickiego uniwersytetu, w którym kultywowano by życie umysłowe, niemalże wyłącznie dla niego samego. Choć przybył na zaproszenie biskupów, jego propozycję potraktowali oni w najlepszym razie pobłażliwie, a w najgorszym oschle. Uczelnia ufundowana przez Newmana wciąż istnieje i kwitnie jako University College Dublin (UCD), ale jego marzenie nigdy się nie spełniło. Istotnie wydaje się, iż niedawne próby dopatrzenia się przez władze uniwersyteckie jakiegoś rzeczywistego związku między fundacją Newmana a obecną instytucją wynikały jedynie z chęci przyciągnięcia amerykańskich sponsorów magią nazwiska fundatora i nie miały uzasadnienia w wyraźnej ciągłości historycznej.
Próba zrozumienia kontekstu, w którym katolicyzm stał się istotną siłą polityczną w dziewiętnastowiecznej Irlandii, nie oznacza w żadnym wypadku umniejszania wad katolickiego kierownictwa w ostatnich stuleciach. Nie chodzi bowiem o to, że „tout comprendre, c’est tout pardonner” (wszystko zrozumieć to wszystko przebaczyć). Równie nieuprawnione byłoby jednak stwierdzenie za Nietzschem , że „tout comprendre, c’est tout mépriser” (wszystko zrozumieć to wszystkim wzgardzić). Wątpliwą wartość ma mądrość post factum, jeśli sprowadza się do osądzania ludzi, którzy borykali się z niezmierzonymi siłami historii, zarówno w świecie zewnętrznym, jak i wewnątrz siebie samych.
Brytyjski pisarz Evelyn Waugh miał kiedyś stwierdzić, że przeciętny Irlandczyk wierzy tylko w dwie rzeczy ostateczne: piekło i Stany Zjednoczone. Te ostatnie odegrały istotną rolę w nowożytnej historii Irlandii. To właśnie do tej krainy możliwości masowo emigrowali Irlandczycy w następstwie wielkiego głodu w latach 40. XIX w. Ameryka miała również wpływ na brytyjską politykę wobec Irlandii przez większą część wieku XX. „Piekło” można natomiast uznać za symbol tego, jak Kościół katolicki sprawował rząd dusz i umysłów wśród swoich wiernych przez większą część ostatnich 200 lat. Zbyt często ci ostatni zmuszani byli do paraliżującego posłuszeństwa groźbą wiecznego potępienia, jeśli sprzeciwią się prawu ustanowionemu przez Kościół. W rezultacie na wyższych szczeblach hierarchii kościelnej – czy wręcz gdziekolwiek indziej w irlandzkim katolicyzmie – rzadko kiedy miało szansę zrodzić się krytyczne i przede wszystkim samokrytyczne nastawienie, co jest paradoksalne w kontekście całego nacisku, który Kościół kładzie na rachunek sumienia i wyznanie grzechów.
Dogmatyczne wprowadzanie wiary katolickiej, oparte na władzy i ocierające się o arogancję czy nawet despotyzm, przyniosło przykre skutki, które stały się boleśnie widoczne w ostatnich 20 latach, o czym świadczą litanie pytań i oficjalne raporty zlecane przez rząd. Rzuciły one światło na krzywdy wyrządzane dzieciom w kontrolowanych przez Kościół instytucjach, okrucieństwa seksualne popełniane przez niektórych katolickich księży i braci wobec osób słabych, którymi mieli obowiązek się opiekować, czy wreszcie poważne zaniechania obowiązków duszpasterskich przez urzędników kościelnych posiadających wiarygodne informacje o tych przestępstwach, nie robiących jednak nic albo w sposób czynny je ukrywających.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.