Niejeden stwierdzi, że "Miłość" to tytuł banalny. Ale czy można było inaczej ten film zatytułować? Wychodzimy z kina porażeni, ze ściśniętymi gardłami.
Ksiądz W ich związku minął już czas wielkich uniesień, jednak jest w Miłości scena, kiedy Anna – już na wózku inwalidzkim – przerywa nagle obiad i prosi, żeby mąż przyniósł jej album z fotografiami. Oglądając zdjęcia z lat młodości, Anna mówi: „Piękne”. „Co takiego?” – pyta Georges. „Życie, takie długie”.
Kobieta Takie wzruszające sytuacje sąsiadują jednak z innymi, w których o wiele trudniej znaleźć tę jasną stronę, pomimo że Georges w naturalny sposób stara się o to. Ale trudno się też dziwić, że np. Anna, która nieświadomie zmoczyła się w nocy, czuje upokorzenie i gniew na samą siebie.
Ksiądz Przekraczamy kolejne granice dramatu – choroba Anny pogłębia się. Razem z Georges’em przechodzimy przez dalsze etapy paraliżu kobiety i jej nieustannie postępującej niedołężności. Georges coraz częściej nie potrafi sprostać tej sytuacji, obiecał jednak żonie, że nie odda jej do szpitala.
Kobieta Ale nie może sprostać głównie dlatego, że nie jest w stanie ulżyć po głębiającemu się cierpieniu Anny. Oczywiście, że Georges jest zmęczony – stan Anny pogarsza się, a żona dodatkowo coraz częściej nie chce z mężem współpracować, zachowuje się, jakby chciała przyspieszyć swoją śmierć. Georges jednak wiernie przy niej trwa, pielęgnuje ją z podziwu godną cierpliwością i empatią.
I znowu Haneke jest tu do bólu szczery: złamana chorobą Anna nie przypomina tej z pierwszych scen filmu – kobiety pełnej dyskretnej elegancji, wdzięku, prowadzącej profesjonalną rozmowę na temat techniki gry na fortepianie i słusznie komplementowanej przez męża. Choroba degraduje Annę fizycznie, chyba też intelektualnie – i Haneke to wszystko pokazuje. Nie epatuje cierpieniem, po prostu oddaje mu głos.
Ksiądz Chciałbym, żeby Miłość zobaczyło jak najwięcej młodych ludzi, którzy właśnie przysięgają sobie wierność, uczciwość i że pozostaną razem aż do śmierci. Nawet Eva, córka Anny i Georges’a – która przecież kocha rodziców – nie potrafi zrozumieć, dlaczego ojciec upiera się i nie chce umieścić matki w szpitalu. Przekonuje, że w dzisiejszych czasach muszą być jakieś środki, które pomogą w cierpieniu, przynajmniej częściowo.
Kobieta Eva wydaje się nie rozumieć, że najlepszym lekarstwem, jakie można zaaplikować Annie, jest czuła obecność bliskiej osoby. A może Eva po prostu nie chce dopuścić myśli, że matka umiera? Szpitalne procedury oznaczają walkę o życie, a to, co robi Georges, to towarzyszenie żonie w umieraniu. Na tym również polega niezwykłość bohatera Trintignanta – on nie żyje w złudzeniach, ma odwagę stawić czoła prawdzie, że Anna umiera. A i to nie wszystko – Georges cierpi z powodu odchodzenia żony i dręczącej ją choroby, ale jego ból schodzi na dalszy plan – w centrum uwagi znajduje się żona, bo to ona złamana jest chorobą, to ona umiera.
Ktoś ze znajomych opowiadał mi o pewnej niezwykłej lekarce z hospicjum, która w sytuacji, kiedy organizm terminalnie chorego pacjenta wyłącza swoje kolejne funkcje, a jego bliscy domagają się, żeby niejako na siłę zmuszać ten organizm do życia, ma zwyczaj delikatnie sugerować, aby bliscy skoncentrowali się teraz na samym chorym, żeby podarowali mu przede wszystkim swoją pełną miłości obecność. Nie wszyscy potrafią to usłyszeć, ale zdarzają się tacy, którzy przyjmują tę podpowiedź. To niezwykłe, że Georges nie potrzebuje takich podpowiedzi – on wie.
Ksiądz Georges wie, bo jest bardzo blisko Anny. Zachowują ze sobą kontakt do samego końca, także wtedy, gdy sparaliżowana Anna może już tylko z wielką trudnością skandować poszczególne sylaby słów – Georges dla uprzyjemnienia tego wyczerpującego żonę ćwiczenia skanduje z nią słowa piosenki o tańczących na moście w Avignon. Być może to ich ulubiona albo z jakichś powodów ważna dla obojga piosenka.
Kobieta Miłość opowiada o umieraniu i o trwaniu przy kochanym człowieku w jego odchodzeniu w śmierć. I o odwadze tego trwania. Wydaje się, że Anna chciałaby mężowi tego doświadczenia oszczędzić, w pewnym momencie usiłuje nawet wymóc na nim obietnicę, że pomoże jej umrzeć. On jednak chce troszczyć się o nią w chorobie do końca, być przy niej aż do śmierci – to dla niego oczywista konsekwencja ich wspólnego życia. I znowu twórca Miłości nie ułatwia sytuacji ani swoim bohaterom, ani nam widzom. Bez względu bowiem na to, jak byśmy się starali, nie wejdziemy przecież w ból drugiego człowieka. Ten ból nas rani, nie możemy jednak sprawić, że przecierpimy go w imieniu tego, który go doświadcza. O tym w Miłości również opowiedziano i pokazano, jak odwaga towarzyszenia kochanemu człowiekowi w umieraniu kruszeje pod wpływem cierpienia umierającego.
Dzieło Hanekego jest również mocnym dowodem na to, jak ważna w życiu człowieka jest sztuka i jak sztuka potrzebna jest teologii, być może są to nawet bliźniacze siostry. Nie zamierzam dowodzić, że Haneke podejmuje w swoim filmie treści teologiczne – nawet jeśli niektórzy je w nim odnajdą, to artysta zapewne ich tam nie umieścił. Uprawia on jednak sztukę na tak wysokim poziomie, tak bezkompromisowo poszukuje prawdy o człowieku, że najistotniejsze kwestie natury filozoficznej czy teologicznej pojawiają się w jego dziełach w sposób samoistny. Nie stanowią one jednak wykładni konkretnej doktryny religijnej czy kierunku filozofii. Istnieją w filmie Hanekego jako wartości stanowiące o istocie człowieczeństwa, z którymi bohaterowie muszą konfrontować się w swoim osobistym doświadczeniu.
U Hanekego kluczowe pytania natury etycznej wplecione zostają w pojedynczy ludzki los. Jego Miłość to śmiała propozycja wejścia w samo centrum miłości, czyli… w ranę. Bo „Prawdziwa miłość – jak mówi Wiesław Myśliwski w Traktacie o łuskaniu fasoli – jest raną. I tylko tak ją można odnaleźć w sobie, gdy czyjś ból boli człowieka jako jego ból”. Może więc uprawniona jest nadzieja, że jeśli czyjś ból boli mnie tak jak tego, który cierpi, to staje się rodzajem mostu, prowadzącego nas do siebie nawzajem?
Ksiądz Dla mnie takim mostem w przypadku bohaterów Miłości – zresztą niejedynym – jest moment, kiedy Georges prowadzi do łazienki dotkniętą już częściowym paraliżem Annę, która powłóczy nogami, dosuwając jedną stopę do drugiej, milimetr po milimetrze. Ich uścisk wymuszony niepełnosprawnością kobiety to jedna z najpiękniejszych scen miłosnych w kinie.
Katarzyna Jabłońska, ks. Andrzej Luter
Miłość / Amour – scen. i reż.: Michael Haneke, zdj.: Darius Khondji, scenografia: Jean-Vincent Puzos, montaż: Nadine Muse, Monika Willi, Francja/Niemcy/Austria 2012 r., 127 min., dystrybucja: Gutek Film.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.