To spotkanie, zdaniem najgłośniejszych uczestników polskiej debaty publicznej, nie powinno się odbyć. Katolicki ksiądz nie powinien rozmawiać z osobą, która publicznie zadeklarowała swój ateizm, ateista nie powinien rozmawiać z katolickim księdzem. Granice sporu powinny być jasno wytyczone, barykad nie wolno opuszczać. Niemożliwe? Nie u nas!
Ks. Andrzej Draguła: Kościół odgrywa o wiele mniejszą rolę społeczną niż niegdyś. Nie jest to zresztą tylko polska specyfika – mówimy o zjawiskach światowych, które socjologowie nazywają dezinstytucjonalizacją wiary. Ludzie mówią, że mają osobistą relację z Panem Bogiem, niekoniecznie muszą ją realizować za pośrednictwem Kościoła. Instytucja jest im coraz mniej potrzebna.
Ale przyznam szczerze, że w naszej dyskusji mnie ten problem mniej interesuje, bo są rzeczy o wiele bardziej fundamentalne niż Kościół. Za rzadko rozmawiamy ze sobą o Bogu, a za często o Kościele. To jest tak, jakby małżonkowie rozmawiali nie o swojej miłości, tylko o teściach. Chciałbym więc wrócić do tej religii, do wiary, o której mówiła Maria. Myślę, że stwierdzenie „pogańska” jest za mocne. Może raczej: „bardzo pierwotna”?
Maria Peszek: Gdy byłam małym dzieckiem, między drugim a ósmym rokiem życia, mieszkaliśmy w Łodzi i tam mieliśmy nianię – bardzo prostą osobę z prawdziwej wsi, a ja i mój brat spędzaliśmy na tej wsi mnóstwo czasu. Bardzo duża część tego, kim jestem, moja zmysłowość, postrzeganie natury, bierze się z tych doświadczeń. Religijność tamtejszych kobiet nazywam pogańską, bo mieszały się w niej obrzędy kultu maryjnego z taką kobiecą wspólnotą pierwotną. Spotykałyśmy się w kapliczce, gdzie jednak tak naprawdę nikt się nie modlił, tylko te baby siadały obok siebie w cieple spódnic, zaklętego kręgu, bardzo zmysłowego, kobiecego. W majestacie Matki Bożej jadło się ciasto, piło wino, gadało o facetach. Pokazywało biust, plotkowało o seksie, mówiło, jak sobie zrobić chłopca, a nie dziewczynkę. Dla mnie to było przerażające, ale też niesamowicie wciągające. I te wszystkie cykle na wsi, świniobicie, wozy krwawych kiełbas, chyba ważniejsze niż Wielki Piątek, bo generalnie to się działo przed Wielkanocą. I mnóstwo zmysłowości. Ale też piękna.
Ks. Andrzej Draguła: Zastanawiam się, czy tam rzeczywiście był Bóg, bo mam wrażenie, że chyba nie do końca chodziło o Boga wiary.
Maria Peszek: Jestem pewna, że był, nawet jeśli to nie był taki Bóg, do jakiego jesteśmy przyzwyczajeni. W każdym razie spełniał swoją rolę.
Ks. Andrzej Draguła: O jakiego Boga nam chodzi?
Maria Peszek: Skutecznego. Tamten Bóg czy tamta Matka Boska, ta figurka czy obraz, który chodzi po wsi i my za nim, tak naprawdę stwarzały pretekst, by jeść, pić, być razem w cieple. Ten Bóg, czy to bóstwo było skuteczne, bo dawało poczucie bezpieczeństwa, wspólnotę. Była w tym aura duchowości, tylko że to była duchowość pogańska.
Ks. Andrzej Draguła: Mówisz o zjawisku głębokiego przemieszania różnych warstw. Bardzo pierwotnej warstwy religijnej, jakichś warstw kulturowych, ludowych, quasi-magicznych, które się łączyły jeszcze z opowiadaniami o duchach mieszkających w lesie. Religia wyniesiona z domu i wiara przyniesiona z Kościoła nakładały się na ludowe przekazy. Pamiętam z własnego dzieciństwa, jak mówiono o zmarłym gospodarzu, który przychodził w nocy konie bić – takie historie były opowiadane wieczorami, późną jesienią po chatach, gdzie ludzie się ze sobą schodzili. Duchy, magia – zaklinanie i odbieranie mleka krowie – to się ludziom łączyło z wiarą katolicką. Dotykało konkretnych, zmysłowych, codziennych doświadczeń. To nie była religia wyabstrahowana – funkcjonowała w ludziach bardzo dobrze.
Ale z osobową wiarą w Boga to ma często niewiele wspólnego. To raczej takie oddolne wołanie, w którym objawia się bardzo silna potrzeba Boga skutecznego – jak to ładnie nazwałaś – czyli Boga, który daje poczucie wspólnoty, który działa, pomaga, przychodzi, kiedy się Go wzywa. Często ta religijność bazuje właśnie na doświadczeniach magicznych wieku dziecięcego. Co się jednak dzieje, kiedy przychodzi wiek używania rozumu? Najczęściej człowiek się z takim Bogiem żegna. I dobrze, gdyż to nie jest Bóg dojrzałej wiary człowieka, do której teraz trzeba dorosnąć.
Dramat młodych ludzi polega często na tym, że porzucają ten okres religijności połączonej z poczuciem bezpieczeństwa, opieką, i nie mogą się odnaleźć w żadnym innym. W Twoich piosenkach usłyszałem, że porzuciłaś Boga, który nie przyszedł wtedy, kiedy Go prosiłaś.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.