Dziennikarka telewizyjna opowiada mi, jak w kilka chwil po świętokradczym ataku na Jasnogórską Ikonę zjawia się z kamerą na Jasnej Górze. Zadziwia ją jakaś złowroga cisza, która sprawia, że zazwyczaj gwarny klasztor wygląda, jakby skamieniał. Drzwi Kaplicy Cudownego Obrazu zamknięte, pilnuje ich straż jasnogórska. Wokoło wstrząśnięte, szczerze zmartwione twarze. W tej chwili o ataku na Ikonę wiedziała już cała Polska, to informacja numer jeden, ale w ten chłodny grudniowy poranek na Jasnej Górze jest to przede wszystkim trudny moment dla samych zakonników – stróżów tego miejsca
Podprzeor Jasnej Góry o. Sebastian Matecki wszedł do Kaplicy kilka minut po zamachu. Po niespotykanym w tym miejscu zamieszaniu i niepokoju czuł, że coś się stało. Spojrzał na ołtarz i, wstrząśnięty, dostrzegł czarną farbę na szybie chroniącej Obraz. Było jej tak dużo, że zasłaniała Ikonę.
– Byłem zszokowany. Uderzył mnie kontrast z poprzednim dniem, gdy wierni przyszli z białymi kwiatami i w tym samym miejscu, w Kaplicy Cudownego Obrazu, rozpoczynała się procesja do figury Niepokalanej na placu jasnogórskim. A teraz cały ołtarz…, całe otoczenie zbryzgane zostało obrzydliwą czarną farbą. Ta chaotyczna czerń w kontraście z bielą kwiatów wydała mi się ogromnie symboliczna – walka sił ciemności z Bożą światłością.
Kim są opiekunowie Jasnej Góry?
W klasztorze dzień jak co dzień. Chociaż zimą znacznie tu spokojniej.
Po świętokradczym czynie nie ma już śladu. Ludzie modlą się przed Cudownym Obrazem, odprawiane są Msze św. Wszystko wróciło do normy, ale – jak przyznaje jasnogórski Podprzeor – paulini są teraz znacznie bardziej czujni.
Jasna Góra to dla nich miejsce niezwykłe i specjalne. Każdy paulin nosi w sercu Jasną Górę. Tutaj znajduje się najcenniejszy skarb – Ikona Matki Bożej. Tutaj mieści się ich Dom Generalny. To serce zakonu.
– Jasnej Górze każdy z nas oddał część swojego życia – mówi o. Sebastian Matecki i parafrazuje słowa bł. Jana Pawła II, że Jasna Góra stała się niejako charyzmatem paulinów.
Co oznacza charyzmat jasnogórski dla zakonu, który działa w Europie, w Ameryce, w Afryce, w Australii?
– Oznacza, że prowadzimy ludzi do Boga za pośrednictwem Maryi. Mówimy: przyjmijcie, weźcie Matkę Bożą do swojego życia, tak jak niegdyś uczynił to św. Jan Apostoł, trzymajcie się Jej i Ją naśladujcie – wyjaśnia Ojciec Podprzeor. – W naszym zakonie to przyjęcie Maryi do swego życia jest czymś oczywistym, naturalnym. Czujemy się zakonem maryjnym, tak równiż jesteśmy postrzegani w Kościele. Często biskupi, zapraszając nas do posługi w swoich diecezjach, pragną powierzyć nam opiekę nad lokalnymi sanktuariami maryjnymi. Nie jesteśmy więc już kojarzeni z pustelnikami, choć nadal nimi w jakiś sposób pozostajemy…
Co z tą pustynią?
O. Sebastian Matecki mówi, że każdy paulin ma w sercu wyciśnięte znamię pustyni, wyrażone w dewizie: „Solus cum Deo solo”, jako dziedzictwo wielkiej duchowości i świętości ojca i patrona zakonu – św. Pawła Pierwszego Pustelnika, który znakomitą większość, bo aż 90 lat, swego długiego życia spędził na pustyni egipskiej, sam na sam z Bogiem.
Gdziekolwiek paulin pracuje – czy w sanktuarium, które odwiedza co roku ponad 3,3 mln ludzi, czy w małym klasztorze – wszędzie usiłuje rozwijać w sobie ten wspaniały ideał życia w kontemplacji Boga, przy równoczesnym otwieraniu się na potrzeby współczesnego człowieka.
Dlaczego ludzi ciągnie do pustelników?
– Tak było przed wiekami i tak jest teraz – mówi o. Matecki. Ludzie zbyt mocno zanurzeni w sprawach doczesności i materialnego życia, niejednokrotnie taką formą egzystowania zmęczeni, często poszukiwali miejsc, które pociągały odmiennością, prostszym, ale sensowniejszym życiem; poszukiwali ludzi reprezentujących inną rzeczywistość: Bożą, nadprzyrodzoną, napełnioną Bożą mądrością i pokojem.
Mnich musi pamiętać, że choćby na pustelni, w klauzurze, w odosobnieniu – nie żyje dla siebie, ale – jak uczy św. Paweł – „w życiu i w śmierci należymy do Pana”. I ta przynależność do Pana to również dzielenie się Chrystusem z drugimi, to duch apostolski: trzeba wychodzić do ludzi, by nieść im Chrystusa i Dobrą Nowinę, Jego miłosierdzie.
Charyzmat
– Każda rodzina zakonna, niezależnie od właściwych sobie charyzmatów, opiera swoje działanie na dwóch współrzędnych zasadach: „Ora et labora” – Módl się i pracuj. To nie tylko dewiza benedyktyńska, choć stamtąd wypłynęła. Tak się dzieje w każdej wspólnocie podejmującej życie zakonne – zarówno tej czysto kontemplacyjnej, jak i bardzo aktywnej duszpastersko czy też podejmującej inne, właściwe sobie formy działalności – wyjaśnia o. Matecki. – Cechy naszej paulińskiej duchowości to wspomniane wcześniej kontemplowanie Boga w samotności oraz umiłowanie modlitwy, zwłaszcza liturgicznej, pracowite i ubogie życie połączone z praktyką pokuty, szczególny kult Bogarodzicy oraz gorliwość apostolska uwrażliwiona na znaki czasu i potrzeby Kościoła (por. Konstytucje Zakonu art. 3).
Modlitwa i gorliwość
Paulini wychodzą do ludzi z całym swym charyzmatem, w którym modlitwa i kontemplacja zajmują znaczące miejsce. Szukają i pielęgnują owo sam na sam z Bogiem, by podołać ogromowi pracy duszpasterskiej, z której trzeba się wywiązać, która w różnych formach wypełnia każdy dzień ich zakonnego życia. Zakon pauliński, podejmując posługę duszpasterską zarówno w sanktuariach, jak i w parafiach, pragnie sprostać rozmaitym wyzwaniom dzisiejszego czasu.
– Nasze Konstytucje gwarantują pewien luksus: nawet w czasie najbardziej intensywnych zadań musi być miejsce na modlitwę. To obowiązek i przywilej zarazem. Aby dawać Pana Boga braciom i siostrom, do których wychodzimy z posługą, sami musimy być z Nim zjednoczeni i Nim napełnieni. Dlatego też ważnym problemem pozostaje zachowanie równowagi między działalnością a modlitwą formującą nas, nasze wnętrza, nasze postawy – mówi Ojciec Podprzeor.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.