„Pogotowie duchowe” stworzyło trzech kapłanów. Dziś jest ich kilkudziesięciu – w Polsce a także w USA i Europie (Bułgaria, Litwa, Włochy, Francja, Holandia, Irlandia, Wielka Brytania, Niemcy, Szwecja).
Pomysł zrodził się w głowie o. Benedykta Pączki, kapucyna. Idea jest banalnie prosta – kapłani podają numery telefonów lub maile, pod którymi czekają na pytanie ze sprawami duchowymi czy moralnymi. Na głównej stronie serwisu www.pogotowieduchowe.pl jest mapa Polski z podziałem na województwa (osobna dla Polonii za granicą); zielona lampka sygnalizuje, że w danym momencie dyżuruje któryś z kapłanów.
– Tak bardzo się cieszę, kiedy osoby dzwoniące, słuchają naszych rad i wkraczają na drogę powrotu do Boga. Cieszę się, że pomimo nieraz ciężkich spraw, ktoś bierze telefon dzwoni i pyta – co mam robić, czasem anonimowo czy z zastrzeżonego numeru. Cieszę się i dziękuję Bogu za nich właśnie – bo biorąc telefon już wygrywają – szukając wyjścia. Przegrywa ten, kto zostaje sam z zapewnieniem szatana: „sama muszę sobie pomóc”, „dla mnie nie ma już pomocy”, „nie ma już wyjścia” – napisał w jednym z świadectw o. Benedykt Pączka, pomysłodawca „Pogotowia”.
Nie ma pytania czy problemu, z którym nie można by się zwrócić do „Bożych Ratowników” – tak mówią o nich ci, którzy skorzystali z ich pomocy. Jeżeli sami nie będą w stanie udzielić oczekiwanego wsparcia, to skontaktują z innym kapłanem lub specjalistą – wypracowali już wspólną sieć kontaktów do egzorcystów, psychologów czy terapeutów. Z pomocy może skorzystać każdy bez wyjątku – od biskupa po bezdomnego. Bo „kapłan jest jak Tesco – 7 dni w tygodniu, 24 godziny na dobę otwarty na człowieka”. To porównanie jednego z kapucynów, które legło u podstaw „Pogotowia duchowego” zobowiązuje.
Święcenia mam przez całą dobę
O inicjatywie www.pogotowieduchowe.pl opowiada zaangażowany w dzieło o. Grzegorz Kramer, jezuita.
– Co skłoniło Ojca do tego, żeby zaangażować się w „Pogotowie duchowe”?
– Jestem księdzem. To dla mnie oczywiste, że czas, który mam, nie jest moim czasem. Wiem, że to brzmi wzniośle, ale tak jest.
– Dużo telefonów odbiera Ojciec w czasie jednego dyżuru?
– Kilka. Nie jest to jakaś gorąca linia. Idea jest taka, żeby próbować doprowadzić do spotkania face to face, a telefon ma być tylko początkiem konkretnej rozmowy. Mnie się to udaje. Wprawdzie nie zawsze jest taka potrzeba, ale już było kilka dobrych spotkań, choćby tutaj w rozmównicy czy w kościele w konfesjonale. Nie chcemy tych ludzi zostawić samych, tylko potem jakoś ich prowadzić, np. w kierownictwie duchowym.
– A co jeżeli ktoś nie jest z miejscowości, w której mieszka dyżurujący kapłan?
– Ksiądz może nawet dojechać. Nie wiem, czy to się sprawdza w praktyce, bo ja tego jeszcze nigdy nie robiłem. Są miejsca, gdzie rzeczywiście bardzo trudno kogoś znaleźć – są rejony, gdzie albo jeszcze ta akcja nie jest rozpropagowana, albo rzeczywiście jest problem z księżmi.
– Z jakimi problemami ludzie dzwonią?
– Od prostych pytań, czy zjedzenie w piątek kawałka mięsa jest grzechem, poprzez szukanie kierownictwa duchowego, spowiedzi, po poważniejsze problemy psychologiczne i wątpliwości natury duchowej. Zdarzają się też sprawy z pogranicza prawa kanonicznego, np. związane z małżeństwem. Czasem dzwonią też księża prosząc o pomoc, szukając duchowego wsparcia. To co możemy oferować ludziom jest bardzo szerokim wachlarzem pomocy – od banalnych problemów, po bardzo poważne, kiedy musimy odwołać się do pomocy specjalistów, czasem egzorcystów.
Są też pytania o drogę życiową, nie tylko do życia zakonnego, ale też do małżeństwa czy do seminarium. Wtedy takich ludzi trzeba odesłać do kontaktu z żywym człowiekiem.
– Pomagacie przez telefon rozeznać powołanie?
– Przez telefon nie da się rozeznać powołania. Św. Ignacy mówił, że pomoc w tej sprawie ma polegać na tym, żeby zniechęcać. Mówiąc prościej chodzi o to, żeby intencje oczyścić jak najbardziej przed wstąpieniem, żeby później w nowicjacie czy dalszej formacji rozeznawać już bardziej dojrzale, bardziej świadomie, na głębszym poziomie.
– Czy to, że kapłan ma być stale dostępny jest jakimś nowym odkryciem?
– Czy to jest odkrycie tego stulecia, posoborowe czy przed-, nie wiem kompletnie. Wydaje mi się to czymś naturalnym, że ksiądz jest obecny, dostępny, że nie jest „od do”. My, jezuici jesteśmy wychowywani w takim duchu, że święcenia nie są celem w naszej formacji, ale są kolejnym środkiem, który otrzymujemy od Kościoła, od Pana Boga do tego, żeby służyć. Po to mam święcenia przez całą dobę, żeby w miarę możliwości z nich korzystać. Nie jest to dla mnie żaden heroizm, że czasami w nocy odbiorę telefon z jakimś błahym pytaniem. Mnie mogłoby się wydawać, że można by z tym poczekać do rana, ale dla kogoś było to bardzo ważne.
Rozmawiał Przemysław Radzyński
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.