O tym, że walka duchowa to nie depresja, a odczuwanie bólu nie musi oznaczać cierpienia, a także o największym dramacie, czyli braku zdolności widzenia kl. Michałowi Tomace SCJ opowiada jezuita, o. Mieczysław Kożuch – duszpasterz, rekolekcjonista i kierownik duchowy.
Co tak naprawdę kryje się pod pojęciem walki duchowej?
Cieszę się z poruszanego przez nas tematu, bo dotyczy on samego serca życia. Życie bowiem można wygrać lub przegrać. Wygranie lub porażka nie dotyczą tylko dzieciństwa, wieku młodego, ale całego naszego bytowania. Niestety, życie można przeżyć byle jak… Oto cena naszej wolności! Można oczywiście walczyć na różnych płaszczyznach – ekonomicznej, społecznej czy innej, ale nas interesuje płaszczyzna duchowa. Duchowo też można wygrywać lub przegrywać. Ucieszmy się, że Pan Jezus tak często przypomina nam, że jest On samym miłosierdziem – tak bardzo jest to nam potrzebne, gdy grzeszymy, a potem zniechęcamy się. Walka duchowa to podejmowanie trudu, by być coraz bliżej Jezusa, pełniąc nasze obowiązki, realizując naszą misję. Tak trudno pogodzić się, gdy tą misją jest choroba i cierpienie…
Czy ze ściśle psychologicznego punktu widzenia jest coś takiego jak walka duchowa?
Walka na poziomie duchowym łączy się z całą osobowością człowieka; także z poziomem emocjonalnym, psychicznym. Duch i psyche (sfera psychiczna) to dwie różne płaszczyzny, które jednak są ściśle w nas złączone. Bóg w walce o bycie człowieka z Nim może pominąć naszą emocjonalność, nasze zranienia, ale zwykle tego nie robi. Pomaga nam, wlewając w nasze serca nadzieję i pokój. Nie usuwa przeszkód, ale na różne sposoby pomaga je pokonać.
Czy jest jakaś różnica pomiędzy walką duchową a „popularną” dziś depresją?
I to wyraźna! W depresji człowiek się poddaje, brakuje mu chęci, jest płaczliwy, czasem pojawiają się u niego myśli samobójcze. W walce duchowej mimo bólu, cierpienia, pomyłek osoba może się rozwijać, robi postępy, nie traci sensu, dojrzewa, jest w relacji… Depresja zawsze łączy się z izolacją.
Co oznacza „bycie w relacji”?
Człowiek ze swej natury pragnie być w głębokiej relacji z kimś; nie wystarczy mu tylko posiadanie rzeczy materialnych, dobre samopoczucie czy bycie jednym z wielu. I choć potrzebujemy chleba i wody, wygody, spokoju oraz ludzi, to serce człowieka sięga stale wyżej, chce przekroczyć to, co widzialne i wymierne. Święty Augustyn wyraził to bardzo syntetycznie i genialnie zarazem: „Niespokojne jest serce człowieka, dopóki nie spocznie w Tobie, Panie”. Spocząć, to spotkać się i być z Panem Bogiem. Szukając tego, co przemija, ostatecznie człowiek szuka Boga. Oczywiście na tej drodze muszą być trudności – taka jest nasza dola na tej ziemi po grzechu pierworodnym – o Boga trzeba walczyć.
„Ale nas zbaw ode złego”. Czy szeroko rozumiane zło, trudności, walki i konflikty wewnętrzne zsyła na nas Bóg?
Rozróżnia się wolę Bożą i dopust Pana Boga. Wola Boża jest wtedy, gdy Bóg dla naszego dobra zsyła na nas jakieś cierpienie, próbę, a dopust, gdy On godzi się na to, co się dzieje, a co jest naturalną konsekwencją ludzkiego działania. Jeśli człowiek nietrzeźwy śpi na mrozie, to konsekwencją jest to, że odmrozi sobie np. ręce. Stąd tak ważne jest, byśmy byli dojrzali i byśmy nie ulegali naszym niskim potrzebom.
Nasze czasopismo jest dedykowane osobom chorym. Czy w swoim doświadczeniu pomagania innym spotkał się Ojciec z problemem walki duchowej u osób chorych?
Może ta walka duchowa właśnie w chorobie, w cierpieniu jest najtrudniejsza? Człowiek najbardziej cierpi, gdy traci wzrok. Cierpienie tak często zaciera przed nami wszelkie perspektywy. Walka duchowa w chorobie, w cierpieniu to walka o widzenie! O sens tego, co niejako na nas spadło! Jak wielką tajemnicą jest fakt, że Pan Jezus mógł nas zbawić na wiele sposobów, a jednak zgodził się na straszliwą śmierć krzyżową, na śmierć haniebną i pełną cierpienia. Ten fakt może nam pomóc w odkrywaniu sensu cierpienia.
Warto tu przytoczyć jeden przykład. Pewien ksiądz odwiedzał osoby chore. Pośród nich znajdowała się samotna, bardzo schorowana kobieta. Była jednak pełna pokoju, życzliwości, ba – radości. Podczas jednej z wizyt kapłan chciał usiąść przy jej łóżku, a ponieważ dość słabo słyszała, zamierzał usiąść tuż przy głowie. Ona zaprotestowała: „Proszę, niech ksiądz tutaj nie siada. Proszę tam usiąść”. Taborecik, na którym chciał się usadowić, był pięknie przystrojony serwetką. „Wie ksiądz, na tym taboreciku siada Pan Jezus – powiedziała – zapraszam Go i z Nim rozmawiam. Przez wiele godzin mówię Mu o wszystkim. On jest ze mną, tutaj siada. Ja Go nie widzę, ale jestem pewna, że gdy Go zapraszam, to przychodzi i mnie uważnie słucha” – dodała. Ów kapłan zaświadcza, że kiedyś, gdy przyszedł do niej, zastał ją nieżywą; jej głowa leżała na owym pięknie przystrojonym taboreciku.
A jak z problemami związanymi z walką duchową mają radzić sobie osoby samotne, często już w podeszłym wieku? Jaką rolę odgrywają tutaj takie czynniki jak rozmowa czy życie sakramentalne?
Wyżej wspomniany przykład trochę przybliża tę tematykę. Człowiek nie jest aniołem, czystym duchem – ma związane z życiem cielesnym potrzeby. Stąd każdy czeka na ludzką pomoc, a zdarza się, że jej często nie otrzymuje, nawet od swoich najbliższych. A największą pomocą jest obecność – nie zakupy, podarki, ale bycie z… Nie tak dawno moja znajoma, pani pod dziewięćdziesiątkę, złamała sobie rękę. Mieszka sama, dzieci są daleko. Wielu jej znajomych przychodziło do niej i pytało, czy czegoś nie potrzebuje. Ktoś inny robił jej zakupy, posprzątał, więc nie potrzebowała pomocy. Zwyczajnie odpowiadała, że wszystko ma. I te osoby szybko wycofywały się: „Przepraszam, muszę już iść, spieszę się”. A ona potrzebowała zwyczajnej obecności. Trudniej jest posiedzieć przy kimś, słuchając może po raz kolejny jakiejś historii, niż poświęcić nawet godzinę na zakupy… Walka duchowa dokonuje się nie tylko w osobie chorej, cierpiącej, ale w tym samym czasie w każdym z nas, który żyje obok niej.
Osoba przeżywająca bardzo mocno walkę duchową może pragnąć samotności albo tak zwanego świętego spokoju. Czy można być w takiej sytuacji samemu, czy nie lepsze jest czyjeś towarzystwo? Jak zachęcić taką osobę do otwarcia się na pomoc innych?
Człowiek ostatecznie najważniejsze sprawy przeżywa sam; to znaczy osobiście. Momentem –symbolem takiego przeżywania będzie nasza śmierć. Umiera się samemu i jest to akt najbardziej osobisty. Może będą obok nas ludzie, ale ja będę sam; a dokładniej będę z Panem. Nie oznacza to, że będę w izolacji od innych. Oni będą ze mną, ale mogą mi tylko pomagać być bardziej z Nim.
Stąd w walce duchowej obecność kapłana, mądrych ludzi, kierownictwo duchowe są bardzo ważne. Człowiek potrzebuje pomocy, wsparcia i wyjaśnienia.
Warto tutaj przypomnieć różnicę pomiędzy bólem a cierpieniem. Ból to odczucie fizyczne lub psychiczne, zaś cierpienie to mój bardzo osobisty stosunek do bólu. Inni mogą nam wielce w tym pomóc. Myślę, że Radio Maryja udziela znaczącego wsparcia wielu chorym, którzy sami gorzej przeżywaliby swój ból i uważali za mniejszy sens ich cierpienia.
Swoje cierpienia – tak fizyczne, jak i duchowe – można ofiarować w różnych intencjach, włączać w osobistą modlitwę. Czy walka duchowa jest wpisana w tę dynamikę?
Tak, często walka duchowa jest połączona z cierpieniem. Staje się ono niejako terenem, na którym człowiek zmaga się z własną słabością i z działaniem szatana, a także doświadcza wielkiej pomocy Pana. Oddawanie swego trudu, cierpienia w różnych intencjach jest bardzo potrzebne. Lubię powtarzać, że modlitwa połączona z cierpieniem jest potrójną modlitwą. Te intencje poszerzają umysł i serce człowieka i naprawdę wspomagają Kościół.
Systematyczny kontakt z kapłanem, towarzyszenie duchowe, rozmowy z innymi, prasa katolicka mogą bardzo wspomagać w zdrowym zapominaniu o sobie, w akceptowaniu swoich niedomagań, w szerszym patrzeniu na siebie i innych.
Na koniec wywiadu złota rada o. Mieczysława Kożucha SJ – duchowego syna św. Ignacego Loyoli – dla naszych Czytelników.
Jak wielką radością jest nasza wiara, która otwiera nas w różnych sytuacjach, a także w cierpieniu, w walce duchowej, na rzeczywistość, która wypływa z Serca Pana Jezusa! Pogłębiajmy tę wiarę i miłość do Boskiego Serca, szczególnie w sytuacjach trudnych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.