Wiele o Matce Bożej napisano i powiedziano, wystarczy w bibliotece teologicznej stanąć przed regałem podpisanym „Mariologia”. Ale w życiu księdza, wiem to z własnej codzienności, wystarczy posłuchać.
Samo życie
Na początek proponuję kilka wypowiedzi, które – wcale o to nie prosząc – usłyszałem od spotykanych ludzi. Tego raczej w książkach z „suchą teologią” nie znajdziemy…
Tak bardzo cieszyliśmy się, gdy lekarz nam powiedział, że będziemy mieli dziecko… A teraz, po porodzie, chociaż zdrowie naszego malucha zyskuje mu największe ilości punktów w różnych skalach, największym oparciem, obok męża, jest Matka Najświętsza. Zawsze, gdy nasz skarb płacze, gdy jestem zmęczona i wydaje mi się, że sił nie starczy, to mówię do Niej: „Ty to najlepiej rozumieszˮ. Możecie mi nie wierzyć, ale zawsze, kiedy to powiem, kierując wzrok na Jej figurkę, która stoi w naszym pokoju, albo nawet wspomnę Ją w sercu, to jest mi lżej. I mam więcej siły. I synek jest większą radością.
Gdy byłam świadkiem cierpienia umierającego ojca, pomyślałam, że Matka Jezusa lepiej ode mnie zna to cierpienie: tym więcej, że zwykle starsi od nas odchodzą wcześniej, a Ona patrzyła na śmierć własnego Syna. Tak bardzo mi pomogła, nie wiem sama jak, ale było mi lżej, gdy znajomy ksiądz dał mi obrazek Piety, Matki ze zmarłym Synem w ramionach. Czy to irracjonalne? Nie wiem, ale wiem, że pomoc była realna.
Trenuję skoki narciarskie. Mój chrzestny powiedział mi kiedyś, że jak zacząłem trenować, to on zaczął modlić się do Maryi Wniebowziętej. Mówił, że jako wniebowzięta najlepiej rozumie tych, którzy szybują po niebie. Zaraził mnie tym nabożeństwem. Jako malec lubiłem modlitwę różańcową, która zawsze mnie uspokajała, teraz wręcz szukam różnych nabożeństw, litanii, koronek. Nie, nie jestem oderwany od życia, uczę się, mam rodziców i rodzeństwo, i umiem cieszyć się ich obecnością, lubię się bawić i śmiać, ale nie ma dnia, bym nie odmówił części Różańca i „jeszcze czegośˮ: każdego dnia dodaję sobie jakąś inną modlitwę z mojego zbioru: przecież Ona, Wniebowzięta najlepiej rozumie tych, którzy lubią szybować.
Muszę w życiu podejmować decyzje, od których wiele zależy. Zawsze wtedy zwracam się do Matki Bożej z prośbą o odwagę, o pomoc, Ona jest według mnie najodważniejszym człowiekiem na ziemi.
Już nigdy nie zatrzymam się w smutku. Jak czegoś nie rozumiem, jak się z czymś nie zgadzam, to zwracam się do Maryi, licząc, że może wyprosi mi jakieś mądre natchnienie. Ona najczęściej milczy, ale zawsze jest przy mnie.
Wszędzie jest Kana Galilejska
Wiemy o Matce Jezusa tyle, ile nam opisali ewangeliści, głównie św. Łukasz i św. Jan. Pamiętamy scenę zwiastowania, odwiedzin u Świętej Elżbiety, kilka rozmów z Jezusem, pamiętamy scenę spod krzyża i relację z życia pierwszych dni Kościoła: Wszyscy oni trwali jednomyślnie na modlitwie razem z niewiastami, Maryją, Matką Jezusa (Dz 1, 14). Jednak jedną z najważniejszych scen, najważniejszych wypowiedzi jest to, co św. Jan zapisał w relacji z wesela w Kanie Galilejskiej: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie (J 2, 5a). Maryja przecież najlepiej spośród ludzi zna Jezusa, jak mawiał Sługa Boży, Stefan Kardynał Wyszyński, w jej oczach zawsze możemy odnaleźć Jej Syna, od Niej możemy się uczyć zasłuchania i wierności.
Zawsze zachęcam, by każdą modlitwę poprzedzało milczenie i choćby krótka prośba skierowana do Ducha Świętego i do Anioła Stróża: Pierwszy jest źródłem uświęcania i wszelkich darów, które prowadzą nas po Bożych drogach, drugi (a może nawet drudzy, bo przecież nie wiemy ilu Aniołów Stróżów Pan Bóg wyznaczył do opieki nad nami) zna nasze zalety i słabości, wie, która droga będzie dla nas korzystniejsza i jak nam najskuteczniej pomóc. Od pewnego czasu dodaję do tego grona Matkę Jezusa – Ona miała największą wrażliwość na sygnały od Boga, Ona najlepiej umiała słuchać (jak to ktoś powiedział, słuchała nie tylko uszami, ale całą osobą – całym sercem, wolą, pragnieniem i nadzieją – proszę mi wybaczyć, nie umiem sobie przypomnieć, gdzie to usłyszałem).
Szkoda też byłoby zapomnieć o niewiastach, jakie opisuje Pismo Święte: egzegeci dodają, że każda z nich w jakimś stopniu jest zapowiedzią Maryi: od „pierwszej” Ewy (Maryja bywa nazywana „drugą Ewą”, bo zrodziła Tego, który jest Dawcą Życia i to życia wiecznego), poprzez Rut, Judytę i Esterę, że wspomnę tylko te, których imiona występują w nazwach ksiąg biblijnych. Rut to ta, która uczy ważnego aspektu miłości: rezygnuje ze swego prawa, aby usłużyć osobie potrzebującej (gdy owdowiała, mogła wrócić do swoich rodziców, ale pozostała ze swą teściową, Noemi, również wdową, by ją wspomagać swoją pracą i wspierać swoją życzliwością). Judyta to osoba, która umiała po podjętej pokucie zwyciężyć wroga (bibliści podkreślają, że rzeczywistość materialną Starego Testamentu należy odnosić do rzeczywistości duchowej współczesnego życia: Judyta obcięła głowę wodza oblegających jej miasto wojsk, chodzi o „pozbawienie mocy” najgorszego wroga naszego życia, czyli szatana). Estera, to odważna żona króla, która umiała być tak mądra, że ujawniła podstępy wroga i sprawiła, że sam wpadł w zastawioną przez siebie zasadzkę.
Maryja we współczesnym Kościele
Warto tu zauważyć co najmniej dwa wątki: obecność Maryi w nauczaniu Najwyższego Pasterza i w dokumentach Kościoła i pobożność prostego ludu, który odruchowo zwraca się do Matki. Niektórzy mówią, że zastępuje ich własną matkę (którą utracili, albo która nie spełnia swoich matczynych zadań), inni dodają, że „współistnienie” dwóch matek: naturalnej i Jezusowej wcale nie bywa sprzeczne, przeciwnie uzupełnia się.
Pierwszy wątek można rozwinąć jedynie przez to, że zaczniemy zauważać, że każdy z ostatnich papieży niemal każdą ze swych pisemnych czy ustnych wypowiedzi kończy odniesieniem do Maryi, Jej właśnie polecając naszą drogę do zbawienia, do Jezusa, który Sam jest najpiękniejszą Obietnicą Boga. Dla ambitniejszych jest jeszcze droga nieco trudniejsza, ale jednocześnie bogatsza w zaskakujące i piękne spotkania. Jest to droga prześledzenia dokumentów Kościoła, w których znajdujemy czasem zupełnie nieoczekiwane treści jak choćby fragment encykliki Jana Pawła II „Ecclesia in Eucharistiaˮ: Związek Maryi z Eucharystią można pośrednio określić wychodząc od Jej wewnętrznej postawy. Maryja jest „Niewiastą Eucharystiiˮ w całym swoim życiu. Kościół, patrząc na Maryję jako na swój wzór, jest wezwany do Jej naśladowania także w odniesieniu do Najświętszej Tajemnicy (pkt. 53).
Warte uwagi są też objawienia maryjne, choć nie obowiązuje nas wiara w słowa, jakie zostały wypowiedziane. Nie niosą one nowych treści, ale bywają interesujące słowa, z jakimi do nas trafiają. Warto wymienić tu choćby te z Fatimy, Lourdes, Kibeho, Guadalupe, Gietrzwałdu, Lichenia, Akita (Japonia) i z Zeitoun (Kair, Egipt).
Nie wolno też pomijać zrodzonych z pobożności ludowej rozlicznych modlitw i wizerunków. Ich bogactwo pomaga odnaleźć coś dla siebie, by – gdy brakuje słów, albo pragniemy poddany rozproszeniom wzrok oprzeć o „coś świętego” – mieć oparcie w swoich poszukiwaniach.
Mam nadzieję, że obecny numer DROGI pomoże w odnajdywaniu Maryi jako Matki: Jezusa, Kościoła i nas samych.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.