Ma 43 lata, żonę, czwórkę dzieci i pracę. Co w tym nadzwyczajnego? Pozornie nic. Lecz gdy zadasz mu kilka pytań, zobaczysz w nim człowieka, który przylgnął do Chrystusa jak strup do rany. I ze wzajemnością. Właśnie o tym z Grzegorzem „Dzikim” rozmawia kl. Michał Tomaka SCJ.
To skąd ta zmiana? Ktoś Panu pomógł? Zrobił to Pan ze względu na…
… na tzw. święty spokój. Cały czas dręczyło mnie poczucie pustki i niespełnienia. Próbowałem wielu rzeczy, by to w sobie zagłuszyć. W końcu Pan Bóg się zlitował i nawrócił się Tomek Budzyński – on mnie zaprosił na Mszę św. o uzdrowienie do kościoła Ojców Paulinów na warszawskiej starówce. Tam podszedł do mnie o. Augustyn Pelanowski, spojrzał mi w oczy i powiedział: „Jezus Cię kocha”. Trzy słowa, które odwróciły moje życie do góry nogami. Terapia wstrząsowa – dosłownie. Najpierw egzorcyzm, potem spowiedź z całego życia, wejście na drogę neokatechumenalną, ślub, dzieci, śmierć i życie wieczne (mam nadzieję).
Dzisiaj często mówi się o uzdrowieniu. Czy można to tak odczytać?
Poznałem Jezusa Chrystusa jako Tego, który uzdrawia. To jest tak, że możesz mieć ciężką chorobę, paraliż, raka – cokolwiek i nie będzie cię to zabijało, bo masz intymną relację ze swoim Panem i Zbawicielem i wiesz, jaki jest sens tego cierpienia, że jest ono dopełnieniem męki konającego na krzyżu Chrystusa i że masz w tym udział. Możesz to cierpienie ofiarować za innych, za pokój na świecie, za tych, którzy żyją w ciemności, za biednych i odrzuconych, czyli postępować tak, jak Chrystus postępował w swoim życiu. Każdy z nas potrzebuje wewnętrznego uzdrowienia, tzn. nakierowania spraw na właściwe tory. Jeżeli Bóg jest na pierwszym miejscu, to wszystko jest na swoim miejscu.
Co w takim razie leczy? Lekarstwa, terapie, kontakt z bliźnim?
Człowieku, gdybym ja to wiedział… Mogę tylko powiedzieć, że Pan Bóg mnie uzdrowił, a na dowód tego, że moje nawrócenie nie było udawane, powiedział: „Idź i głoś to w ciemności”. I rzeczywiście wielokrotnie, gdy opowiadam historię swojego życia, jak Bóg je odmienił i co mi dał, przychodzą ludzie i mówią, że to otworzyło im oczy.
A wiara? Czym dla Pana jest wiara? Wiara w to, że mógł Pan się wykaraskać? Wiara w Boga? W to, że to On pomógł?
Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Kiedy czasem się nad tym zastanawiam, to dochodzę do wniosku, że dostałem tę wiarę tylko po to, by przekazać ją swoim dzieciom, żeby one miały inne życie niż ja. Z domu wyniosłem wiedzę, że najważniejsze w życiu są pieniądze – i teraz cierpię, bo ich nie mam. Staram się, aby dzieci wiedziały, że jak ma się wiarę, to nie trzeba mieć pieniędzy, żeby być szczęśliwym. Że to Pan Bóg daje pieniądze.
To mi przypomniało taką historię, kiedy Marysia, moja najstarsza córka, przystępowała do Pierwszej Komunii Świętej. Na próbach siedziała obok chłopca, który cały czas bombardował ją pytaniami o to, jakie prezenty dostanie… a Marysia mu odpowiedziała: „Ja dostanę Jezusa Chrystusa”. I na tym się skończyło.
Czy ktoś, kto potrzebuje uzdrowienia, potrzebuje też wiary? Dla wierzącego proces uzdrowienia jest łatwiejszy i szybszy?
Nie wiem. Przez wiele lat myślałem, że chrześcijaństwo to religia nieprzyjazna człowiekowi. Z biegiem czasu widzę jednak, że wiara pomaga znosić wszelkie przeciwności, brak pracy i pieniędzy, konflikty w rodzinie. Kiedyś czytałem taki artykuł z pisma medycznego, że najniższa zachorowalność na jakieś choroby i największy odsetek wyleczeń jest w grupie ludzi wierzących. Tak samo jest z trwałością ich związków małżeńskich. Wiara na pewno pomaga, a nie przeszkadza w procesie uleczenia. Jak już mówiłem – otwarcie na Absolut, wiara w życie wieczne, w to, że śmierć nie stanowi końca tej pięknej przygody… dzięki tej świadomości łatwiej się zasypia.
To na koniec przesłanie dla naszych Czytelników. „Kupujcie moje koszulki”?
Owszem, to pomaga, jak ludzie kupują moje koszulki – dla mnie to nie tylko sposób na artystyczne wyżycie się, ale też dodatkowe źródło zarobkowania (parafrazując Ferdka z Kiepskich: „Nie ma pracy dla ludzi z moim wykształceniem”). Dlatego zapraszam na www.mocneramie.com.pl. Jednak przede wszystkim życzę wam, żebyście mogli przywrzeć do Chrystusa jak strup do rany. On nie czeka na nic innego. Daje się nam codziennie. Zachęcam was do tej bliskości, jakiej nie ma nawet pomiędzy dwojgiem małżonków, a ona, mimo że nieuświadomiona, będzie w was pracować. PAX!
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.