Jurek urodził się w 1929 r. w Krakowie w wierzącej katolickiej rodzinie. Już jako małe dziecko był bardzo zdyscyplinowany, co mocno zaznaczali wspominający go ludzie, mówiąc między innymi, że Jurek sam, bez żadnego przymusu odmawiał sobie słodyczy w piątki w duchu wynagradzania za grzechy Panu Jezusowi.
„Nie zapomnę nigdy tego chłopca, studenta politechniki w Krakowie, o którym wszyscy wiedzieli, że zdecydowanie dąży do świętości.
Miał taki program życia. Wiedział, że jest „stworzony do większych rzeczy”, jak kiedyś wyraził się św. Stanisław Kostka. A równocześnie nie miał żadnych wątpliwości, że jego powołaniem nie jest ani kapłaństwo, ani życie zakonne. Wiedział, że ma być świeckim. Pasjonowała go praca zawodowa, studia inżynierskie. Szukał towarzyszki życia i szukał jej na kolanach, w modlitwie. Nie zapomnę nigdy tej rozmowy, w której powiedział mi po specjalnym dniu skupienia: „Myślę, że to ta dziewczyna ma być moją żoną, że Pan Bóg mi ją daje”. Jak gdyby nie szedł za głosem tylko własnych upodobań, ale przede wszystkim za głosem Boga samego. Wiedział, że od Niego pochodzi wszystko dobro, i wybrał dobrze”.
(Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei)
Nie idol, tylko wzór
W opisywaniu chrześcijańskiego życia osoby, która heroicznymi czynami wsławiła się w pamięci ludzi, nie chodzi o wpadanie w zachwyty i zdumienie nad daną postacią, ale raczej o takie jej przedstawienie, by stała się dla innych wzorcem moralnym, autorytetem. Nie idolem, który ma na uwadze samego siebie, i tkwi w idolatrycznym uścisku swej własnej osoby, ale człowiekiem, który prezentuje etos katolika i swym życiem pokazuje cel naszej wędrówki – niebo i wieczną jedność z Bogiem.
Zdjęcie tła: Tamerlan Jerzy Ciesielski podczas spływu Brdą - zdjęcie pochodzi z filmu "Konstrukcja nośna" (reż. Izabela Drobotowicz-Orkisz, w roli głównej: Radosław Pazura - do obejrzenia na stronie trzeciej). W tle: most kolejowy na Brdzie w miejscowości Rytel.
Obejrzyj film „Konstrukcja Nośna - rzecz o Jerzym Ciesielskim"
(w roli głównej Radosław Pazura)
Człowiek uposażony w cnoty – tak bardzo anachroniczne dziś i niezrozumiałe słowo – może być dla nas pomocą w przeżywaniu naszej wiary. Nie na darmo Kościół polecił osobę sługi Bożego Jerzego Ciesielskiego jako jednego z patronów Roku Wiary. Z przykładu jego życia możemy czerpać pełnymi garściami, ucząc się niezachwianej wiary, mocnej nadziei i pełnej miłości. Postać to niezwykła, bo wyróżniająca się w tłumie pielgrzymujących w kierunku nieba, a nadzwyczajność ta objawiła się w zwykłym życiu i prozie szarej codzienności. Zasadą, która od wieków towarzyszy Kościołowi, gdy ten przedstawia nam wzorce osobowe, jest zasada ich naśladowania (imitatio), która służy rozwijaniu naszej wiary. Osoby, które przeszły przez życie i które wyraźnie i w sposób nadzwyczajny żyły na co dzień Bogiem, stają się dla nas żyjących modelami, które mają działać inspirująco i pobudzająco, mają być moralną inspiracją. Nie chodzi tu jednak o bezrefleksyjne kopiowanie, ale o rozumne zastanowienie się nad pewnymi aspektami życia danego człowieka.
Taka analiza osoby i jej dróg życiowych może i nam pomóc w przeżyciu nieraz trudnych problemów, w dokonaniu właściwych wyborów. Takim modelem do naśladowania jest bez wątpienia sługa Boży Jerzy Ciesielski, którego proces beatyfikacyjny otworzono w 1985 r. i mamy nadzieję, że już wkrótce Kościół ukaże nam jego osobę jako błogosławionego.
Maksymalista od młodości
Jurek urodził się w 1929 r. w Krakowie w wierzącej katolickiej rodzinie. Już jako małe dziecko był bardzo zdyscyplinowany, co mocno zaznaczali wspominający go ludzie, mówiąc między innymi, że Jurek sam, bez żadnego przymusu odmawiał sobie słodyczy w piątki w duchu wynagradzania za grzechy Panu Jezusowi. Młodzieniec bardzo doceniał trening ducha i charakteru, uznając za zbyteczne coś tak z pozoru niewinnego, jak wylegiwanie się w łóżku. Mawiał, że wstanie o wyznaczonej porze to trening charakteru, a pięć minut dłużej pod kołdrą nic nie da cielesności, ale nadweręży plan, według którego człowiek powinien działać każdego dnia. Jerzy wierzył, że żaden człowiek nie może działać bez Boga i planu – to była jego dewiza życiowa. Każdy człowiek powinien mieć wytyczoną drogę do świętości, a on odnajdywał na tej drodze czas na poranną i wieczorną gimnastykę, posiłek, pracę, spotkania towarzyskie, ale przede wszystkim czas dla Boga. Jemu poświęcał trud dnia poprzez codzienną Eucharystię, rekolekcje w ciszy, modlitewne skupienie i lekturę Pisma Świętego oraz żywotów świętych – tu szczególnie zaczytywał się w żywocie Piotra Jerzego Frassatiego.
Od młodości prowadził swój dziennik duchowy, zapisując w nim przemyślenia i refleksje. Zapiski te czynił przy szczególniejszych wydarzeniach w swym życiu. Jednym z takich wyjątkowych wydarzeń była decyzja o małżeństwie. Zanim ją podjął, udał się na indywidualne rekolekcje w Tyńcu, po odprawieniu których był zupełnie pewien, że Bóg daje mu Danusię jako towarzyszkę życia w małżeństwie. Ówczesny kardynał Karol Wojtyła, wielki przyjaciel Jerzego, tak wspominał: „Dla mnie rozmowy z Jerzym na temat (małżeństwa, przyp. aut.) stanowiły jedno ze źródeł inspiracji. Studium Miłość i odpowiedzialność powstało na marginesie tych, między innymi, rozmów” („Tygodnik Powszechny” 1970 nr 51-52).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.