Zamiast podania racji swych wywodów, starożytni2 mawiali: „magister dicit” (nauczyciel tak powiedział). Kiedy nauczyciel staje się autorytetem dla swoich wychowanków?
In verba magistri iurare – przysięgać na słowa nauczyciela[1] Zamiast podania racji swych wywodów, starożytni[2] mawiali: „magister dicit” (nauczyciel tak powiedział). Kiedy nauczyciel staje się autorytetem dla swoich wychowanków?
Dorośli ludzie, wspominając swoich nauczycieli, zwykle doceniają wiedzę opiekunów, czasem nazywają ich mistrzami. Jednocześnie stwierdzają, że jako młodzi ludzie w szkole nie byli w stanie uznać zakresu wiedzy i jej głębi. Potrzebowali do tego dystansu i doświadczenia.
Wielu z dorosłych podkreśla, że niektórzy nauczyciele są nadmiernie poważni i nie pozwalają (zwłaszcza dzieciom) bawić się[3] ucząc. Bywa, że „Powaga tych, którzy uczą, często staje się przeszkodą dla tych, którzy chcą się uczyć”[4].
Problem ten dobrze widać w klasie czwartej szkoły podstawowej, kiedy dzieci zaczynają uczyć „przedmiotowcy”, często nadmiernie skupieni na spełnieniu wymagań egzaminacyjnych. Czwarta klasa jest progiem edukacyjnym bardzo trudnym dla wielu podopiecznych. Zamiast życzliwej, oddanej wychowawczyni i nauczycielki wielu podstawowych przedmiotów, pojawia się liczne grono nowych osób, traktujących ucznia zupełnie inaczej. Uczeń czwartej klasy często sam nie potrafi zdobywać wiedzy, odpowiednio korzystać z podręcznika, odpowiadać na pytania testowe itp. Zdarza się, że nawet nie zna nazw ocen i z tego powodu może być zdezorientowany. Do tej pory doceniano jego prace za pomocą graficznych znaków albo stosując pochwały. Na świadectwach w postaci oceny opisowej wyszczególniano głównie jego osiągnięcia. Teraz, w czwartej klasie, wciąż słyszy, że czegoś nie umie, nie potrafi. Sam czuje, że wiele nie rozumie, ale często nie ma odwagi pytać. Jakiego więc nauczyciela, jakich pedagogów potrzebuje?
Dobrze, jeśli wychowawca jest człowiekiem otwartym, potrafiącym wczuć się w położenie czwartoklasisty w szkole podstawowej (problem może dotyczyć także każdego ucznia w klasie pierwszej kolejnego etapu edukacyjnego: gimnazjum i szkoły ponadgimnazjalnej). Świadom powagi sytuacji, powinien pełnić funkcję dorosłego przewodnika, chętnie i spokojnie podchodzącego do trudności swoich podopiecznych. Często taką osobą staje się polonista, katecheta, nauczyciel etyki, bardzo często bibliotekarz szkolny, nauczyciel prowadzący teatr czy drużynę sportową. Uczniowie polegają na takich ludziach, ich słowa są przytaczane jako argumenty w dyskusji i stają się obroną własnych racji.
Wśród licznych sentencji łacińskich dotyczących nauki i nauczyciela szczególną uwagę zwraca następująca: „Optimus est magister, qui docento animos discipulorum delectare potest” (Najlepszy jest ten nauczyciel, który ucząc potrafi sprawić przyjemność w duszach uczniów). Co może sprawić przyjemność w duszach uczniów? Dzieci odpowiedziałyby, że przyjacielska postawa, możliwość zabawy, by nauka nie była mozolna i nudna. Przecież w dobie deklarowanych metod aktywizujących nie jest to niemożliwe. Młodzież ceni w nauczycielu zrozumienie jej niepowodzeń. Uczniowie oddychają z ulgą, gdy pedagog mówi: „To bardzo trudne zagadnienie” i ze spokojem tłumaczy kolejny raz.
Bardzo ważne jest, by nauczyciel nie odbierał swoim uczniom nadziei. Warto utwierdzać dzieci w przekonaniu, że wiele mogą zdziałać. „Chcieć to móc” mawiają życzliwi dorośli i rozumieją potrzebę motywowania podopiecznych. Psychologowie mawiają, że w uczeniu najważniejsze są trzy rzeczy: po pierwsze – motywacja, po drugie – motywacja i po trzecie – motywacja[5].
Motywowanie do pracy wymaga elastycznego podejścia nauczyciela w zróżnicowanym środowisku klasy szkolnej, w której znajdują się także dzieci z rodzin dysfunkcyjnych. Takich dzieci przybywa, więc wszyscy nauczyciele muszą się liczyć z tym zjawiskiem. Jeśli przygotowany psychologicznie pedagog wyciągnie pomocną dłoń do takiego dziecka w szkole podstawowej[6], to zbuduje w nim zdrową motywację do działania nie tylko w szkole. Przecież: „non scholae, sed vitae discimus” (uczymy się nie dla szkoły, lecz dla życia).
Wielu uczniów boi się niepowodzeń, ale są też tacy, w których lęk budzi dostrzegana możliwość odniesienia sukcesu. Wydaje się to zaskakujące, skoro media kształtują w młodych potrzebę rywalizacji, bycia na pierwszym miejscu. Dobry nauczyciel podpowiada swoją postawą, że potrzebne jest spojrzenie w górę, skupianie się na istotnych wartościach[7], nieuleganie presji mediów. To zagadnienie wymaga stałego wysiłku i współpracy z rodzicami uczniów. Wspominany po latach nauczyciel przez wielu postrzegany jest jako ktoś, kto przede wszystkim wychowywał, a na drugim miejscu znajdowało się przekazywanie wiedzy. Zdarza się, że byli uczniowie nie pamiętają, czego ich uczono, ale staje im żywo przed oczami występ teatralny, mecz czy projekt scenografii, nad którymi czuwali oddani pedagodzy. Zapamiętany z życzliwością pedagog był tym, z czyim zdaniem liczono się nawet wtedy, gdy zdanie młodych w jakiejś sprawie było inne. W ten sposób od dziecka możemy się uczyć, jak pięknie się różnić.
Wspomnianą „przyjemność w duszy ucznia” sprawić może każdy nauczyciel, który będzie zachęcał do działań twórczych na lekcjach. Praca w małych grupach, wspólne przygotowywanie dialogów, wywiadów z bohaterem literackim, postacią historyczną czy fantastyczną, tworzenie scenek, plakatów, zaproszeń na wydarzenie istotne w życiu klasy czy szkoły – wszystko to może zmniejszyć napięcie w uczniach. Wypowiadanie się w małej grupie przypomina naturalną komunikację językową[8], która zasadniczo różni się od sztucznej komunikacji na forum klasy z autorytarnym często nauczycielem, znającym odpowiedzi na wszystkie pytania. W małej grupie, jak wynika także z moich wieloletnich doświadczeń, ujawniają się pozytywne cechy dzieci i młodzieży, wzrasta motywacja do działania, podopieczni bawią się i niezauważenie zdobywają potrzebną wiedzę.
Twórczy nauczyciel zyskuje w oczach swoich podopiecznych. Sam przecież doskonale wie, czego ma nauczyć i nie musi koniecznie polegać na niekiedy zbyt szczegółowych zapisach w propozycjach metodycznych poszczególnych wydawnictw. W wielu opracowaniach tekstów polonistycznych zalecanych w nauczaniu zintegrowanym wydawcy za każdym razem zamieszczają takie same pytania do zadania dzieciom, jakby sugerowali, że praca z utworem jest służebna względem innych treści[9]. Tymczasem tekst literacki jest dziełem sztuki i tak należy go traktować: uczyć dzieci odkrywania wartościowych treści poprzez obserwację sposobu zapisu tego tekstu i skupiać się na odczuciach i refleksjach małych czytelników[10].
Szkoła może być miejscem przyjaznym dla dzieci i młodzieży oraz dla samych nauczycieli, gdy ci ostatni podejmą się pracować w stylu terapeutycznym[11].
Jak wynika z dotychczasowych rozważań na temat postawy nauczyciela, bardzo istotne są jego zdolności nawiązywania i podtrzymywania kontaktów. Pedagog w ciągu dnia może wchodzić w tysiąc interakcji, a to oznacza pięć tysięcy takich kontaktów tygodniowo, dwieście tysięcy rocznie, miliony w ciągu życia zawodowego[12].
Bywa, że nauczyciel usłyszy od swego przełożonego: „Pani największą wadą jest to, że chce się pani ze wszystkimi zaprzyjaźniać!”. Tymczasem doświadczenia zdobyte w szkole (i nie tylko) potwierdzają, że pozytywne podejście do drugiego człowieka, ukształtowanie w nim poczucia wartości, wspieranie go w jego wysiłkach nie tylko w zdobywaniu wiedzy – są najistotniejsze.
Spotkanie z nauczycielem wyłącznie jako z przedstawicielem instytucji nigdy nie będzie miało cech spotkania z drugim człowiekiem, czego bardzo potrzebują dzieci i młodzież.
Danuta Bula – asystent w Szkole Wyższej im. Bogdana Jańskiego w Warszawie, Wydział Zamiejscowy w Zabrzu
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.