W poszukiwaniu prawdy

Przewodnik Katolicki 44/2013 Przewodnik Katolicki 44/2013

Konferencja smoleńska niezależnych naukowców poszerza naszą wiedzę o okolicznościach i konsekwencjach tragedii smoleńskiej z 10 kwietnia 2010 roku. Reakcje na tę konferencję dodatkowo wiele nam mówią o świecie, w którym dzisiaj żyjemy.

 

Nauka i nauczka

Konferencja wcale nie była „tajemnicza”, jak napisała jedna z gazet. Fakt, że wcześniej nie informowano, gdzie się odbędzie, wynikał zapewne z pragmatyzmu organizatorów. Ponieważ w przeszłości byliśmy świadkami politycznych i administracyjnych nacisków na dysponentów konferencyjnych sal, co wielokrotnie doprowadziło do odmowy wynajęcia pomieszczeń i zmiany miejsca konferencji, tym razem do ostatniej chwili miejsca nie ujawniano. Natomiast działała strona internetowa, także kontakt w sprawie akredytacji był dostępny. W obszernym materiale, który otrzymali uczestnicy, jest opis i program. Wszystkie te informacje można znaleźć też na stronie internetowej. Ostrożność, jak widać, była uzasadniona, ponieważ z zaplanowanych i zakwalifikowanych referatów niektóre zostały przez ich autorów w ostatniej chwili odwołane. Organizatorzy tłumaczą to możliwą presją na prelegentów. Trudno się dziwić, biorąc pod uwagę niedawne wystąpienia rektorów trzech polskich wyższych uczelni, w których odcinają się od pracowników naukowych swoich instytucji. Wynagrodzenia na uczelniach nie są imponujące. Przyzwoite pieniądze można zarobić dopiero na dodatkowych zleceniach, otrzymując kierunkowe granty, pieniądze na specjalne projekty, stypendia itp. Ten strumień środków ręcznie regulują władze administracyjne, przełożeni i politycy, bo przecież minister nauki to funkcja z nadania politycznego. Ataki mediów i wypowiedzi niektórych polityków obozu rządowego wytworzyły atmosferę, która sprawia, że udział w konferencji mógł być przez władze instytutów i uczelni odebrany jako polityczna deklaracja. Temu zagadnieniu był poświęcony referat dr Barbary Fedyszak-Radziejowskiej. Jej wystąpienie zawierało liczne przykłady ingerencji władz w autonomię nauki w latach 2008–2013. Prelegentka ukazała sposoby wywierania nacisków na naukowców, nie tylko przez bezpośrednie władze uczelni, ale także przez dostępność grantów i niektóre rozwiązania ustawowe. W referacie znalazły się cytaty pokazujące język i skalę medialnej nagonki na niektórych naukowców. Według prelegentki środowisko naukowe jest szczególnie podatne na ingerencję władz i mediów, ponieważ kapitałem, jaki posiada badacz, jest jego prestiż i autorytet. Medialne techniki dyskredytacji prowadzą do utraty tych kruchych aktywów. Natomiast modele kariery i awansu w świecie akademickim zawierają procedury licznych „śluz”, które wpływają na postawy dostosowania się badaczy do mechanizmów „grupowego myślenia”. Takie uzależnienie od władzy nie sprzyja samodzielności i niezależności naukowca. Wartością wykładu były konkretne przywoływane zdarzenia, wypowiedzi i fakty. Wydźwięk referatu był szokujący szczególnie dla uczestników z zagranicy, z których niektórzy pamiętają jeszcze praktyki rodem z PRL, natomiast nie sądzili jak bardzo opisane mechanizmy przypominają tamte czasy. Interesujące były referaty Tomasza Żukowskiego z Instytutu Polityki Społecznej UW i Radosława Sojaka z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. Wykazali oni, jak katastrofa smoleńska przyczyniła się do wyzwolenia i spolaryzowania znacznych emocji indywidualnych i zbiorowych, stabilizując polityczny podział w Polsce. Paradoksalnie „posmoleńskie” emocje utrwaliły ten podział w obecnym kształcie, hamując widoczny wcześniej spadek notowań Platformy Obywatelskiej i oddalając groźbę jej rozpadu.

W oczekiwaniu na argumenty

Kontrowersje wzbudziło też wystąpienie przedstawiciela Rodzin Smoleńskich. Stanisław Zagrodzki – kuzyn śp. Ewy Bąkowskiej, który uczestniczył w identyfikacji w Moskwie, jako strona mając dostęp do akt w prokuraturze, dokonał analizy protokołów przeszukania miejsca zdarzenia oraz kilku materiałów sekcyjnych. Dzięki temu możliwe stało się wstępne opracowanie mapy dyslokacji ciał i szczątków ofiar, a także zweryfikowanie rosyjskich badań toksykologicznych świadczących o kontakcie ofiar z tlenkiem węgla w trakcie katastrofy, ale jeszcze przed ustaniem funkcji życiowych. Przynajmniej u trzech ofiar występuje obecność karboksyhemoglobiny, choć odnaleziono je z dala od miejsc oddziaływania pożarów na wrakowisku. Zagrodzki mimo tajemnicy śledztwa, zdecydował się ujawnić zdjęcia i materiały wskazujące, że ciało jednej z ofiar, znalezione zanurzone do połowy w błocie, posiada właśnie na tej mokrej zanurzonej części wyraźne ślady obrażeń powstałych na skutek wysokiej temperatury, czyli możliwych oparzeń. Miejsce znalezienia ciała, jak i charakter obrażeń, dowodzą, że tak specyficzne urazy nie mogły być spowodowane pożarami na wrakowisku. We wnioskach wskazał konieczność przeprowadzenia analizy porównawczej badań sekcyjnych wszystkich ciał ofiar, ze szczególnym uwzględnieniem mechanizmów doznanych urazów. Jego wystąpienie w wywiadzie radiowym zdezawuował prokurator generalny Andrzej Seremet. W odpowiedzi Zagrodzki w wydanym oświadczeniu podtrzymuje swoje ustalenia, zarzuca Seremetowi poświadczenie nieprawdy i żąda przeprosin. Z niezwykłym zainteresowaniem przyjęty był wykład naukowca z Danii – Glena Arthura Jorgensena. Według zaprezentowanych obliczeń, utrata siły nośnej związana tylko z oderwaniem się jedynie czubka skrzydła nie doprowadziłaby do katastrofy. Prawdopodobieństwo zachowania się samolotu wykazane w oficjalnych raportach rosyjskim i polskim byłoby możliwe tylko przy utracie znacznie większego kawałka lewego skrzydła. Obliczenia duńskiego inżyniera obalają hipotezę zakładającą złamanie skrzydła przez brzozę i są spójne z rezultatami niezależnych badań przeprowadzonych przez profesorów: Biniendę, Cieszewskeigo i Nowaczyka. Niezależnie od siebie przygotowane dwa referaty, obszernie ilustrowane zdjęciami, grafiką i obliczeniami profesorów Piotra Witakowskiego (AGH) i Stefana Bramskiego (Instytut Lotnictwa), wykazują, że samolot rozpadł się, będąc jeszcze w powietrzu – przed zetknięciem z ziemią. Przemawia za tym dyslokacja szczątków wraku. Potwierdza tę hipotezę także separacja aerodynamiczna fragmentów samolotu i charakter oderwania się tylnej części kadłuba.

Nie sposób przytoczyć wszystkich referatów. To zaledwie niektóre, wybrane z  programu dwudniowej konferencji. Było ich w sumie 37, najwięcej – bo aż 22 – w sesji technicznej. Postanowiłem choć w skrócie pokazać, jak wielką pracę wykonała ta część środowiska naukowego, ponieważ tworzy to nową jakość w badaniu tragedii z 10 kwietnia 2010 r. i być może wymusi zmiany zachowania śledczych prokuratury wojskowej. Te ustalenia są dostępne. Autorzy są gotowi na konfrontacje. Można polemizować, można dyskutować, wykazać błąd. Ale trzeba to zrobić na gruncie dyskursu naukowego. W ciągu kilku dni, które minęły, w odpowiedzi słyszeliśmy tylko zaklęcia i śmiech, albo nie merytoryczne, a wręcz polityczne deklaracje. Skoro reakcją było tylko tyle, to czyżby naprawdę brakowało rzetelnych argumentów?       

Można polemizować, można dyskutować, wykazać błąd.

Ale trzeba to zrobić na gruncie dyskursu naukowego

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...