2 lutego 1989 roku, w święto Matki Boskiej Gromnicznej, przyszła na świat Wiktoria, córka Piotra i Grażyny Jaskierniów. To że żyła było cudem, gdyż urodziła się w 24. tygodniu ciąży. Dziecko ważyło zaledwie 610 gram. Lekarze dawali jej jedynie pięć procent szans.
Z pozoru człowiek jak każdy inny. Średni wzrost, okulary, tradycyjna postura, prosta fryzura. Gdyby nie obfite wąsy i duży krzyż świętego Benedykta zawieszony na szyi można byłoby przejść obok niego obojętnie. Coraz więcej osób jednak wie, że za tymi widocznymi oznakami kryje się człowiek wielkiej wiary o gołębim sercu. Mówi o Bogu, kierując wielką, amerykańską ciężarówką. I modli się wraz z mijającymi milami.
Historia Piotra Jaskierni, chyba najbardziej znanego truckera, czyli kierowcy ciężarówki w USA, zaczęła się normalnie. Mieszkał w Krakowie, uczył się, spotykał z kolegami. Po szkole zaczął pracę jako kierowca w firmie. Jak sam przyznaje w tym czasie w Boga wierzył, do kościoła chodził, pielgrzymował, ale był takim chrześcijaninem zwyczajowym. W 1979 roku wyemigrował wraz ze swoją małżonką Grażyną do USA. Miał dom, samochód, ulubioną pracę. Nie było jednego: dzieci. Patowa sytuacja trwała 10 lat.
„Codziennie patrzyłem, jak umiera moje dziecko”
2 lutego 1989 roku, w święto Matki Boskiej Gromnicznej, przyszła na świat Wiktoria, córka Piotra i Grażyny Jaskierniów. To że żyła było cudem, gdyż urodziła się w 24. tygodniu ciąży. Dziecko ważyło zaledwie 610 gram. Lekarze dawali jej jedynie pięć procent szans. Wśród zagrożeń znalazła się utrata wzroku, niepełnosprawność i wiele innych powikłań. Hiob, ponieważ pod takim pseudonimem znają go dziś internauci, musiał w tym czasie pracować, jeżdżąc potężnym składem wzdłuż i wszerz Stanów Zjednoczonych. Nie było w nim buntu. Była pokora.
– To był moment przełomowy w moim życiu. Patrzyłem jak umiera moje dziecko, a umierało kilka razy dziennie. Wtedy po raz pierwszy zacząłem się modlić, żarliwie i w wielkim skupieniu. Pamiętam, że pierwszą moją myślą było zwrócenie się do Matki Boskiej. Targowałem się z niebem. Mówiłem: „uratuj moje dziecko, a ja w piątki będę głodował” – wspomina Piotr Jaskiernia.
– Niestety musiałem wrócić do pracy. Kiedy prowadziłem ciężarówkę, miałem ogromny mętlik w głowie. Pewnego razu zatrzymałem się na postój z innymi truckerami. W rozmowie telefonicznej przez aparat w restauracji, bo przecież wtedy nie było komórek, dowiedziałem się, że z Wiktorią nie jest najlepiej. Wróciłem do stolika z oczami pełnymi łez. Wtedy jeden z kierowców zapytał, co się stało. Gdy mu opowiedziałem, wtedy zawołał jeszcze jednego kolegę i zaproponował, abyśmy się pomodlili, bo „gdzie dwaj albo trzej zgromadzeni, w imię Moje”… Dla mnie to był szok. Trzech facetów modlących się na parkingu dla ciężarówek. Nie mieściło mi się to wtedy w głowie – kontynuuje historię.
Bóg prowadzi swoimi drogami
Okazało się, że owi współtowarzysze są protestantami. Jaskiernię urzekła ekspresyjność religijności, której trudno było uświadczyć w Polsce. Wówczas zaczął słychać radia w którym ewangeliccy kaznodzieje głosili Chrystusa w oparciu o Biblię. Jeżdżąc szukał rozgłośni chrześcijańskich. Wciąż odczuwał na nowo głód Słowa Bożego.
- Pomimo protestanckiej krytyki doktryny katolickiej, z którą się wciąż spotykałem, w głębi duszy wciąż czułem się katolikiem. Wychowanie religijne moich rodziców i katechetów, choć wydawało mi się wcześniej mało znaczące, przyniosło efekty. Pan Bóg ma swoje drogi i nieraz potrzebuje właśnie takich pogubionych ludzi, aby uczynić coś wielkiego - stwierdza z radością Hiob.
Wiktoria przeżyła. Piotr Jaskiernia odebrał to jako cud i znak z Niebios. Dwa lata później na świecie pojawił się brat Wiktorii, Kuba. Te wydarzenia sprawiły, że Bóg w rodzinie Jaskierniów z amerykańskiego Charlotte stał się najważniejszy.
„Spotkałem Boga i nie mogę przestać o tym mówić”
Sam Hiob zmienił się diametralnie. Zaczął szukać odpowiedzi na nurtujące go pytania. Jak sam mówi o sobie, jest człowiekiem, który na swojej drodze spotkał Boga i nie może przestać o tym mówić. Dlatego też zaczął głosić słowo Boże, korzystając z dobrodziejstw XXI wieku, takich jak internet i możliwość szerokiego komunikowania się z całym światem. Mówi o Bogu wszędzie tam, gdzie jest to tylko możliwe. Kiedy jeździł własną ciężarówką umieścił na niej wielki napis „Totus Tuus” i godło Polski. To też zwracało uwagę na drogach.
Piotr Jaskiernia nie zatrzymał się na jednym z etapów swojego duchowego rozwoju. Początkowo piątkowe posty zamieniły się na całotygodniowe spożywanie jedynie chleba i wody. Nie pije alkoholu, kawy, którą uwielbia, ani herbaty. Dniem wolnym od postu jest jedynie niedziela, kiedy wraz z rodziną je uroczysty obiad. Pości w różnych intencjach, w szczególności za dzieci nienarodzone. Mimo pracy kierowcy wielkiej ciężarówki w USA nie opuszcza niedzielnej Eucharystii. Choćby wiązało się to z dużym poświęceniem. W Medjugorie nauczył się codziennego odmawiania różańca. Nie tylko jednej, ale wszystkich tajemnic. Wakacje przeznacza nie tylko na odpoczynek, ale podróżowanie po świecie i spotkanie się z ludźmi, którym mówi o Jezusie.
Osiem razy na księżyc i z powrotem
Mimo, że na liczniku ma już ponad sześć milionów kilometrów (inaczej mówiąc ponad 150 razy objechał kulę ziemską lub osiem razy zajechał na Księżyc i z powrotem) i na karku ponad 55 lat doskonale radzi sobie z obecnością w internecie. Prowadzi własny kanał na YouTube (truckerhiob), co tydzień nagrywa „Słowo na niedzielę”, pisze artykuły, pomaga innym internautom, prowadzi forum www.katolik.us na którym odpowiada na pytania i ewangelizuje. Prowadzi także relacją na żywo z ciężarówki w czasie swojej pracy. Forumowicze mają wówczas możliwość nie tylko wirtualnie podróżować z Hiobem po trasach Ameryki Północnej, ale także porozmawiać na różne tematy.
Do Piotra Jaskierni lgną nie tylko dorośli, ale przede wszystkim młodzi. Nikogo nie zostawia z kwitkiem, nikogo nie puszcza bez udzielenia odpowiedzi na pytanie, jakie ze sobą przynosi. Swoim życiorysem zapełniłby niejedną książkę. Wciąż zostaje na trasie. I wraz z rosnącym licznikiem przejechanych kilometrów rośnie jego lista zasług w Niebie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.