Z dr Halik Kochanski, brytyjską historyczką, autorką bestsellerowej książki Orzeł niezłomny. Polska i Polacy podczas II wojny światowej rozmawia Łukasz Kaźmierczak
Rzecz jest tak niewiarygodna, że aż muszę ją potwierdzić: Pani książka to naprawdę pierwsza pozycja w języku angielskim, która w kompleksowy sposób przedstawia historię Polski w czasie drugiej wojny światowej?
– Tak, to prawda. Wydany w ubiegłym roku w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych Orzeł niezłomny jest pierwszą tego typu książką historyczną.
Ale jak to właściwie możliwe? Dopiero po 70 latach od zakończenia wojny?!
– Winna temu jest oczywiście polityka. Zacznijmy od tego, że mamy różne historie II wojny światowej. Istnieje więc angloamerykańska historia, zgodnie z którą była to tzw. dobra wojna, w ramach której Anglosasi walczyli o wyzwolenie świata ze zbrodniczego ucisku faszyzmu i Adolfa Hitlera. Zgodnie z takim podejściem Polacy w owej „dobrej wojnie” czasami w ogóle nie są ujmowani. Oprócz tego mamy oczywiście zafałszowaną komunistyczną historię II wojny światowej, a także historię emigrantów, która jest bardzo osobista, bardzo emocjonalna i niekiedy również bardzo skrajna. I oczywiście jest także Holokaust. Do tej pory w języku angielskim ukazywały się książki dotyczące poszczególnych aspektów II wojny światowej: Katynia, powstania warszawskiego, Polaków walczących w różnych armiach, okupowanej Polski, ale nigdy nie zrobiono tego całościowo.
Teraz uczyniła to brytyjska historyczka kształcona w Oksfordzie, a zarazem córka polskich emigrantów wojennych. Co powstało z takiej mieszanki?
– Moi rodzice od początku świadomie wychowywali mnie na Brytyjkę, zwracali się do mnie po angielsku, choć między sobą rozmawiali po polsku. Historii uczyłam się w szkole brytyjskiej, ale oczywiście mama i tata opowiadali mi także o różnych aspektach II wojny światowej. Mogłam zatem konfrontować ze sobą te dwie rzeczywistości. Moje podejście jest więc, powiedzmy, bardziej ogólnoeuropejskie niż anglosaskie, łatwiej mi wczuć się w doświadczenia Polaków w czasie II wojny światowej i dzięki temu spróbować zachęcić anglosaskich czytelników do takiej samej empatii.
Tym bardziej że polska historia dla Europy Zachodniej to wielka czarna dziura…
– Faktycznie, na Zachodzie wie się bardzo niewiele na temat Polski. Czasami nic. Mówi się, że Polacy lubią się kłócić i nie potrafią sobą rządzić – ja akurat uważam, że to nie jest uzasadniona opinia, bo w każdym państwie zdarzają się lepsi i gorsi politycy. Mówi się także sporo o tym, że polscy żołnierze byli odważni, wie się o takich podstawowych faktach jak udział polskich pilotów w bitwie o Anglię, wspomina o Katyniu i Enigmie, ale kim byli polscy żołnierze i gdzie znajduje się Polska, to już nie do końca wiadomo.
Jak bardzo osobiste doświadczenia wojenne Pani rodziców wpłynęły na tę książkę?
– Na pewno pomogły mi zrewidować niektóre poglądy, np. ten anglosaski mit o „dobrej wojnie”. Ale rodzice bardzo niechętnie wracali do wspomnień wojennych. Ojciec dopiero pod koniec życia, za naszą wyraźną namową, zaczął opowiadać o swoich doświadczeniach zsyłki do Kazachstanu. Dla niego to był koszmar, który prześladował go w snach przez całe życie.
Pani książka rzeczywiście łamie wiele stereotypów, ot choćby ten o totalnym niezorganizowaniu Polaków.
– Kiedy zaczęłam badać Polskie Państwo Podziemne, przeżyłam autentyczne zaskoczenie. Z jednej strony ogromna skala podziemia, z drugiej jego znakomita organizacja, zwłaszcza w wymiarze cywilnym. To było naprawdę regularne państwo posiadające swoje ministerstwa, departamenty, aparat administracyjny, wymiar sprawiedliwości itp.
Liczę po cichu na to, że ta książka zmieni choć trochę ten stereotyp źle zorganizowanych Polaków.
Coś jeszcze Panią zaskoczyło?
– O tak, dwie rzeczy. Po pierwsze, nie wiedziałam nic o czystkach etnicznych przeprowadzanych przez Ukraińców na Polakach. A druga sprawa, to niezwykle przychylny, wręcz przyjacielski stosunek Węgrów do Polaków, mimo formalnego bycia przez tych pierwszych w sojuszu z Hitlerem.
W Pani książce znalazłem bardzo wymowne zdjęcie, mówiące więcej niż tysiące słów: małe dzieci świeżo po opuszczeniu ZSRR, które wyglądają jakby wyszły z Auschwitz…
– Upierałam się bardzo przy tym, żeby to zdjęcie znalazło się w książce, bo ono faktycznie przełamuje ten anglosaski pogląd, zgodnie z którym Stalin to był dobry „Wujek Joe”, którego armie dźwigały największy ciężar wojny, oszczędzając krew zachodnioalianckich żołnierzy. Inna rzecz, że w czasie II wojny światowej nikt właściwie nie wiedział, co dzieje się w Związku Radzieckim, dopóki nie wyjechali stamtąd pierwsi Polacy. A nawet kiedy zaczęli o tym opowiadać, nikt im nie wierzył.
Polacy mieli w ogóle jakąkolwiek szansę wyjść z tej wojny zwycięsko? Pani cytuje jednego z brytyjskich dyplomatów piszącego, ze Polska znajduje się obok dżungli zamieszkanej przez goryle i grzechotniki…
– Wszystko wskazuje na to, że przy takim położeniu geopolitycznym nie było na to szans. Wynik wojny zależał wyłącznie od tego, które z dwóch wrogich Polsce państw zwycięży.
A gdyby zachodni alianci zachowali się inaczej?
– W 1939 roku Wielka Brytania była zbyt słaba, żeby cokolwiek zrobić. Za to Francja była silna i powinna była wówczas zaatakować Niemcy. Niestety, tego nie zrobiła… Pamiętajmy jednak, że Anglia i Francja były bardzo ciężko doświadczone przez to, co wydarzyło się w czasie I wojny światowej i chciały za wszelką cenę uniknąć powtórki tamtego doświadczenia.
Trauma okopów Verdun i Sommy?
– Właśnie. Posłużę się przykładem. Gdyby w 1963 roku podczas blokady Berlina zimna wojna przeistoczyła się w otwarty konflikt, to czy Polska – mając czysto hipotetycznie jakiś wybór – podjęłaby decyzję o militarnym zaangażowaniu po swoich tragicznych doświadczeniach II wojny światowej?
Hipotetycznie? Pewnie nie…
– I na takiej samej zasadzie postępowała Wielka Brytania, mając w pamięci hekatombę I wojny światowej.
Zaczynam rozumieć, choć nie potrafię zaakceptować. Zapytam wprost: czy Wielka Brytania zdradziła Polskę?
– Tutaj w grę wchodzi kilka aspektów. Jak mówiłam, w 1939 roku Wielka Brytania była zbyt słaba, żeby walczyć. Z kolei kwestia Katynia dokładnie pokazuje, w jaki sposób zmieniał się układ sił w Europie i nastawienie do prawdy. Polska była pierwszym sojusznikiem Wielkiej Brytanii, ale niestety Związek Radziecki był sojusznikiem najważniejszym. I dlatego Anglosasi postanowili w jakiś sposób popierać to kłamstwo katyńskie. To samo dotyczy Teheranu i Jałty, gdzie Wielka Brytania i Stany Zjednoczone doszły do wniosku, że muszą niejako nagrodzić Stalina za wysiłki wojenne. A USA na dodatek potrzebowały Stalina do walki z Japonią.
Czyli „business is business”?
– Niestety, tak…
Chowanie głowy w piasek w latach 40. jeszcze jakoś zrozumiem, ale dlaczego na przykład na odsłoniętym w 1993 r. w Dover pomniku bitwy o Anglię zabrakło symboli polskich dywizjonów lotniczych?
– Rzeczywiście, tak się stało. Nie wiem, kto był odpowiedzialny za to pominięcie, ale brytyjskie społeczeństwo bardzo szybko je zauważyło i niedopatrzenie zostało wkrótce skorygowane. Naprawdę mam wrażenie, że polskie zaangażowanie w II wojnę światową jest dziś właściwie doceniane i honorowane, m.in. w 2009 roku w Brytyjskim Muzeum Narodowym w Staffordshire odsłonięto Polish War Memorial, ja zaś miałam zaszczyt brać udział w tej ceremonii. Czas działa zdecydowanie na korzyść Polski i jej historycznych racji.
Halik Kochanski – ukończyła studia historyczne w Balliol College w Oksfordzie, wykładała na kilku brytyjskich uczelniach, obecnie jest niezależnym historykiem, członkiem prestiżowego Royal Historical Society, a także jednym z jurorów Medalu Templera, przyznawanego najlepszym książkom historycznym. Kochanski jest córką polskich emigrantów wojennych. Jej ojciec pochodził ze Stanisławowa, skąd w 1940 roku został deportowany do Kazachstanu, potem wstąpił do Armii Andresa i wraz z nią opuścił ZSRR. Przeszedł cały szlak bojowy II Korpusu, walczył m.in. pod Monte Cassino. Matka w październiku 1944 roku uciekła przed Sowietami z Polski do Austrii, a stamtąd na Zachód.
Książka Halik Kochanski The Eagle Unbowed: Poland and the Poles in the Second World War stała się bestsellerem w Wielkiej Brytanii i USA, spotykając się z bardzo dobrymi recenzjami w prasie zachodniej. Obecnie jest tłumaczona na kilka języków, w tym m.in. na chiński.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.