Nie chodzi o to, by znać światło. Chodzi o to, by nim żyć, by podporządkować mu swoje życie, iść za tym, co ono nam mówi, wcielać je w czyn
Gdy późnym jesiennym wieczorem albo bardzo wczesną wiosną jedzie się w okolicach, w których jest najwięcej szklarni, z daleka widać, gdzie one są – po prostu „świecą”. Ponieważ dni są za krótkie, a rośliny potrzebują światła – w szklarniach umieszcza się lampy, które zastępują światło słoneczne. Człowiek na pewnym etapie swojego rozwoju nauczył się, że właśnie światło jest potrzebne, żeby rośliny mogły żyć i rozwijać się. Światło jest potrzebne do życia – bez niego życie ginie… Rośliny pozbawione światła – zamierają.
Światło w życiu
Jezus podczas swojej ziemskiej działalności dużo mówił o świetle. Sam określił siebie jako Światłość świata, ale też mówił o tym, jaką rolę ma pełnić światło w naszym życiu. Parafrazując Jego słowa Cyprian Kamil Norwid napisał:
Bo nie jest światło, by pod korcem stało,
Ani sól ziemi do przypraw kuchennych,
Bo piękno na to jest, by zachwycało
Do pracy – praca, by się zmartwychwstało.
(Promethidion)
Również człowiek, jeśli chce się rozwijać, jeśli chce żyć pełnią życia, potrzebuje światła. Rozumiał to doskonale sługa Boży ks. Franciszek Blachnicki, sam oświecony blaskiem Jezusa w celi katowickiego więzienia. Pisał:
Tutaj, w tym samym więzieniu – jako podwójny skazaniec, skazany przez ludzi na śmierć przez ścięcie, a przez siebie samego na śmierć wieczną – zostałem ułaskawiony dekretem miłosierdzia Wszechmocnego Boga. Siedząc na krzesełku w kąciku swej celi i czytając książkę, przy jednym zdaniu przeżyłem coś takiego, jakby w mej duszy ktoś przekręcił kontakt elektryczny, tak iż zalało ją światło. Światło to od razu rozpoznałem i nazwałem po imieniu, gdy powstałem i zacząłem chodzić po celi powtarzając w duszy: „Wierzę, wierzę”. To światło od tej chwili nie przestało ani na moment świecić w mej duszy, nie przestało ani na chwilę mną kierować, zwracając moje życie ku Bogu (Ks. Franciszek Blachnicki: Spojrzenie w świetle łaski, s. 84).
Piękno tego światła tak go – mówiąc językiem Norwida – za-chwyciło do pracy, chwyciło za serce, że konsekwentnie podporządkował mu całe życie, dzieląc się nim z innymi. Nie mógł go zachować dla siebie. To światło zmieniło całe jego życie. To na bazie tego doświadczenia, popartego głębokimi studiami teologicznymi i pogłębionego wieloma godzinami modlitwy, ks. Blachnicki odkrył podstawową i pierwotną zasadę, która tak głęboko weszła w Ruch Światło-Życie, że stała się częścią jego nazwy.
Greckie słowa „fos” (światło) i „zoe” (życie) wpisane w znak krzyża określają zarówno cel, jak i program Ruchu Światło-Życie. Formuła „Światło-Życie” jest dla oazowiczów (i powinna być właściwie dla wszystkich chrześcijan) zarówno punktem dojścia jak i drogą, metodą osiągnięcia tego celu. Punktem dojścia, bo dążymy przecież do świętości, czyli do osiągnięcia pełnej jedności światła i życia. Drogą, bo oazowicze poprzez formację uczą się podporządkowywać swoje życie światłu. Wpatrują się we wzory osobowe: samego Jezusa, który mówił o sobie: moim pokarmem jest pełnić wolę Bożą i pokorną służebnicę Pańską, Niepokalaną, dla której owa niepokalaność oznaczała całkowite oddanie woli Bożej, podporządkowanie jej swojego życia zgodnie ze słowami, wypowiedzianymi do anioła w scenie zwiastowania: niech mi się stanie według słowa Twego.
Uczymy się osiągać jedność światła, danego od Boga, i życia, czyli postępowania. Sprawcą tej jedności jest Duch Święty – to Jego oznacza grecka litera „omega”, stanowiąca centrum znaku „fos-zoe”; litera, w której krzyżują się i łączą światło (fos) i życie (zoe). Jakim światłem mamy się kierować w życiu? Na drodze formacji Ruchu Światło-Życie to Boże światło dociera ono do nas jako: światło rozumu, światło sumienia, światło Słowa Bożego, światło Chrystusa jako wzoru osobowego i światło Kościoła, który dba o nieskażony przekaz światła z poprzednich źródeł oraz o ich właściwą interpretację. Jeśli będziemy korzystać z tego światła – będzie w nas rozwijało się Boże życie.
Życie w świetle
Pewien stary rabin zapytał kiedyś swych uczniów, na podstawie czego można rozpoznać dokładnie chwilę, w której kończy się noc, a zaczyna dzień.
– Może jest to ów moment, gdy można już łatwo odróżnić psa od owcy?
– Nie – powiedział rabin.
– A gdy można odróżnić drzewo daktylowe od drzewa figowego?
– Nie – powtórzył rabin.
– A więc kiedy? – spytali uczniowie.
– Wtedy, gdy patrząc na twarz jakiejkolwiek osoby, rozpoznajesz w niej brata lub siostrę. Aż do tego momentu panuje noc w twoim sercu – wyjaśnił rabin (B. Ferrero, Śpiew świerszcza polnego).
Ta historia pokazuje doskonale, że nie wystarczy tylko wiedzieć, że jest światło. Żyć w świetle będziemy jedynie wtedy, gdy będziemy to światło wprowadzać w życie. Nie wystarczy jedynie sama znajomość prawa, które Bóg nam dał. Również żyjący w czasach Jezusa faryzeusze i uczeni w Piśmie doskonale znali Boże prawo, a jednak… to właśnie oni zasłużyli na najsurowsze nagany z ust Jezusa: Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą (Mt 23,13). Nie chodzi o to, by znać światło. Chodzi o to, by nim żyć, by podporządkować mu swoje życie, iść za tym, co ono nam mówi, wcielać je w czyn. Wielu z tych, którzy nie znają charyzmatu Ruchu Światło-Życie, przekręca jego nazwę, mówiąc o „ruchu światło i życie”… To nie jest nieistotna pomyłka – nie chodzi o to, by było „światło i życie”, by światło było OBOK życia – jako dwie odrębne rzeczywistości, ale by światło kierowało życiem, by była jedność światła z życiem, by światło stanowiło jego ster i siłę napędową.
Podobnie jak nie da się jechać rowerem, jeśli spadnie łańcuch, tak nie osiągniemy naszego celu – świętości – jeśli nie będzie w naszym życiu tego, co łączy Boże światło z naszym życiem, jeśli nie będziemy tym światłem żyli na co dzień. Nie chodzi o to, by być jedynie „nabożnym” (w znaczeniu chodzenia z nabożeństwa na nabożeństwo), ale pobożnym (czyli działającym po Bożemu, zgodnie z Jego wolą, zgodnie ze światłem, które odczytaliśmy dla naszego życia. Cyprian Kamil Norwid w „Promethidionie” wyraził to tak: „Nie za sobą z krzyżem Zbawiciela, ale za Zbawicielem z krzyżem swoim: ta jest zasada wszech-harmonii społecznej w Chrześcijaństwie”. Idę ze swoim życiem i przez swoje życie zgodnie z tym światłem, którym jest dla mnie Chrystus, Jego życie i nauczanie. Rozpoznawajmy więc Jego światło w życiu, abyśmy mogli żyć w świetle.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.