Przestańmy myśleć o sobie, zacznijmy myśleć o innych. We wszystkich wielkopostnych wyrzeczeniach niech towarzyszy nam ta myśl: „Co dobrego mogę zrobić dla innych?”.
Wielki Post jest okazją do zastanowienia się nad tym, czym jest chrześcijańska asceza, czyli szeroko rozumiany post. W poszczeniu chodzi o to, by ciało uczestniczyło w przygodzie naszego ducha. Asceza na pewno nie jest negacją człowieczeństwa i cielesności. Jan Paweł II mówił, że człowiek jest „uduchowionym ciałem” lub inaczej „ucieleśnioną duszą”.
Wielkopostne postanowienia zupełnie oderwane od życia, problemów, słabości i grzechów konkretnych osób niewiele wnoszą. Bóg nie cieszy się z tego, że ktoś jest umęczony dużą ilością lub przypadkowością podjętych wysiłków.
Jeden z kleryków opowiadał, że miał kryzys na drodze powołania, choć uczestniczył we wszystkich ćwiczeniach duchowych. Powiedział o tym swojemu ojcu duchownemu, a ten zapytał najpierw: „Kiedy ostatnio byłeś na siłowni?”. Czasem lekceważymy nasze ciało. Propozycją postanowienia dla wielu osób w dzisiejszym „siedzącym” świecie może być: zabawa z dziećmi, spacer z żoną… zamiast oddawania się wielogodzinnemu surfowaniu po Internecie.
Z siedzeniem wiąże się pokusa ciągłego jedzenia, a więc można ograniczyć smakowe przyjemności i przeznaczyć zaoszczędzone pieniądze na wsparcie potrzebujących braci.
Rodzaj postanowień zależy od rozeznania własnej sytuacji, w czym mogą nam też pomóc bliscy, ponieważ najwięcej prawdy o sobie usłyszymy właśnie od nich, spowiednik, który nas zna, czy ojciec duchowny.
Potrzebny jest też radykalizm w walce z wadami i namiętnościami. Nie możemy być jak ludzie uzależnieni, którzy postanawiają walczyć z nałogiem, trzymając rękę na przedmiocie uzależnienia.
Post ma pomóc w przezwyciężaniu w nas przeszkód na drodze do Boga i do ludzi. Warto się zastanowić nad tym, co jest „moją namiętnością”. Może się okazać, że jest nią pozornie dobra aktywność, która jest ucieczką od obowiązków stanu, np. rodzinnych.
Sprawdzianem roztropności postanowień jest stosunek do bliskich. Jeśli jesteśmy nieznośni lub wyniośli, to znak, że nie idziemy dobrą drogą. Umartwienie za bliskich, a nie martwienie się, przez odmówienie sobie tego, co nam się należy, np. ograniczenie posiłków, włącza nasze ciało w modlitwę. Pan Jezus mówił o wielkiej sile takiego postu.
Współczesny człowiek ma problem ze słowem, dlatego częstsze wyrażanie uznania dla męża, podziwu dla żony, docenianie pomysłów innych, słuchanie, powstrzymanie się od krytyki to dobre postanowienia na ten czas.
Życie chrześcijańskie jest pozwoleniem Chrystusowi rozporządzania sobą do głębi: „Ofiary ani daru nie chciałeś, aleś Mi utworzył ciało (…). Wtedy rzekłem: Oto idę (…), abym spełniał wolę Twoją, Boże” (Hbr 10, 5-7). Gdy On działa, nikt nie dozna z tej racji uszczerbku. Taka przemiana, którą czyni w nas Bóg, ogromnie ubogaca również naszych bliskich. Jest to zaparcie się swego „chcenia”, tak ważne w życiu rodzinnym.
Jakże inaczej będą wyglądały wtedy nasze uczynki pokutne. Post będzie wyrzeczeniem się jakiegoś dobra, umartwieniem naszego ciała, zaparciem się siebie ze względu na miłość do Boga i naszych bliskich, która wypełnia nas wewnętrznie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.