Krótkie spojrzenie na rozwój antykatolicyzmu (XVI–XVII wiek)
Ujmowała ona dzieje chrześcijaństwa jako nieustanne ścieranie się „prawdziwego Kościoła Chrystusowego”, który zmagał się z „Kościołem Antychrysta”. Ten pierwszy – jak głoszono w skrojonej na potrzeby propagandy protestanckiej historiozofii – założony przez Chrystusa przetrwał w Kościele pierwotnym, a następnie jego kontynuatorami były wszelkie odmiany ruchów heretyckich. Bowiem tym drugim, z gruntu fałszywym Kościołem było papiestwo – uosobienie zakłamanie prawdziwej, chrześcijańskiej doktryny i okrucieństwa wobec tych wszystkich, którzy przechowali „prawdziwą wiarę Chrystusową”. W tym ujęciu papież i podległe mu struktury kościelne (na czele z inkwizycją rzymską) traktowane były jako „słudzy Antychrysta”[8].
Warto zauważyć, że w tego rodzaju antykatolickich polemikach (nawet uwzględniwszy ich propagandowe zacięcie) chodziło o dojście do prawdy. Najistotniejszą była kwestia – kto (Kościół rzymski czy wspólnoty protestanckie) reprezentuje czysty przekaz Ewangelii, traktowany jako wartość najwyższa.
Ta perspektywa znika zupełnie w oświeceniowej wersji antykatolickiej propagandy. Jak pisał przed laty Carl L. Becker, z gruntu antychrześcijański kierunek myśli oświeceniowej, uwarunkowany był tym, że „wyrzeczenie się tradycyjnego objawienia było warunkiem zaliczenia do grona oświeconych, ponieważ oświecony to ktoś, kto widzi pełnię światła, a pełnia światła wydobywa z ukrycia dwa bardzo proste i oczywiste fakty. Pierwszy […] streszczał się w przekonaniu, iż rzekome objawienie Bożych zamiarów za pośrednictwem Pisma Świętego i Kościoła jest szalbierstwem, a najlepszym wypadku zrodzoną z ignorancji chimerą, spłodzoną lub co najmniej podtrzymywaną przy życiu przez księży po to, by tym skuteczniej utrzymać w ryzach zastraszoną ludzkość. Drugi […] mówił, że Bóg objawił człowiekowi swoje zamiary w daleko prostszy i bardziej naturalny, mniej zakonspirowany i bardziej zrozumiały sposób: poprzez swoje dzieła”[9].
Zdecydowanie antychrześcijańską perspektywę myśli oświeceniowej dostrzegał również bł. Jan Paweł II, który stwierdzał, że: „Odrzucenie Chrystusa, a w szczególności jego tajemnicy paschalnej – krzyża i zmartwychwstania – zarysowało się na horyzoncie myśli europejskiej na przełomie XVII i XVIII stulecia. Był to okres oświecenia […] Jakąkolwiek przybrało postać, oświecenie sprzeciwiło się temu, czym Europa stała się w wyniku ewangelizacji”[10].
Antykatolicyzm (a de facto antychrystianizm) oświecenia nie był więc jakąś pomyłkąę, niewłaściwym zrozumieniem myśli oświeceniowych philosophes, co raczej wynikiem fundamentalnych wyborów teologicznych i filozoficznych, o których była mowa wyżej. Rozwijano jednak stare wątki antykatolickiej narracji, podjęte z protestanckiego dyskursu. Dopisywano więc kolejne karty do „czarnej legendy” historii Kościoła, piętnując przede wszystkim krucjaty i inkwizycję[11].
Edward Gibbon – jeden z czołowych reprezentantów oświeceniowej brytyjskiej historiografii (autor monumentalnej „Historii upadku cesarstwa rzymskiego”) – stwierdzał więc, że „zasadą krucjat był dziki fanatyzm, a najważniejsze rezultaty były analogiczne do samej sprawy […] Wiara katolików została zepsuta nowymi legendami […] Aktywny duch łacinników żerował na witalności ich rozumu i religii […] Życie i wysiłki milionów, którzy zostali pochowani na Wschodzie, z większym pożytkiem byłyby wykorzystane na rzecz poprawy sytuacji w ich własnych krajachów”. Wtórował mu David Hume stwierdzając, że krucjaty „nie przestają budzić zdumienia jako najważniejszy i najbardziej trwały pomnik ludzkiej głupoty”[12].
Z kolei Denis Diderot, autor „Encyklopedii” – „biblii” francuskich oświeceniowców, tak wyjaśniał przyczyny zwołania I krucjaty w 1095 roku: „Nikt by nie przypuszczał, że przyjdzie czas tak głębokich ciemności i tak wielkiego otępienia ludów i władców, co do ich prawdziwych interesów, że jedna część świata ruszy do małego zakątka, by wymordować jego mieszkańców i zawładnąć kawałkiem skały, nie wartym nawet kropelki krwi”[13].
Jak wspomniano, oświeceniowców nie zajmowała kwestia – tak mocno obecna w XVI i XVII wieku – czy katolicyzm jest „prawdziwym chrześcijaństwem”. Z czasów reformacyjnych przejęli więc zarzut o naturalnej predylekcji katolików do okrucieństwa i lubowania się w despotycznych formach rządów, ale uzupełnili go o coś nowego. Oto bowiem od XVIII wieku utrwala się stereotyp katolicyzmu jako symbolu zacofania, ciemnoty i zabobonu. Tą zmianę w zakresie antykatolickiej propagandy dobrze ilustrują pochodzące z XVIII wieku opisy podróż odbywanych przez reprezentantów oświeceniowych elit intelektualnych do krajów katolickich. Sądząc po ich lekturze, autorzy trafili na nieznaną wcześniej planetę, zamieszkaną przez „ciemnego luda”.
Weźmy przykład z brytyjskiej prasy z pierwszej połowy XVIII wieku, w której pojawił się opis podróży pewnego Anglika do Włoch. Czymś szokującym okazał się dla angielskiego przybysza pobyt w Loretto. Jego uwagę nie przykuło bynajmniej znajdujące się tam sanktuarium Domku Świętej Rodziny. Chodziło o coś innego: „jest czymś zawstydzającym, że tak wielkie skarby klejnotów oraz innych bogactw są tutaj zagrzebane w kościołach, podczas gdy wszyscy mieszkańcy tego miasta umierają z głodu”[14]. Przekaz propagandowy ukryty w tym zdaniu przekonuje nie tylko o biedzie katolickiej społeczności, ale również wskazuje winowajcę – wota dziękczynne zawieszane na ołtarzach przez ludzi dziękujących za otrzymane łaski.
Podobne wątki odnajdziemy w opisach podróży niemieckich oświeceniowców do katolickich części Niemiec, przede wszystkim do Bawarii. Kraj ten „pozwolił przez wieki rosnąć swoim katolickim przesądom jak chwastowi”. Cytowane słowa pochodzą od Friedricha Nicolaia, jednego z czołowych przedstawicieli niemieckiego oświecenia, wydawcy wielotomowej „Deutsche Bibliothek”. Pod koniec XVIII wieku odwiedził on Bawarię, w tym największe maryjne sanktuarium tego kraju w Altötting, gdzie – jak informował swoich czytelników –- „corocznie pielgrzymuje wiele tysięcy głupich bigotów”. Kolumna postawiona w Monachium ku czci Najświętszej Maryi Panny (jako wotum wdzięczności za ocalenie miasta od najazdu szwedzkiego podczas wojny trzydziestoletniej) była zaś oceniona przez niego jako „pomnik głupiej bigoterii i w najwyższym stopniu błędnej polityki”[15].
Podobne odczucia miał inny oświeceniowy pisarz, Carl J. Geiger, który odwiedzając bawarskie Eichstatt „odniósł wrażenie”, że miasto to (jeden z najznakomitszych przykładów barokowej architektury w Niemczech) „zostało zbudowane na siedzibę ponurego barbarzyństwa i głupoty, a ciężkie, niezdrowe powietrze oznajmia, że wieje tu duch ortodoksji i fanatyzmu”[16].
Ten rozpoczęty przez oświeceniowców topos katolicyzmu jako „ciemnoty i zabobonu” stanie się niewyczerpanym rezerwuarem propagandowego paliwa również w wiekach następnych[17].
[8] Zob. A. Ryrie, The problem of legitimacy and precedent in English protestantism 1539 – 1547, w: B. Gordon (ed.), op. cit., s. 78 – 92; P. Lake, Anti-popery: the structure of prejudice, w: R. Cust, A. Hughes (ed.), Conflict in Early Stuart England. Studies in religion and politics 1603 – 1642, London/ New York 1989, s. 72 – 77.
[9] C. L. Becker, Państwo Boże osiemnastowiecznych filozofów, Poznań 2008, s. 60 – 61.
[10] Jan Paweł II, Pamięć i tożsamość. Rozmowy na przełomie tysiącleci, Kraków 2005, s. 101.
[11] J. Viguerie, Christianisme et revolution. Cinq lecons d’Histoire de la Revolution francaise, Paris 1986, s. 8 – 10.
[12] J. Ruszkowski, Adam Mickiewicz i ostatnia krucjata. Studium romantycznego millenaryzmu, Wrocław 1996, s. 13.
[13] Warto w tym miejscu przytoczyć opinię Woltera o krucjatach, wedle którego „to chrześcijańskie przedsięwzięcia zawierało radykalne zło, które było powodem ich klęski: rząd feudalny, niezależność dowódców, a w konsekwencji brak jedności, nieład i brak umiarkowania”. R. Ellenblum, op. cit., s. 7. Z kolei XVIII-wieczny niemiecki pisarz oświeceniowy Wilhelm Friedrich Heller pod adresem papieża Urbana II, który zwołał I krucjatę, pisał: „Na twoim grobie spoczywa ciężar dwóch milionów [sic] ciał, które wezwą cię na dzień sądu”. Ibidem, s. 8. O stosunku Woltera do krucjat zob. również J. Ruszkowski, op. cit., s. 12 – 13.
[14] C. Haydon, „I love my King and my Country, but a Roman catholic I hate”: anti-catholicism, xenophobia and national identity in eighteenth-century England, w: T. Claydon, I. McBride (ed.), Protestantism and national identity. Britain and Ireland c. 1650 – c. 1850, Cambridge 1998, s. 35.
[15] P. C. Hartmann, Kulturgeschichte des Heiligen Römischen Reiches 1648 bis 1866. Verfassung, Religion und Kultur, Wien/ Köln/Graz 2001, s. 437 – 439.
[16] Ibidem, s. 439.
[17] M. Borutta, Antikatholizismus. Deutschland und Italien im Zeitalter der europäischen Kulturkämpfe, Göttingen 2010 (zwłaszcza s. 47 – 150).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.