Uśmiecham się za każdym razem, gdy w rozmowach księży pada pytanie: „Ile masz osób we wspólnocie, ile młodzieży przygotowuje się do bierzmowania, ilu uczniów chodzi na religię?”.
Numerologię Kościół wlicza do kanonu grzechów sprzeciwiających się zaufaniu Bogu. Liczby wskazują sens i wartość. A jak jest w Kościele? Im więcej wiernych na niedzielnej Mszy Świętej, im więcej kandydatów do bierzmowania, im więcej członków danej wspólnoty, tym bardziej, tym lepiej… Tylko co?
Wyznawcy numerologii tłumaczą, że jest ona wiedzą opartą na liczbach, które są zapisane w dacie urodzenia, imieniu i nazwisku, miejscu zamieszkania lub w innych dziedzinach życia. Dzięki niej możemy rzekomo poznać swoją misję, z jaką przyszliśmy na świat lub odkryć swój potencjał, aby zrozumieć sens codzienności. Jako ludzie wiary uśmiechamy się pod nosem, bo przecież liczby w żaden sposób nie tłumaczą naszej codzienności i nie mają wpływu na przyszłość. Ufamy Bogu, który jest Panem historii i chce ją zrealizować z każdym z nas – bohaterami codzienności.
(Święte) statystyki
Uśmiecham się za każdym razem, gdy w rozmowach księży pada pytanie: „Ile masz osób we wspólnocie, ile młodzieży przygotowuje się do bierzmowania, ilu uczniów chodzi na religię?”. Odpowiedzi spotykają się z komentarzami typu: „O, to ładnie, widać, że prężnie pracujesz”. Lub: „Kiepsko, pewnie katecheci słabo się starają, albo za dużo wymagasz, więc wierni odchodzą do sąsiedniej parafii”.
Raz w roku Instytut Statystyki Kościoła Katolickiego (ISKK) bada, ilu katolików bierze udział w niedzielnej Eucharystii i ilu przyjmuje Komunię Świętą. Formułowane są przy tej okazji wnioski, snute są refleksje, które jednych uspokajają, że „z Kościołem nie jest źle”. Inni zasłaniają się argumentami usprawiedliwiającymi zastany stan rzeczy, bo „w tę niedzielę było zimno, więc parafianie zostali w domu” lub „za gorąco, więc wyjechali nad wodę”, niektórzy zaś mają odwagę przyznać, że…spada liczba praktykujących katolików.
ISKK to ważna instytucja, która pomaga decydentom wyciągać wnioski z zaobserwowanych zjawisk. Jednak nie trzeba być socjologiem, aby zauważyć, że po pandemii nie wszyscy wrócili do regularnego życia sakramentalnego. Księgi chrztów nie dobijają do pozycji, które odnotowywano w latach 80. i 90. Są rejony Polski, gdzie normą jest wypisywanie się z religii (powody są różne – nie chcę stawiać znaku równości między tym faktem a deklaracją ateizmu).
Być może dożyliśmy czasów, które przewidział papież Benedykt XVI? W 1969 r. w niemieckiej stacji radiowej zapytano 42-letniego wówczas ks. Ratzingera, jak będzie wyglądał Kościół przyszłości. Przedstawił wówczas swoją starannie przemyślaną odpowiedź.
„Przyszłość Kościoła może wyrosnąć i wyrośnie z tych, których korzenie są głębokie i którzy żyją z czystej pełni swojej wiary. (…) Po raz kolejny, jak zawsze, zostanie ukształtowana przez świętych. (…) Ksiądz, który nie jest nikim więcej niż pracownikiem socjalnym, może być zastąpiony przez psychoterapeutę i innych specjalistów; ale ksiądz, który nie jest specjalistą, który nie stoi [z boku], obserwując grę, udzielając oficjalnych rad, ale w imię Boga stawia się do dyspozycji człowieka, który towarzyszy ludziom w ich smutkach, w ich radościach, ich nadziei i strachu, taki ksiądz na pewno będzie potrzebny w przyszłości”.
Co dalej?
Stawiajmy na jakość. Zobaczmy Kościół jako małą wspólnotę ludzi ochrzczonych, którzy szukają Jezusa. Każdemu z nich powiedzmy w kościele parafialnym: „Dobrze, że jesteś!”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.