Od 1 kwietnia 16 milionów Polaków staje przed trudnym wyborem. Muszą zadecydować, czy dalej chcą być klientami Otwartych Funduszy Emerytalnych, czy też będą wszystkie oszczędności emerytalne odprowadzać do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych.
Zmiany uchwalone przez polityków PO–PSL powodują, że aktualnie wszyscy ubezpieczeni muszą dokonać wyboru, czy chcą pozostawić część swojej składki emerytalnej w OFE, czy wolą przenieść wszystko do ZUS. Kto zechce pozostać w OFE, musi złożyć w ZUS stosowne oświadczenie. Kto zechce oszczędzać na przyszłą emeryturę tylko w ZUS, a z OFE rezygnować, nic nie musi robić. Na dokonanie wyboru mamy cztery miesiące, termin mija bowiem 31 lipca 2014 r. Tę decyzję można będzie zmienić dopiero w 2016 r. i co istotne, będzie to można robić raz na cztery lata.
Na przegranej pozycji?
Tymczasem jak wynika z badania przeprowadzonego przez Instytut Badania Rynku i Opinii „Mands” na zlecenie serwisu Money.pl, aż 40,3 proc. Polaków wciąż jeszcze nie wie, którą opcję wybierze. Wśród tych, którzy już mają wyrobioną opinię, dominują zwolennicy przeniesienia się do ZUS – taką opcję deklaruje 37,2 proc. badanych. Zdecydowanych na pozostanie w OFE jest obecnie zaledwie 22,5 proc. spośród wszystkich ankietowanych – wynika z badania. Wydaje się, że w tej walce OFE są z góry na przegranej pozycji. Polacy nie lubią skomplikowanych procedur, wypełniania oświadczeń itd. A to wszystko ich czeka, jeśli będą chcieli zostać w OFE. Do tego fundusze nie mają jak przekonywać ich do podjęcia decyzji na swoją korzyść. Co prawda jesienią w mediach wystartowała duża kampania pod hasłem: „Zostaję w OFE” (podkreślała znaczenie oszczędzania na emeryturę w dwóch filarach kapitałowych ZUS i OFE, zachęcając odbiorców do pozostania w OFE), ale już po nowym roku została zawieszona. Powód? W życie weszła nowelizacja ustawy emerytalnej wprowadzająca bezwzględny zakaz reklamy OFE (tzn. reklamy zawierającej informacje o OFE lub informacje sugerujące, że reklama odnosi się do OFE). Za naruszenie tej zasady przewidziano kary w wysokości od 1 do 3 mln zł. Jedyną drogą dla funduszy jest wysyłanie listów do swoich dotychczasowych klientów, w których przy okazji informowania o stanie oszczędności załączają ulotki informacyjne na temat zalet pozostania w OFE. Trudno nie odnieść wrażenia, że rząd robi wszystko, by Polacy nie mieli pełnej wiedzy na temat wad i korzyści wynikających z wyboru jednej bądź drugiej opcji. Nie zaplanował żadnej dużej kampanii informacyjnej w telewizji. Jeśli ktoś nie słucha radia (resort finansów wystartował z krótkim spotem radiowym), nie wejdzie na specjalną rządową stronę internetową lub nie przespaceruje się do oddziału ZUS, to może o niczym się nie dowiedzieć. A to jest oczywiście korzystne dla ZUS, który nie musi w żaden sposób zabiegać o to, by wybrali go przyszli emeryci.
Wady i zalety
Warto się więc krótko przyjrzeć wadom i zaletom zarówno pozostania w Otwartych Funduszach Emerytalnych, jaki i przejścia w 100 procentach do Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. Jeśli wybierzemy ZUS, to część naszej składki będzie podwyższana o średni wzrost PKB i inflację za ostatnich pięć lat. Z kolei jeśli zdecydujemy się na OFE, to musimy się zdać na decyzje inwestycyjne funduszu. Warto pamiętać, że rząd nakazał funduszom, aby aż 75 proc. aktywów trzymały w akcjach (z czasem ten minimalny udział instrumentów akcyjnych będzie malał). Mogą więc zarobić więcej albo stracić. Co również istotne, decydując się na odkładanie również w OFE, zapewniamy sobie emeryturę z dwóch źródeł. Jeśli przeniesiemy się do ZUS, cała nasza emerytura będzie zależała tylko i wyłącznie od państwa. Ryzyko związane z OFE? Ostatnie lata pokazały, że kurczy się liczba obrońców Otwartych Funduszy Emerytalnych. Koalicja PO–PSL dwukrotnie dokonała znacznych zmian w funduszach: raz zmniejszając składkę, za drugim razem przesuwając ponad połowę aktywów do ZUS i wprowadzając dobrowolność. Z zapowiedzi politycznej opozycji, zarówno PiS, jak i SLD, wynika, że obie te partie najchętniej zlikwidowałyby fundusze. Nie ma więc pewności, czy dopiero co zmieniony system przetrwa przyszłą kadencję parlamentu. Ryzyko związane z ZUS? Jest ono bardziej odsunięte w czasie i wynika z procesów demograficznych. Do 2040 r. liczba emerytów zwiększy się o 16 proc., a do roku 2060 – o 48 proc., podczas gdy jednocześnie liczba osób w wieku produkcyjnym w 2040 r. będzie mniejsza o 7 proc., a w 2060 r. aż o 29 proc. To oznacza większe obciążenia dla pracujących, co może rodzić pokusę obniżania świadczeń, np. przez zmianę mechanizmu waloryzowania składki czy samych emerytur.
Zdaniem polityków
Co na ten temat sądzą politycy? Linia podziałów przebiega według tego, kto był za zmianami w ustawie o funduszach emerytalnych, a kto był zdecydowanie przeciw. Premier Donald Tusk, niegdyś liberał i zdecydowany zwolennik rynku i prywatnych funduszy, dziś zdecydowanie zaufałby ZUS. – Gdy mówię, że ZUS jest bezpieczniejszy dla emeryta, to mówię też, że ZUS jest bezpieczniejszy dla finansów publicznych. Państwo będzie tym skuteczniej wypłacało emerytury, im bezpieczniejsze są finanse publiczne. Jeśli zostalibyśmy wyłącznie przy ZUS, to emerytury byłyby najbezpieczniejsze. Im więcej osób zdecyduje się na OFE, tym ryzyko jest trochę większe. Stabilność finansów publicznych będzie pewniejsza, gdy więcej osób wybierze ZUS – przekonuje szef rządu. Do pozostanie w OFE przekonuje (choć nieco już zrezygnowany) jeden z autorów reformy emerytalnej prof. Leszek Balcerowicz. – Na zasadzie przekory Polacy powinni napisać to podanie. Bo system został tak wymyślony, żeby nas do tego zniechęcić, więc warto napisać to podanie. Po drugie, to zmierza do przywrócenia absolutnego monopolu ZUS. Nie chodzi o to, żeby go eliminować, tylko zróżnicować, żeby ludzie nie byli uzależnieni od podmiotu, który tak naprawdę nie gromadzi pieniędzy – uważa były minister finansów.
Na końcu i tak ZUS
O tym, że wybór, przed jakim postawili nas politycy, jest czysto iluzoryczny, przekonują jednak eksperci. Piotr Kuczyński z Domu Inwestycyjnego Xelion podkreśla, że jeżeli ma się mniej niż 10 lat do emerytury, to i tak już się niczego nie wybiera. – Tak ustawodawca postanowił i w związku z tym starsze panie i starsi panowie wybierać nie muszą, mają problem z głowy. Uważam, że im starszy człowiek, tym bardziej konserwatywnie powinien inwestować, czyli w tym momencie lepszy byłby ZUS. Im młodszy człowiek, tym większe ryzyko może ponosić, więc może myśleć o OFE – uważa Kuczyński. O tym, że cała dyskusja nie ma sensu i lepiej zostać w ZUS, przekonuje Robert Gwiazdowski z Centrum im. Adama Smitha. – W praktyce wybór ZUS czy OFE sprowadza się do tego, jak zainwestujemy 15 proc. naszej składki emerytalnej. Zamiast tracić czas na wypełnianie świstka, lepiej zastanowić się, w jaki sposób samemu zapewnić sobie lepszą przyszłość. Bo w 2060 r. przeciętne świadczenie będzie stanowić zaledwie ok. 30–35 proc. naszej pensji, co oznacza, że osoba zarabiająca płacę minimalną, będzie miała emeryturę rzędu 480 zł. W tej sytuacji, nawet jeśli OFE będą miały lepszą stopę zwrotu, niż przyniesie nam waloryzacja z ZUS, to w niewielkim stopniu wpłynie to na wysokość emerytury – dodaje Gwiazdowski. Wybór OFE czy ZUS jest więc jednak pozorny. Pieniądze z Otwartych Funduszy Emerytalnych i tak w końcu trafią do ZUS i to on będzie nam ostatecznie wypłacał emeryturę, o ile w ogóle będzie miał z czego. Jeśli ktoś umie liczyć, to wie, że biorąc pod uwagę wydolność naszego państwowego systemu emerytalnego, powinien czym prędzej zacząć odkładać na emeryturę już dziś. Pytanie tylko, czy mała liczba osób wybierających OFE (a na to się zanosi) nie stanie się dla rządu pretekstem, by sięgnąć po pieniądze już zgromadzone w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Rządzący zarzekali się, że tego nie zrobią, ale kwota 270 mld zł, które wciąż są w OFE, może okazać się dla znajdujących się w opłakanym stanie finansów publicznych pokusą nie do opanowania. A wówczas nasze przyszłe emerytury będą już tylko wirtualne.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.