Patrzę na podpis: Michelangelo Buonarroti. Nie dowierzając własnym oczom, zapytałem: Czy to jest oryginał? Siostra nieco zaskoczona moim pytaniem odpowiedziała: – Tak, u nas są same oryginały.
KATARZYNA KOLSKA: Jakie trzeba mieć znajomości w Watykanie, żeby wejść z kamerą i ekipą telewizyjną tam, gdzie zwykły śmiertelnik nie wchodzi?
PRZEMYSŁAW HÄUSER: Przede wszystkim trzeba zdobyć zaufanie kilku kluczowych instytucji. Na przykład Papieskiej Rady ds. Środków Społecznego Przekazu. To właśnie tam złożyliśmy 200-stronicowy scenariusz filmu dokumentalnego o Watykanie, w którym szczegółowo opisaliśmy, co chcemy filmować i ile potrzebujemy na to czasu. Rada recenzuje jedynie dany projekt i stwierdza, czy nie stoi on w sprzeczności z interesami Watykanu.
Następnie trzeba wystąpić o zgody do poszczególnych dykasterii, czyli tzw. ministerstw, ponieważ w Watykanie jest niesamowicie skomplikowana sytuacja wewnętrzna. Każdy metr kwadratowy z tych 44 hektarów podlega komuś innemu. Żeby zrealizować zdjęcia w bazylice Świętego Piotra, trzeba mieć zgodę kardynała, który jest archiprezbiterem bazyliki. Żeby pójść do Kaplicy Sykstyńskiej, która znajduje się dosłownie 50 metrów dalej i jest połączona z bazyliką, trzeba mieć zgodę dyrektora Muzeów Watykańskich, ale żeby otworzyć drzwi do Kaplicy Sykstyńskiej i nakręcić otwieranie i zamykanie tych drzwi, trzeba postawić kamery w Sali Królewskiej Pałacu Papieskiego. A Pałac Papieski podlega Prefekturze Domu Papieskiego. Żeby realizować zdjęcia w Ogrodach Watykańskich, trzeba mieć zgodę Gubernatoratu Państwa Watykańskiego, a żeby robić zdjęcia w Castel Gandolfo, trzeba mieć zgodę dyrektora Willi Papieskich, z kolei żeby…
Czy wiedział pan o tym, przystępując do realizacji filmu?
Na szczęście nie. Bo gdybym wiedział, to w ogóle bym się na to nie zdecydował. Jest to zderzenie z ogromną machiną biurokratyczną, przy której biurokracja, z którą się spotykamy w polskich urzędach, jest absolutnie niczym. Kościół nie patrzy w perspektywie dnia, tygodnia, miesiąca czy lat, ale wieków. Trudno się więc spodziewać, że potrzebne decyzje czy pozwolenia będą na określony dzień.
Najlepiej na wczoraj, tak jak my, dziennikarze, lubimy.
To absolutnie nie wchodzi w grę. Zdobywanie pozwoleń w Watykanie to wielka lekcja cierpliwości i pokory. Więc żeby w miarę sprawnie coś załatwić, najlepiej znać kogoś wpływowego.
Papieża?
To byłoby najlepsze rozwiązanie. Choć wiadomo, że papież nie zajmuje się żadną protekcją. Ale, mówiąc poważnie, papież nam trochę pomógł.
Ojciec Święty Benedykt XVI wiedział o realizacji naszego filmu, ponieważ dokumenty składaliśmy na początku 2005 roku, kilka miesięcy przed śmiercią Jana Pawła II. Jedną z osób, które miały się wypowiadać w filmie był Joseph Ratzinger. Byliśmy z nim umówieni na wywiad o instytucji kardynała w Kościele – kim są kardynałowie w życiu Kościoła, jaka jest ich pozycja i znaczenie w Watykanie. Mieliśmy się z nim spotkać w maju 2005. Oczywiście, z wiadomych względów, nie doszło to do skutku.
Przedzierając się przez kolejne watykańskie dykasterie i walcząc o wszystkie pozwolenia, wykorzystałem też mojego przyjaciela Artura Mariego, papieskiego fotografa, który od początku pomagał mi przy realizacji tego projektu i który podczas osobistych rozmów z Benedyktem XVI relacjonował papieżowi, jak postępują prace. Myślę, że Benedykt XVI, który spędził ponad 20 lat w Watykanie, doskonale zdawał sobie sprawę, z jakimi trudnościami spotka się ekipa telewizyjna i dyskretnie kibicował temu projektowi. Wiedział, że jest to prawie mission impossible.
Premiera filmu odbyła się w prywatnym gabinecie papieża Benedykta XVI w święto Trzech Króli w 2006 roku.
Z czego wynika ta watykańska biurokracja? Watykan ma coś do ukrycia?
Watykan zawsze strzegł swojej prywatności. To jest maleńkie, ale bardzo dynamiczne państwo, centrala jednej z największych „organizacji“ na świecie. Żeby mógł funkcjonować Kościół instytucjonalny potrzebne jest ogromne zaplecze techniczne, które – mówiąc bardzo kolokwialnie – zajmuje się obsługą papieża i jego urzędów.
Nie można też zapominać, że papież jest nie tylko głową Kościoła, ale też głową państwa. Tymczasem większości katolików na świecie Watykan kojarzy się z czymś absolutnie mistycznym, cudownym miejscem, w którym najlepsi na świecie księża, biskupi i kardynałowie są niemal święci i unoszą się 10 cm nad powierzchnią ziemi. Film, który nakręciliśmy, z pewnością burzy ten idylliczny obraz. Próbowaliśmy pokazać, że Watykan to normalny ludzki organizm, który się boryka z identycznymi problemami jak Poznań czy Warszawa, w którym płaci się rachunki za prąd, wodę, w którym są sklepy, szpital i farma z krowami.
Czy kręcąc ten film, odkrył pan jakieś watykańskie tajemnice?
Przede wszystkim z wielką pokorą uznałem, że niewiele o Watykanie wiedziałem, choć uważnie czytałem wszelkie dostępne na ten temat publikacje. Od czasów szkoły średniej marzyłem o tym, żeby wyjechać do Włoch i zobaczyć Watykan. Pierwsza książka, którą przeczytałem o Watykanie, to publikacja Kazimierza Morawskiego Watykan z daleka i z bliska. Przeczytałem ją w jeden dzień i połknąłem bakcyla.
Film dokumentalny Tajemnice Watykanu, do którego realizacji przystąpiłem w 2005 roku, miał być i był ukoronowaniem moich watykańskich marzeń. Żadna stacja telewizyjna już później nie wyprodukowała dokładniejszego i obszerniejszego filmu o Watykanie.
Czy udało się wam pokazać miejsca, których wcześniej osoby postronne nie widziały?
Miejscem dla mnie magicznym, do którego bardzo chciałem dotrzeć, były wykopaliska pod bazyliką Świętego Piotra, tzw. Scavi, czyli odkryty za pontyfikatu Piusa XII cmentarz z pierwszego wieku naszej ery. Znajdował się on tuż obok cyrku Nerona, w którym w 63 roku został ukrzyżowany głową w dół św. Piotr. Nie wpuszcza się tam grup turystycznych poza tymi, które w sobie tylko znany sposób uzyskają specjalne pozwolenia. W pierwszej chwili odmówiono nam zgody na filmowanie. Odpowiedzialny za podziemia kardynał Angelo Camastri powiedział mi: Światło, którego będziecie używali, może zaszkodzić freskom, a to są freski sprzed dwóch tysięcy lat!
Nie wiem, skąd znalazłem w sobie tyle odwagi, ale bez mrugnięcia okiem powiedziałem: Eminencjo, eminencja nie wie, że na potrzeby tego serialu kupiliśmy specjalne, amerykańskie zimne światło.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.