Łzy Matki Bożej w Civitavecchia

Niedziela 7/2015 Niedziela 7/2015

Na początku biskup wpadł w furię – bez czytania raportu podarł go, mówiąc: „Jeszcze ktoś uwierzy, że Madonny płaczą!”. Następnie wysłał list do proboszcza z żądaniem, aby zniszczył figurkę. Ale policjanci nie dopuścili do tego, twierdząc, że biskup nie ma do niej żadnych praw, bo jest ona własnością rodziny Gregorich

 

Włodzimierz Rędzioch: – Fabio, jak zareagował Pan na krzyki córki: „Madonna płacze!”?

Fabio Gregori: – Na początku myślałem, że figurka została oblana wodą do nawadniania ogródka, ale Jessica krzyknęła następnie: „Tato, tu jest pełno krwi”. Dlatego pomyślałem, że córka się skaleczyła. Gdy jednak podszedłem do niej, sam zauważyłem, że z prawego oka Madonny wypływały czerwone łzy, które zatrzymywały się na wysokości serca. Gdy palcem dotknąłem płynu, stwierdziłem, że jest bardzo gorący. W tym samym momencie po moim ciele z góry na dół przeszła fala gorąca, tak jakbym został porażony prądem. Następnie zostaliśmy oślepieni bardzo silnym światłem, przypominającym flesz lampy błyskowej. Zacząłem płakać. Wziąłem córkę i pojechałem do kościoła. Ks. Pablo uspokoił mnie i odprowadził do domu.

– Było to pierwsze z trzynastu łzawień figurki Madonny, które miały miejsce między 2 a 6 lutego 1995 r. Co w tym czasie działo się w Waszym domu?

– Następnego dnia proboszcz przyszedł do nas znowu i nakazał nam zachować wszystko w tajemnicy, nikomu nic nie mówić. Tego dnia – 3 lutego o godz. 18.45 – ks. Pablo po raz pierwszy sam był świadkiem łzawienia. Sporządził wtedy raport dla bp. Girolama Grillo, biskupa Civitavecchia, a ja zadzwoniłem na policję, bo nie wiedziałem, co się działo w moim domu. W nocy policja otoczyła kordonem wszystko i umieściła szklaną osłonę przed grotą ze statuetką – od tego momentu figurka Madonny była strzeżona dzień i noc, dlatego świadkami kolejnych łzawień byli również policjanci. Następnego dnia, 4 lutego, ksiądz proboszcz poszedł do bp. Grillo z raportem o całym wydarzeniu.

– Jaka była pierwsza reakcja Waszego biskupa?

– Na początku biskup wpadł w furię – bez czytania raportu podarł go, mówiąc: „Jeszcze ktoś uwierzy, że Madonny płaczą!”. Następnie wysłał list do proboszcza z żądaniem, aby zniszczył figurkę. Ale policjanci nie dopuścili do tego, twierdząc, że biskup nie ma do niej żadnych praw, bo jest ona własnością rodziny Gregorich.

– Czy Madonna płakała w następnych dniach?

– Tak. Natomiast wieczorem 5 lutego stało się coś nadzwyczajnego. Tej nocy nie mogłem zasnąć. W pewnym momencie przez szczeliny okiennic do wnętrza domu dostało się światło – takie samo, jakie widziałem pierwszego dnia – które wypełniło cały pokój, po czym usłyszałem głos: „Masz ją zanieść do kościoła, chce iść do swego Syna, Jezusa”. Zdenerwowany, wyszedłem z domu w piżamie, wziąłem statuetkę – chciaż była wmurowana, podniosłem ją bez problemu – i pojechałem policyjnym samochodem do parafii. Ks. Pablo czekał już na mnie, ale nie mógł umieścić Madonny w kościele ze względu na zakaz biskupa. Dlatego postanowił zabrać ją na plebanię, do swojego pokoju, gdzie umieścił także Najświętszy Sakrament. Gdy następnego dnia poinformował o wszystkim bp. Grillo, ten kazał mu wyrzucić figurkę do śmietnika. Oczywiście, proboszcz musiał pozbyć się statuetki, dlatego nic mi nie mówiąc, schował ją w domu mojego brata na strychu.

– Czy bp Grillo zdecydował się w końcu Was przyjąć, by „z pierwszej ręki” dowiedzieć się o wszystkim?

– Po kolejnym raporcie proboszcza biskup wezwał mnie z żoną i córką. Przed rozmową dokonał na nas egzorcyzmu i zapewnił, że nie mamy do czynienia z obecnością szatana. W czasie tego spotkania poinformowałem biskupa, że chcę mu powierzyć figurkę Madonny. Następnym razem, również całą rodziną, poszliśmy do bp. Grillo, by mu ją przekazać.

– Od tego dnia to bp Grillo dysponował figurką, a pierwszą rzeczą, jaką zrobił, było poddanie jej badaniom...

– Tak. To on przekazał figurkę do zbadania, a następnie informował nas o wynikach. Badania były prowadzone przez profesorów Angelo Fioriego z kliniki Gemellego oraz Giancarlo Umani-Ronchiego z Uniwersytetu Rzymskiego La Sapienza. Rezultaty badań były następujące: „łzy” na figurce to krew ludzka, mężczyzny, natomiast badania radiologiczne wykazały, że wewnątrz statuetki nie ma żadnych mechanizmów, urządzeń czy nawet pustej przestrzeni, co wyklucza oszustwo związane z manipulacją od wewnątrz.

– Czy w związku z tym zmieniły się Wasze relacje z biskupem?

– Relacje zmieniły się, kiedy zaczęły napływać z Rzymu wyniki analiz, które biskup za każdym razem nam przekazywał.

– Co stało się z figurką po jej przebadaniu?

– Statuę oddano bp. Grillo, który umieścił ją w szafie w pokoju jednej z zakonnic pracujących w kurii. Aby uniknąć ciągłych wizyt dziennikarzy i ciekawskich, oficjalnie utrzymywano, że figurka Madonny przechowywana jest w skarbcu bankowym.

– W pewnym momencie świat obiegła wiadomość, że Madonna płakała w rękach bp. Grillo...

– Stało się to, gdy siostra biskupa chciała pomodlić się przed figurką Madonny. Już na początku, gdy kobieta zjawiła się w apartamencie brata, poczuła mocny zapach róż. Gdy wszyscy obecni zaczęli się modlić przed figurką, siostra zauważyła, że spływają po niej łzy. Biskup był tak wstrząśnięty, że dostał palpitacji serca i trzeba było dzwonić po lekarza na pogotowie. Dziwnym zbiegiem okoliczności do biskupa przyjechał dr Di Gennaro – ten sam lekarz, który zawiózł statuę do Rzymu na badania, a teraz mógł „na żywo” oglądać krew spływającą po figurce. Natychmiast skontaktował się z ekspertami z Rzymu, aby przebadali „świeżą” krew. Analizy te potwierdziły, że jest ona tego samego rodzaju, co w poprzednich łzawieniach.

 

 

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...