Mam w tej chwili na liczniku 94 tys. kilometrów przepłyniętych na kajakach. Z perspektywy kajaka poznawałem Polskę, a potem świat. Ukoronowaniem tych moich podróży jest oczywiście Atlantyk
Można wypocząć w takich warunkach?
– Czasami, kiedy fale są łagodne, regularne, kołyszące, to sen jest niezwykle miły, ale to tylko chwila, bo potem przychodzi znienacka silniejsza fala i wtedy walnie, szturchnie i momentalnie wybija ze snu. Z kolei w czasie sztormów – a najdłuższy z nich trzymał mnie trzy doby – nie ma możliwości spania, co najwyżej jakaś próba drzemki. Generalnie odczuwałem ciągły niedosyt snu, spałem na raty, najdłużej chyba ze trzy godziny ciągiem, w sumie na dobę ok. 5–6 godzin. Z początku w pozycji embrionalnej, skulony, ale kiedy już wyjadłem trochę zapasów, to stopniowo byłem w stanie położyć się w kabinie nawet na plecach.
Ulubione godziny rejsu?
– Noc. Już nie było tak upalnie, robiło się przyjemnie, wyłączałem wówczas lampę nawigacyjną i obserwowałem gwiazdy – taki dodatkowy bonusowy przewodnik oprócz GPS-u i busoli magnetycznej.
Którejś nocy gapię się na te gwiazdy i w pewnym momencie czuję, że w coś uderzam sterem. Ale w co ja mogłem uderzyć? Pode mną przecież kilka kilometrów wody. Ale kiedy poczułem drugie uderzenie, myślę sobie: „To nie ja w coś, ale coś we mnie walnęło”. Włączam światła, siadam w kokpicie z wiosłem w ręku i obserwuję wodę. I nagle widzę trzyipółmetrowego rekina. Myślę sobie: „Skoro ty mnie stuknąłeś, no to ja ciebie też <<bach>> tym wiosłem. Ale po kilkudziesięciu sekundach znowu płynie, więc ja mu mocniej. Tak na wszelki wypadek. Remis. Rekin stuknął mnie dwa razy, ja mu dwa razy oddałem. Byliśmy kwita. Więcej mnie nie niepokoił”.
Widziałem film z Pańskiego przybicia do Ameryki. Robi wrażenie…
– Ciekawie było zwłaszcza na tych Bermudach, kiedy po 142 dobach musiałem wypełznąć na ląd. Przyjechały specjalnie dwie panie z urzędu celnego, żeby zrobić mi odprawę paszportową. Dopłynąłem o świcie po ciężkiej nocy, w czasie której walczyłem z silnymi wiatrami i groziło mi rozbicie się na rafach. Piotr Chmieliński nakręcił ten moment: wypełzam na beton, chcę się podnieść, a czuję, że ten beton się chwieje… Na szczęście panie celniczki mnie podtrzymały. A ja im tylko powiedziałem: broni nie mam, narkotyków nie mam, alkohol cały wypiłem. I trochę mnie kiwa (śmiech). Tak naprawdę jednak nogi były kompletnie odzwyczajone od chodzenia.
Teraz zamienił Pan ocean z powrotem na małe mieszkanie. Jest ciężko?
– Cóż, ostatnimi czasy nie było mnie w domu dość długo: w czasie pierwszej wyprawy rok i jeden dzień, teraz trochę krócej, przeszło pół roku. A ja wbrew pozorom nie jestem typem samotnika, mam cudowną rodzinę, tę samą żonę od 39 lat, dwóch synów, dwie kochane wnuczki. I jedynie one mają pozwolenie targać mnie za brodę, skakać po głowie, łazić po mnie i kulać się ze mną po podłodze. Kiedy więc spytali moją starszą, niespełna 6-letnią wnuczkę o jej marzenia, odpowiedziała: „Chcę, żeby dziadek już więcej nie pływał, tylko żeby się z nami bawił”. Oj, czuję w tym trochę krecią robotę mojej żony (śmiech).
I co teraz?!
– No niestety, już wcześniej zadeklarowałem, że chciałbym podjąć próbę przepłynięcia Atlantyku trasą równie długą jak ta ostatnia, ale trudniejszą, bo bardziej na północ, z kontynentalnej części Nowego Jorku aż do Europy. Dlaczego będzie to trudniejsze? Bo wody tam są o wiele zimniejsze i bliżej jest do centrów sztormów. One będą tam częstsze i silniejsze. To jest więc kolejne podniesienie poprzeczki. Ale się uda. Wiem, że będzie dobrze. Jestem przecież urodzonym optymistą.
Aleksander Doba (ur. 1946 r.) – podróżnik, kajakarz, żeglarz, nazywany 68-years Young (68-letnim Młodzieniaszkiem). Jako pierwszy człowiek w historii samotnie przepłynął kajakiem Ocean Atlantycki z kontynentu na kontynent wyłącznie dzięki sile mięśni. Wyczyn ten powtórzył dwa lata później. Ma na swoim koncie dziesiątki wypraw żeglarskich i kajakowych. Opłynął samotnie kajakiem m.in. Morze Bałtyckie i Bajkał. Jako pierwszy kajakarz przepłynął całą Wisłę. Kilka tygodni temu głosami przeszło pół miliona czytelników został wybrany na Podróżnika Roku amerykańskiej edycji „National Geographic”. Odznaczony przez prezydenta RP 6 lutego 2015 r. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.