Z ks. Szymonem Stułkowskim, sekretarzem Komisji Duszpasterstwa KEP, o znaczeniu chrztu i jego 1050. rocznicy rozmawia ks. Mirosław Tykfer, redaktor naczelny
1050 to data mało okrągła. Nie uważa Ksiądz, że ta rocznica jest wynikiem sentymentu za wielkimi obchodami millennium?
– Można się tak czepiać, ale przecież biblijnie jubileusz jest co pięćdziesiąt lat. Pewnie, że to nie tysiąc lat, ale ta rocznica ma dla nas ważne znaczenie. Pierwszy zasugerował obchody 1050 abp Marek Jędraszewski, bo zauważył, że takiej rocznicy nie można przegapić. Przyznam jednak, że nie wszyscy duchowni wykazują taki sam entuzjazm.
Może nie odczuwają potrzeby takich obchodów. Jubileusze świętowane co pięćdziesiąt lat mogą dotyczyć przecież bardzo wielu wydarzeń w Kościele.
– Ks. Cholewiński, jezuita zaangażowany w ruch neokatechumenlany, powiedział kiedyś, że Kościół jest taki smutny, ponieważ po świecie chodzi wiele chrzcielnych niewypałów. Myślę, że chodziło o porównanie militarne, tzn. o pocisk, który nie detonował. Mamy przecież całe masy ludzi ochrzczonych, którzy przyjęli chrzest w wieku niemowlęcym, a teraz, przez brak świadomości tego obdarowania, żyją jak niewypały.
Mówi Ksiądz o potencjale i nowym życiu. To jest ten duchowy ładunek. Jak go zdetonować?
– Musimy być duchowymi saperami, którzy będą potrafili pomagać ludziom zdetonować ich potencjał chrztu. Ten potencjał polega na tym, że zostaliśmy zanurzeni w Chrystusa. To jest zjednoczenie z Nim, które sprawia, że możemy żyć życiem odmiennym od tego, jakie prowadzą ludzie nieznający Chrystusa. Można tę odmienność życia opisywać na różne sposoby. Ja przywołałbym jedną z ważnych cech ochrzczonych. Otóż na mocy zjednoczenia z Chrystusem wszyscy jesteśmy równi. Nie wiem, dlaczego tak mało o tym mówimy. Nie słychać tego w homiliach czy katechezach. Nie uważamy tej prawdy za bardzo ważną.
Na czym polega ta równość?
– To jest równość w godności. Jest o tym mowa w dokumentach Soboru Watykańskiego II, nawet w prawie kanonicznym. Niestety, to nadal bardziej pobożne życzenie niż rzeczywistość. Tradycyjne obyczaje kościelne często bardziej podkreślają nierówności w Kościele niż równą godność w Chrystusie. Mamy rozbudowany system tytułów honorowych, które nawiązują do języka godności. Mówi się np., że proboszcz został podniesiony do godności kanonika. Tyle że godność jest tylko jedna i przynależy ona równo wszystkim ochrzczonym. To jest godność dzieci Bożych, uczniów Chrystusa. I papież, i ksiądz proboszcz, i ochrzczone niemowlę są równi w godności.
Brzmi ciekawie. Odnoszę jednak wrażenie, że zbyt łatwo omija Ksiądz fakt różnicy, jaka istnieje np. między proboszczem i panią z parafialnego biura.
– Ta różnica istnieje, ale nie wynika ona z odmiennej godności, ale z odmiennego rodzaju służby. Jest to także zróżnicowanie sakramentalne. Są biskupi, prezbiterzy i diakoni, są osoby konsekrowane i wierni świeccy. Chodzi jednak nie o to, aby o tych różnicach zapomnieć, ale aby wszystkie rodzaje zadań w Kościele, także te wynikające ze święceń, traktować jako służbę dla wspólnoty wszystkich ochrzczonych i nie przypisywać sobie wyższej godności od tej, jaką nadał nam Chrystus. Przyzwyczailiśmy się do tego, że sam urząd wystarczy, aby zyskać autorytet wśród ludzi. Okazuje się, że sam urząd tego autorytetu nie wzbudza. Rozminięcie się autorytetu osoby z jej autorytetem czysto urzędowym czy nawet sakramentalnym, miał w historii Kościoła czasem bardzo fatalne skutki.
Równa godność ochrzczonych nie oznacza jednak, że wszyscy robią to samo i w równym stopniu o Kościele decydują.
– Dlatego warto przypomnieć drugą istotną charakterystykę osób ochrzczonych, a mianowicie tę, że nie tylko są równi w godności, ale także w działaniu. Mają równe prawo do udziału w budowaniu Królestwa Bożego. Ci, którzy posiadają tytuły honorowe czy sprawują ważne urzędy w Kościele, powinni mieć świadomość tego, że właśnie z powodu tej równości ich „kariera” jest zawsze w dół, w uniżenie i służbę. Kariera w odwrotną stronę, ukierunkowana na dawanie innym odczuć własną władzę i dominację, jest negowaniem tej równości. Każdy więc ochrzczony ma równe prawo mieć swój udział w budowaniu tego królestwa. Nie musi mieć do tego zadania żadnego specjalnego pozwolenia, bo wynika ono z chrztu. Oczywiście, również tutaj istnieją sakramentalne różnice między osobami świeckimi i duchownymi. Są też różne zadania w Kościele, które wprost wymagają posłannictwa biskupa. Zasadnicze jest jednak posłanie odnoszące się do budowania królestwa Bożego, które jest darem dla każdego ochrzczonego.
Dlaczego tak dużo mówi Ksiądz o równej godności w kontekście rocznicy chrztu?
– Bo to jest prawda o nas. Tak mało odkryliśmy ten wymiar łaski chrztu. Przecież bez tej prawdy, bez odkrycia tej godności nie wiem, kim jestem. Bez chrztu nie ma pełnej prawdy o człowieku. Musimy szukać sposobów na to, aby ludzie tę godność naprawdę odkrywali. Pamiętam, kiedy w Austrii nazwałem jednego z proboszczów prałatem, to zaraz odskoczył. Przecież ty jesteś moim bratem, jesteś księdzem – powiedział. Pamiętam też spotkania z kard. Schoenbornem, arcybiskupem Wiednia. Mówiliśmy do niego per ty. Takich szczerych rozmów, czasem do bólu szczerych między biskupem i prezbiterami, nigdy później nie spotkałem. To był sposób na odkrywanie równej godności ochrzczonych.
Rocznicy 1050 nie odnosi Ksiądz jedynie do tego, co duchowni mają zrobić dla innych, ale właściwie mówi Ksiądz o czymś, co może zmienić nas wszystkich.
– Chodzi o to, żeby odkrywanie łaski chrztu prowadziło do traktowania wszystkich ochrzczonych w Kościele podmiotowo. Porównałbym to do jednego z najlepszych zespołów symfonicznych na świecie, do filharmoników wiedeńskich, którzy nie zatrudniają dyrygenta. Zaprasza się do prowadzenia orkiestry podczas koncertu najwybitniejszych dyrygentów świata, ze świadomością, że sami muzycy są wybitnymi instrumentalistami. Stawiają jednak kogoś przed sobą, aby wydobył z nich ten muzyczny potencjał. Taka jest rola pasterza, biskupa, księdza. Każdy z parafian, diecezjan ma równą godność, łaskę chrztu i każdy z nich jest obdarowany przez Boga talentami. Zadanie polega na tym, aby to z nich wydobyć, aby sami zadziwili się kim są, żeby słuchaczom czy obserwatorom zabrakło tchu słuchając, jak grają.
No a fiolet i purpura…
– Kiedy widzę fioletową sutannę, to mam odczucie, że widzę księdza, który dla królestwa Bożego gotowy jest na to, aby dać się obić, widzę oczami wyobraźni jego posiniaczone ciało. Może to jest widzenie życzeniowe, ale tak chyba należy to rozumieć. Purpura jest kolorem krwi, którą kardynał powinien być gotowy przelać za Kościół. Krzyż i pierścień też są znakami wierności Chrystusowi ukrzyżowanemu. To jest zaangażowanie w budowanie Królestwa. Papież Franciszek piętnuje postawy karierowiczostwa. Można faktycznie takiej pokusie ulegać. A mamy pachnieć owcami. Poza tym przez chrzest owce pachną Chrystusem, a więc pasterz, który pachnie owcami, naprawdę pachnie Chrystusem, zachwyca się zapachem swoich owiec. Przecież jesteśmy dziećmi Bożymi.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.