Z Danielą Pompei, koordynatorką projektu kanałów humanitarnych dla uchodźców, powstałych z inicjatywy włoskiej wspólnoty Sant’Egidio, o integracji emigrantów rozmawia ks. Mirosław Tykfer
Bp Krzysztof Zadarko wspomniał podczas ostatniego posiedzenia Konferencji Episkopatu Polski o kanałach humanitarnych dla uchodźców, które są inicjatywą włoskiej wspólnoty Sant’Egidio. Zaznaczył, że jest to dobry przykład tego, jak skutecznie i bezpiecznie można uchodźcom pomagać. Proszę przypomnieć, czym są kanały humanitarne.
– Inicjatywa faktycznie została podjęta przez naszą wspólnotę, ale w porozumieniu z innymi Kościołami chrześcijańskimi (Federacją Kościołów Ewangelicznych we Włoszech i Wspólnotą Waldensów) i rządem włoskim (z Ministerstwem Spraw Zagranicznych i Ministerstwem Spraw Wewnętrznych). Jest to więc inicjatywa ekumeniczna. Przyczyną, dla której podjęliśmy ten projekt jest ocena okoliczności, w jakich uchodźcy przybywają do Europy. W drodze niektórzy często giną, a większość z nich doświadcza bardzo przykrych sytuacji, jak kradzieże, choroby czy nawet gwałty. Odbija się to na nich nie tylko fizycznie, ale także psychicznie. Trzeba też wspomnieć o problemie przemytu osób, na których nieszczęściu zarabiają nielegalni przewoźnicy.
Jak konkretnie realizujecie ten projekt?
– Kanały humanitarne to przewóz osób najbardziej potrzebujących bezpośrednio z miejsc dotkniętych wojną lub z obozów dla uchodźców. We współpracy z lokalnymi organizacjami proponujemy wybranym osobom lub rodzinom legalne przybycie do Włoch. Właśnie dlatego konieczne było przyznanie im wiz humanitarnych w porozumieniu z włoskim rządem. W późniejszym czasie uchodźcy będą mogli starać się o azyl. Pierwsza grupa, o czym dla „Przewodnika Katolickiego” mówiła już Magdalena Wolnik ze wspólnoty Sant’Egidio z Warszawy, przybyła do Rzymu przed Świętami Wielkanocnymi. Składała się ona z syryjskich rodzin. Projekt przewiduje na ten rok przyjęcie w ten sposób około tysiąca uchodźców.
Jakie jest kryterium decydujące o przyznaniu takiej wizy?
– W porozumieniu jest zapisane, że wizy dotyczą osób najbardziej poszkodowanych, czyli ofiar prześladowań, tortur lub innego rodzaju przemocy, ponadto rodzin z dziećmi, osób starszych, chorych i niepełnosprawnych. Na przykład jedną z osób, które przyjechały do Rzymu, była dziewczyna chora na raka oka. Od razu znalazła się w szpitalu i otrzymała pomoc, której nie mogła znaleźć w obozie w Libanie.
Wspólnota miała doświadczenie w przyjmowaniu uchodźców na długo przed otwarciem kanałów humanitarnych. Jak oceniacie ich integrację we Włoszech?
– Mamy przede wszystkim dobre doświadczenia. Zdarzają się przypadki niemiłe, ale jest ich bardzo mało. Myślę, że to zasługa ciepłego przyjęcia i serdecznej opieki. Nasza wspólnota szuka miejsc dla imigrantów w parafiach, które są gotowe nie tylko dać miejsce noclegowe, ale towarzyszyć tym ludziom w nauce języka, zdobywaniu umiejętności poruszania się w naszym kraju i kulturze. Mamy też specjalne ośrodki. Tam, gdzie uchodźcy zostali przyjęci z godnością, gdzie ludzie naprawdę ich przyjmują z otwartymi ramionami, tam zasadniczo nie odnotowujemy przypadków złych zachowań.
A zamachy nie dają do myślenia?
– Myślę, że zamachy, do których dochodzi w różnych miejscach Europy, nie mogą być wynikiem takiej integracji. Wśród zamachowców nie ma tych, którzy do Europy przybyli aktualnie jako uchodźcy. Może właśnie zabrakło godnego potraktowania tych ludzi w przeszłości, bo umieszczano ich w wyizolowanych kampusach poza społecznościami europejskimi, w odosobnieniu.
Nie obawiacie się, że wśród uchodźców mogą być terroryści?
– Italia znajduje się pośrodku morza Śródziemnego i dlatego jej granice są niejako otwarte. Przyzwyczailiśmy się do ludzi innych kultur. Chociaż muszę przyznać, że w przeszłości również baliśmy się imigrantów. Pamiętam, jak źle mówiło się o Polakach i Albańczykach. Powszechna opinia była taka, że są to ludzie niebezpieczni. Natomiast obecnie jest zupełnie inaczej. Doceniamy ich wkład w rozwój ekonomiczny naszego państwa. Podobnie jest z uchodźcami. Oni nikomu nie zagrażają. A terroryści mogą być wszędzie.
Jeśli pomagacie uchodźcom już od lat, dlaczego tworzycie kanały humanitarne?
– Jak wspomniałam wcześniej, chodzi o to, aby ci ludzie nie umierali w drodze i nie musieli przeżywać horroru przeprawy, by otrzymać od nas pomoc. Ponadto jest to sposób na bardzo bezpieczny transport osób najsłabszych. Jeśli ktoś boi się przybycia tych ludzi do Europy, kanały humanitarne gwarantują najwyższą jakość bezpieczeństwa i kontroli. Dlatego właśnie w urzędzie dla emigrantów pomagam rodzinom, które przyleciały z papieżem Franciszkiem z wyspy Lesbos do Rzymu.
Pani też tam była, prawda?
– Tak. Mogłam towarzyszyć rodzinom muzułmańskim, które papież Franciszek zaprosił do Rzymu i zabrał do samolotu. To było dla nich jak sen. Nie dość, że odnaleźli nadzieję, to jeszcze tym, który im pomógł, jest sam Ojciec Święty. Bardzo to przeżywali. A papież zachowywał się wobec nich jak przyjaciel i ojciec i był bardzo czuły. Jedna z zaproszonych osób to pani inżynier, która poprosiła papieża o modlitwę. Ojciec Święty odpowiedział, że to on potrzebuje ich modlitwy.
Wspominała Pani, że projekt może być naśladowany w innych krajach. Znam niestety przypadki pomocy uchodźcom, które się z jakiegoś powodu nie powiodły. Takim przykładem są Czechy, gdzie część uchodźców po prostu wyjechała do Niemiec.
– Nasze doświadczenie jest inne. Myślę, że chodzi o sposób ich przyjęcia i integracji. Od nas nikt nie uciekł, a mamy do czynienia z tysiącami ludzi już od lat. Kanały humanitarne mogą być przykładem, w jaki sposób szukać bezpiecznej i skutecznej pomocy dla uchodźców. Potrafię zrozumieć lęki, jakie panują w Europie Wschodniej, ponieważ inna jest Wasza historia. Kanały humanitarne mogą te lęki przełamać poprzez bezpieczeństwo, jakie gwarantują.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.