Od dziecka wiedziała kim zostanie. Jednak swoje marzenie zrealizowała mając prawie 40 lat.
Wcześniej z uporem, cierpliwością i odwagą znosiła kolejne przeciwności. A to brak zwyczaju wysyłania niezamężnych kobiet na misje do Afryki, a to wojnę, podczas której walczyła w podziemiu, a to zamkniętą granicę, którą ostatecznie przekroczyła w budce na węgiel na statku płynącym do Niemiec. Jej życiorysem można by obdzielić kilka filmów, choć nie o tym marzyła – ona chciała tylko zostać lekarką na misjach. Dr Wanda Błeńska, bo o niej mowa, do końca swojego ponad 100-letniego życia powtarzała, że „trzeba ufać Bogu, pielęgnować marzenia i nigdy nie przyjmować „NIE” za odpowiedź”. Mówiła też, że nie wie „ilu chorych wyleczyła dobrym leczeniem, a ilu wybłagała modlitwą”. Bo z jednej strony, chcąc głosić Chrystusa trwała przy Nim na nieustannej modlitwie, z drugiej zaś od świtu do nocy uczyła się i ofiarnie pracowała, dając z siebie wszystko. Umartwienia jednak nie były jej celem.
„Biała babka”, jak ją na Czarnym Lądzie nazywano, znana była ze swej miłości do Afryki, śpiewu, tańca i… jazdy na motorze. Ona sama, na pół wieku przed papieżem Franciszkiem, mówiła, że misjonarz musi dzielić się radością z wiary w Chrystusa. Za to, co zrobiła dla trędowatych zyskała sobie szacunek i wdzięczność zarówno zwykłych ludzi, jak i rządu Ugandy który po latach, nadał jej honorowe obywatelstwo tego kraju . Sylwetkę dr Wandy Błeńskiej – „ambasadorki misyjnego laikatu”, jak nazwał ją św. Jan Paweł II, przybliżamy w najnowszym numerze Miłujcie się!
Więcej w najnowszym numerze „Miłujcie się”
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.