28 stycznia 2017 r.: ingres do prastarej katedry na Wawelu abp. Marka Jędraszewskiego, dotychczasowego metropolity łódzkiego i kanoniczne objęcie archidiecezji krakowskiej. Jest on 77. biskupem diecezjalnym krakowskim, spadkobiercą wspaniałego, ponad tysiącletniego dziedzictwa tego Kościoła lokalnego, na którego czele stali tak wybitni biskupi wyniesieni na ołtarze, jak: św. Stanisław ze Szczepanowa, bł. Wincenty Kadłubek i św. Jan Paweł II
To był prawdziwy majstersztyk. Nominacja abp. Marka Jędraszewskiego na metropolitę krakowskiego zaskoczyła wszystkich.
Tradycja nie taka stara
Zwykle jest tak, że już na kilka miesięcy przed nominacją na szczególnie ważną stolicę biskupią, zwłaszcza taką jak Kraków, tradycyjnie związany z godnością kardynalską, media uruchamiają giełdę nazwisk z kandydatami, a spekulacjom nie ma końca. W tym przypadku trwało to szczególnie długo, bo – jak pamiętamy – papież Franciszek przedłużył kard. Stanisławowi Dziwiszowi pełnienie posługi o dwa lata.
Zazwyczaj jest też tak, że wśród pojawiających się w mediach kandydatów na biskupa widnieje nazwisko tego, który otrzyma nominację. Tymczasem na ostatniej dziennikarskiej giełdzie wymieniano 5-6 nazwisk, ale nie było na niej metropolity łódzkiego.
Jak udało się utrzymać tę nominację w tajemnicy, tłumaczy pośrednio wypowiedź abp. Marka Jędraszewskiego po mianowaniu go na metropolitę krakowskiego. Ujawnił on, że swoją wolę przekazał mu osobiście papież Franciszek 28 listopada 2016 r., kiedy metropolita łódzki przebywał w Rzymie. Ojciec Święty zdecydował też, że ogłoszenie nominacji nastąpi 8 grudnia, czyli w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny.
Wszystko rozegrało się w ciągu 10 dni, nie było więc czasu na żadne „przecieki”.
Drugim zaskoczeniem było według mediów to, że wbrew wieloletniej tradycji na stolicę biskupów krakowskich został powołany ktoś spoza tej archidiecezji. Zapomina się, że ta tradycja nie jest znowu taka stara i wielu następców św. Stanisława jeszcze w XIX wieku przychodziło pod Wawel z daleka: z Wiednia, ze Lwowa, a nawet z Warszawy (w 1815 r. z probostwa w podwarszawskim Powsinie trafił do Krakowa słynny Jan Paweł Woronicz).
Nie trzeba szukać tak daleko. Blisko 100 lat później książę Adam Stefan Sapieha, tak bardzo kojarzony z Krakowem, także był człowiekiem „z zewnątrz”.
Histeria środowisk liberalnych
Po ogłoszeniu nominacji abp. Marka Jędraszewskiego środowiska liberalno-lewicowe podniosły larum, wieszcząc koniec Kościoła dialogu, skoro na tak prestiżowe biskupstwo powołany został „symbol zaściankowości polskiego Kościoła” – ubolewał znany lewicowy publicysta. „Swoisty policzek dla tych wszystkich, którzy tęsknią za choćby gestem, że Kościół nie musi być ciasny, zamknięty i rydzykowy” – wtórowała mu inna gwiazda publicystyki. „Słynie z agresywnego radiomaryjnego fundamentalizmu oraz skandalicznych wypowiedzi o jawnie rasistowskim podłożu” – przeginał tradycyjnie profesor z Krakowa, etatowy krytyk Kościoła. „Polityka” przeciwstawiała nowego metropolitę krakowskiego jego poprzednikom: Wojtyle i Macharskiemu, blisko związanym ze środowiskami „Tygodnika Powszechnego” i „Znaku”. „Trudno pojąć powody, dla których Franciszek zgodził się, aby następcą tych wielkich postaci polskiego katolicyzmu został przedstawiciel katolicko-narodowej wojny kulturowej ze światem liberalnym. W Łodzi abp Jędraszewski nie zawahał się włączyć do niej miejscowej skrajnej prawicy”.
Co było powodem tak histerycznej reakcji na tę nominację środowisk nieprzyjaznych Kościołowi? Otóż to, że abp Jędraszewski wyraża się jednoznacznie i zdecydowanie w takich kwestiach, jak „małżeństwa” homoseksualne, gender, aborcja, in vitro czy „czarne protesty”, które nazwał „przerażającą współczesną manifestacją cywilizacji śmierci”. To sprawia, że jest zaszufladkowany jako osobowość kontrowersyjna. Jednak to, co dla liberałów jest kontrowersyjne, dla poważnie traktujących nauczanie Kościoła katolików takie nie jest. W tych kwestiach nigdy nie będzie możliwy konsensus.
Abp Jędraszewski jest na pewno jedną z największych indywidualności polskiego Kościoła. Jest też postacią bardzo wyrazistą. Nowy metropolita krakowski poglądy z zakresu moralności wyraża w sposób bezkompromisowy i odważny, a słowa przezeń wypowiadane wywołują medialny rezonans. Jeden z publicystów napisał, że abp Jędraszewski „nie obawia się starcia z narracją poprawności politycznej czy potępiania lewicowych ideologii”.
Pierwszy fighter Episkopatu
Idźmy dalej. Co dla ludzi o poglądach liberalno-lewicowych jest nieszczęściem, dla większości katolików może być czymś jak najbardziej pożądanym. W sytuacji zauważalnej dezorientacji, jeśli chodzi o nauczanie Kościoła, kiedy próbuje się relatywizować jego nauczanie w zakresie moralności, dobrze się stało, że na stolicy jednego z najbardziej prestiżowych biskupstw w Polsce zasiądzie hierarcha, którego mowa jest: „tak – tak, nie – nie” i który prezentuje jednoznaczną wizję Kościoła.
Zapewne to – oprócz niewątpliwych walorów intelektualnych i moralnych dotychczasowego metropolity łódzkiego – legło u podstaw decyzji papieża Franciszka, który tym razem wyraźnie „podpadł” przychylnym mu na ogół środowiskom liberalno-lewicowym w Polsce.
Jednak nie wszystkie media krytycznie nastawione do Kościoła katolickiego zareagowały histerią i totalną krytyką. Oto portal Ekumenizm.pl, który niejednokrotnie krytykował abp. Jędraszewskiego, po jego nominacji na metropolitę krakowskiego napisał: „Nominacja abp. Jędraszewskiego to decyzja ciekawa. Nie tylko dlatego, że pogłębi publicystyczne spory na temat Kościoła otwartego/zamkniętego, nie tylko dlatego, że sprawy określonej proweniencji społeczno-politycznej w określonym stylu i w określonym ukierunkowaniu będą jeszcze mocniej identyfikowane z «głosem Kościoła w Polsce». Jest ona ciekawa przede wszystkim ze względu na osobę nominata, który pod presją nowego i bardziej eksponowanego urzędu będzie musiał odnaleźć balans między budowniczym mostów a fighterem”.
Wrażliwy humanista
Żeby lepiej zrozumieć abp. Jędraszewskiego jako człowieka, chrześcijanina i kapłana, trzeba sięgnąć do jego publikacji. Wiele o jego wrażliwości, formacie duchowym i intelektualnym mówi książka „Rzymskie pejzaże” („Pallottinum”, 1996), w której ks. Jędraszewski, znakomity przewodnik erudyta, oprowadza nas po chrześcijańskich śladach Wiecznego Miasta, harmonijnie łącząc przeszłość z teraźniejszością, wykazując, że historia to nie skarbnica eksponatów. Nie ma chyba w polskiej literaturze religijnej publikacji, która tłumaczyłaby tak głęboko i przystępnie, czym Wieczne Miasto jest dla chrześcijaństwa, świata i dla Polski.
Z przewodnikiem przemierzamy męczeńską drogę Świętych Apostołów Piotra i Pawła, na Campo di Fiori przeżywamy dramat spalonego tam w 1600 r. byłego dominikanina Giordano Bruno, który zanegował bóstwo Chrystusa i Kościół. Autor jest wyraźnie poruszony, cytuje słynny wiersz Czesława Miłosza, oskarża inkwizycję (ale czy tylko?), pisząc ku przestrodze: „Zwątpienie w moc Ewangelii, która powinna być dobrowolnie przyjęta przez ludzi, zrodziło bowiem przemoc w postaci tortur i płonących stosów. Ewangelia, która w swej istocie jest orędziem wolności i miłości, stała się przyczyną zniewalania. Taka jest nieubłagana logika postępowania tych, którzy przestali być autentycznymi, do końca przekonanymi świadkami Ewangelii, a stali się jej zwykłymi urzędnikami”.
W książce znajdziemy też cztery kapitalne eseje o Janie Pawle II, które po części mają walor dokumentu, bo ks. Jędraszewski jako student Gregorianum był na Placu św. Piotra w dniu 16 października 1978 r.
Przypomina sobie obiad w Kolegium Polskim w Rzymie tuż przed konklawe, kiedy kard. Wojtyła niespodziewanie zaproponował: „Może chwycimy się wszyscy za ręce?”. Ks. Jędraszewski pyta: „Czyżby spodziewał się wyboru?”.
Jego iście reporterska relacja z Placu św. Piotra to chyba najlepsze i najobszerniejsze polskie świadectwo z dnia wyboru Jana Pawła II i może dziwić fakt, że nie jest cytowana w żadnej papieskiej biografii.
Drążenie drogi do prawdy
Abp Jędraszewski to wytrawny filozof i naukowiec, który już jako uczeń szkoły podstawowej stawiał śmiałe pytania i kwestionował prawdy, których uczyła go PRL-owska szkoła. „Pamiętam, że w związku z wykładnią dziejów podaną przez Marksa i przekazaną wtedy na zajęciach z historii nie bardzo mogłem zrozumieć, dlaczego demokracja jest osiągnięciem epoki socjalizmu, skoro już dużo wcześniej, jeszcze w czasach antycznych Aten, była demokracja”– wspominał po latach.
W książce „Pejzaż rzymski” w znakomitym eseju o św. Justynie, filozofie i męczenniku, ks. Jędraszewski napisał: „Dzieło prawdziwego umiłowania prawdy nie polega na dość mechanicznym powtarzaniu tego, co już zostało stwierdzone, ale na nieustannym drążeniu drogi do niej prowadzącej”. Wolno sądzić, że jest to także credo prof. Jędraszewskiego, filozofa.
Warto przy tym wspomnieć, że ks. prof. Jędraszewski należy do grona tych naukowców, którzy chętnie dzielą się swoją wiedzą z młodymi, i wiele satysfakcji sprawia im działalność dydaktyczna.
Wiosną 1981 r. przeżył jedną z najmilszych przygód w swojej pracy profesorskiej, kiedy został poproszony przez studentów Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, „produkującej czerwone kadry urzędnicze dla PRL-u”, którzy mieli dość „naukowego światopoglądu”, o wykłady z „prawdziwej filozofii”.
„Zgodziłem się im pomóc. Zaczęło się od publicznej dyskusji na temat kształtu nauczania filozofii na wyższych uczelniach. Odbyła się ona niewiele później w największej auli Akademii Ekonomicznej. Na spotkanie przyszło przynajmniej pięćset osób, w większości studentów. Byli także niektórzy pracownicy naukowi (...). Nie dla wszystkich znalazło się miejsce. Niektórzy stali, inni siedzieli w przejściach na podłodze. Tuż po wejściu do auli zrozumiałem, że jestem rzecznikiem tych młodych, pełnych entuzjazmu i nadziei ludzi. I że nie chodzi im tylko o jakąś dyskusję czysto akademicką, ale o coś znacznie ważniejszego – o przyszłość ich uczelni” – wspominał Ksiądz Arcybiskup po latach.
Ks. prof. Jędraszewski jest zwolennikiem „filozofii dialogu”, dla której, jak podkreśla, zasłużyli się bardzo tacy myśliciele żydowskiego pochodzenia, jak Franz Rosenzweig, Martin Buber, a zwłaszcza Emmanuel Levinas, którego filozofia była przedmiotem jego pracy doktorskiej i rozprawy habilitacyjnej. Osoba tego filozofa połączyła go z Janem Pawłem II, który w liście z 6 marca 1994 r. napisał: „Drogi Księże Marku! Levinas wyrastał z głębokich korzeni wiary Starego Przymierza. Cała jego filozofia (podobnie jak innych jego pobratymców, np. Buber) jest tam zakorzeniona. Dzięki temu jest realistyczna, personalistyczna, jest to wspaniała etyka – i dlatego jest komentarzem do «Veritatis splendor» (lub raczej «Veritatis splendor» można zrozumieć jako komentarz do Levinasa). Dziękuję Panu Bogu za to, że dzięki takim myślicielom jak Levinas wyprowadza nas z matni pooświeceniowego immanentyzmu”.
Zafascynowany Janem Pawłem II
Przytoczenie tego cytatu jest dobrym pretekstem do tego, aby wyartykułować arcyważną cechę nowego gospodarza krakowskiej rezydencji przy Franciszkańskiej 3, która to właś-
ciwość – oprócz kultury osobistej – na pewno ułatwi mu kierowanie archidiecezją, której przypadło szczególne zadanie w utrwalaniu i upowszechnianiu dziedzictwa Jana Pawła II.
Abp Jędraszewski jak mało kto „przetrawił” papieskie nauczanie, a jako filozof zgłębił filozofię Karola Wojtyły. Za kluczowe jego dzieło pozwalające zrozumieć papieską wizję osoby ludzkiej uważa książkę „Osobę i czyn”, której przesłanie Jan Paweł II głosił w różnych wypowiedziach i dokumentach o charakterze teologiczno-duszpasterskim. „Takie sformułowania, jak: «trzeba stać na straży własnego sumienia», «wolność realizuje się poprzez posłuszeństwo prawdzie», «osoba spełnia się poprzez moralnie dobry czyn», znajdują właśnie w «Osobie i czynie» swój teoretyczny fundament. Bez znajomości tej książki po prostu nie sposób pojąć papieskiego przesłania na temat człowieka. Wielokrotnie podkreślałem to podczas wykładów z filozofii” – mówi abp Jędraszewski.
Myśl Papieża znajduje ważne miejsce w pisarstwie ks. Jędraszewskiego. Książka „Filozofia i modlitwa” to komentarz do encykliki „Fides et ratio”. Z kolei książka „Wybrać większą wolność. Karol Wojtyła o człowieku” to hołd złożony refleksji antropologicznej Kardynała Wojtyły, a potem Papieża Jana Pawła II.
Stawiać opór falom ateizmu
Kard. Karol Wojtyła i jego obecny następca na stolicy biskupów krakowskich znali się dobrze z czasów rzymskich, kiedy ks. Jędraszewski w drugiej połowie lat 70. ubiegłego wieku studiował na Gregorianum. Połączyło ich umiłowanie filozofii. Kard. Wojtyła nazywał ks. Jędraszewskiego czasem „swoim kolegą”, a jako papież śledził karierę naukową i czytał wszystkie jego książki.
Korespondowali ze sobą. Szczególne znaczenie dla abp. Jędraszewskiego miał list z życzeniami bożonarodzeniowymi w 1995 r. „Moje życzenia wkładam w biały opłatek i dzielę go z Drogim Księdzem Markiem, który dobrze odczyta myśli w nim zawarte, jak odczytuje je w swych artykułach i rozważaniach. Jestem Mu za nie wdzięczny i życzę, by nadal przybliżał ludziom myśli Papieża, to, co Kościół przez nie chce powiedzieć światu” – napisał m.in. Ojciec Święty. Komentarz abp. Jędraszewskiego: „Nie muszę chyba dodawać, że te papieskie słowa stanowiły dla mnie ogromne zobowiązanie i równocześnie serdeczne przynaglenie, abym w swoich wykładach i publikacjach nawiązywał i komentował nauczanie Karola Wojtyły – Jana Pawła II”.
Z kolei w lipcu 1996 r. Jan Paweł II napisał do ks. Jędraszewskiego: „Zaczynamy za kilka dni wakacje. Niech i Ksiądz Marek wykorzysta je dla nabrania sił i nowej energii do stawiania oporu falom ateizmu i bronienia przed nim naszej Ojczyzny”. I te słowa późniejszy metropolita krakowski wziął sobie mocno do serca.
Życzenia
Nieprawdą jest, że abp Jędraszewski przychodzi „w nieznane”. Kraków poznał w połowie lat 80. ubiegłego wieku, kiedy na zaproszenie ks. prof. Józefa Tischnera przyjeżdżał tam z wykładem monograficznym poświęconym „Cahiers pour une morale” Jeana-Paula Sartre’a. „Przez cały semestr dojeżdżałem więc do Krakowa, chłonąc przy okazji niezwykłą atmosferę tego miasta” – wspominał Ksiądz Arcybiskup w artykule „Moja filozoficzna droga”.
Kiedy dzień po swoim wyborze 17 października 1978 r. Jan Paweł II odwiedził Kolegium Polskie w Rzymie, ks. Jędraszewski zameldował: „Ojcze Święty, niedługo będę się bronić!”, mając na myśli rychłą obronę swojej pracy doktorskiej. Ojciec Święty wykazał się refleksem i dowcipem i odparł: „Jak to będziesz się bronić? Masz zwyciężać!”.
Niech te ostatnie słowa będą życzeniem także dla nowego metropolity krakowskiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.