Nie jest dziś sztuką pomagać. Sztuką jest pomagać mądrze. Instytucje charytatywne wyrosły w ostatnim dziesięcioleciu jak grzyby po deszczu. I to one okazują się wieść prym w dziedzinie docierania do potrzebujących.
Nie jest dziś sztuką pomagać. Sztuką jest pomagać mądrze. Instytucje charytatywne wyrosły w ostatnim dziesięcioleciu jak grzyby po deszczu. I to one okazują się wieść prym w dziedzinie docierania do potrzebujących. Co więcej, nauczyły się metod i technik skutecznego oddziaływania. Nie w tym jednak tkwi trudność odpowiedniej pomocy. Uważam, że właściwe wsparcie potrzebujących wymaga dotarcia do ich serc. A serce wsparte i dotlenione poczuciem otrzymania bezinteresownej miłości przemienia się w samodzielny i odpowiedzialny organizm.
Caritas, WOŚP, Szlachetna Paczka
Pomoc ubogim jest przejawem ludzkich odruchów solidarności i miłości. W człowieku od zawsze istnieje potrzeba niesienia pomocy innym. W wielu przypadkach jest ona czyniona bezinteresownie. Ale są i ci, którzy na dobroczynności chcą ugrać coś dla siebie. Tacy, realizując miłość własną, nie pogłębiają swojego człowieczeństwa. Natomiast bezinteresowna pomoc zawsze wraca i daje człowiekowi poczucie szczęścia. „Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię, nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity” (J 12,24).
Najbardziej znane w Polsce organizacje, które pomagają ludziom ubogim i chorym to z pewnością Caritas, Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy oraz Szlachetna Paczka. Jest rzeczą niesamowitą, jak bardzo otwierają się ludzkie serca (konkretniej mówiąc, otwierają się portfele), by wesprzeć tych, którzy w danej chwili swojego życia pozostali bezradni, którzy nie mają możliwości zaspokojenia najbardziej podstawowych potrzeb życiowych. Trudno ocenić, czy taka sytuacja w ich życiu jest zawiniona czy nie. W każdym razie czują się zrozumiani i wdzięczni za udzieloną pomoc.
Osobiście bardzo pozytywnie odbieram działania jednej z wymienionych wyżej organizacji. Nie znaczy to, że odrzucam pozostałe. Ale pomoc Szlachetnej Paczki jest rewolucyjnym odkryciem. Główną zasadę tej instytucji można przedstawić za pomocą matematycznego równania: 1+1+1= skuteczna pomoc. O co chodzi? Efektywność tej akcji polega na współpracy trzech podmiotów. Pierwszym jest wolontariusz, który przygotowuje się do swojego zadania. Najpierw spotyka się z potrzebującym i określa jego stan oraz potrzeby za pomocą notatki w bazie akcji. Od tego, jak to zrobi, zależy sukces w postaci zgłaszającego się darczyńcy – to jest trzeci podmiot wyżej wypisanego równania. Darczyńca, można powiedzieć, rezerwuje sobie potrzebującego znalezionego we wspomnianej wcześniej bazie Szlachetnej Paczki i dalej mają oni (wolontariusz i darczyńca) tak współpracować, by potrzebujący uzyskali właściwą pomoc. Jak widać, akcja jest „uszyta” na miarę potrzeb i możliwości biorących w niej udział. To naprawdę mądry sposób pomagania.
Pomoc doraźna
Pytanie, co z tymi, do których nie dociera Szlachetna Paczka? Być może jest ich w naszym kraju jeszcze wielu. Miałem okazję poznać takich ludzi w Krakowie-Płaszowie, gdy byłem wikariuszem przy parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa. Praktykowaliśmy pomoc doraźną dla osób w trudnej sytuacji materialnej czy bezdomnych. Polegało to zazwyczaj na przekazywaniu im bonów o konkretnej wartości pieniężnej. Z talonu mogli skorzystać w sklepie osiedlowym, gdzie brali żywność równowartą kwocie bonu. Natomiast, co jakiś czas ksiądz proboszcz rozliczał się ze sklepem. W ten sposób pod odpowiednimi warunkami realizowaliśmy pomoc materialną wyżej wspomnianym osobom. Innym sposobem pomocy były formy płatności (np. wykupienie lekarstw, opłacenie rachunków za gaz i energię elektryczną). Z dużym optymizmem staraliśmy się patrzeć na tych, którzy dostawali pomoc za wykonaną pracę (odśnieżanie czy grabienie liści).
Formacja do samodzielności
Z dużym współczuciem i smutkiem dla nas, duszpasterzy, pojawiały się jednak osoby nie radzące sobie z nałogiem alkoholowym. Liczyli na litościwe traktowanie i w efekcie nadużywali naszej dobroci oraz cierpliwości. Im stawialiśmy konkretne wymagania, bez których nie mogli liczyć na naszą pomoc. Było to bolesne doświadczenie, ale miało na celu dać coś więcej niż tylko utrzymanie status quo naszych „podopiecznych”. Zarówno o nich, jak i o wielu osobach żebrzących (przy dworcach, kościołach etc.) można powiedzieć, że znaleźli sposób na życie. Nasza pomoc tylko utwierdza ich w przekonaniu, że nie warto pracować, bo i tak znajdą się tacy „życzliwi” (czyt. naiwni) pomocnicy, którzy dadzą im pieniądze lub jedzenie. Może nazbyt łatwo oceniam, ale…
Życzyłbym jednak sobie i innym umiejętności obdarowania tych ludzi, zamiast pieniędzmi, nadzieją na poprawę sytuacji. Na chęć odmiany swojego życia. Być może potrzeba niewiele albo tylko jednego. Potrzeba pomóc tym ludziom nadać życiu sens. Trzeba im pomóc odnaleźć serce!
„Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną. Gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie włamują się i nie kradną. Bo gdzie jest twój skarb, tam będzie i serce twoje” (Mt 6,19-21).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.