Ja też jestem pokoleniem JP2, przecież całe moje świadome życie kształtowało się za pontyfikatu Jana Pawła II. Sądzę, że młodzi, którzy wzrastali choćby tylko przez dziesięć lat przy starym już i schorowanym Papieżu, też mogą powiedzieć, że są pokoleniem JP2. Pod warunkiem, że akceptują nauczanie Papieża Wojtyły. Niedziela, 1 kwietnia 2007
Wracał później w rozmowach do tego zdarzenia?
No właśnie, ku mojemu zdziwieniu, tak! Kiedy skończyłem licencjat i mieszkałem w parafii w Raciborowicach, miałem nadzieję, że Kardynał już o mnie zapomniał. Tymczasem kiedy przyjechał na wizytację, pierwsze pytanie, jakie zadał, brzmiało: – Jak tam z twoim licencjatem? Odpowiedziałem, że zrobiłem dwa tygodnie temu. A on na to: – To czemu ty nie jesteś na KUL-u? No i już nie mogłem się wymigać od dalszych studiów! Dzisiaj jestem mu za to bardzo wdzięczny.
Czy sposób życia i pracy kard. Wojtyły miały znaczenie dla Ekscelencji zarówno w formacji kapłańskiej, jak i potem – w biskupiej?
Jestem przekonany, że styl sprawowania swej posługi przez Wojtyłę całkowicie mnie ukształtował. Z czasów, gdy byłem młodym księdzem, pamiętam, że w krakowskiej kurii nigdy nie było czegoś takiego, jak umawianie się na audiencję, zapisywanie na spotkania (potem zresztą taki styl przejął po kard. Wojtyle kard. Macharski). Każdy w Krakowie znał tryb życia kard. Wojtyły: rano odprawiał Mszę św., potem jadł śniadanie ze współpracownikami i do godziny 10.30 zawsze miał czas dla siebie. Zazwyczaj spędzał go w kaplicy. A później do 13. 30 zawsze przyjmował w kurii. I wtedy mógł do niego przyjść naprawdę każdy, kto chciał: ksiądz, świecki. Przychodziło nawet więcej świeckich niż księży. To mi się bardzo podobało i próbowałem to realizować w Krakowie i Koszalinie. Taki styl chcę też wprowadzić w archidiecezji warszawskiej.
Kard. Wojtyła uczył też wykorzystywania nieformalnych spotkań z klerykami w seminarium czy z innymi ludźmi. Potrafił świetnie przebijać balon sztuczności. Zgadzał się na przykład na tzw. kabarety seminaryjne, w których klerycy parodiowali profesorów i przełożonych, niekiedy ostro ich krytykując. Pamiętam, jak Wojtyła szczerze się śmiał z tych dowcipów, jak doskonale bawił się razem ze wszystkimi.
Nauczyłem się od niego także bardzo osobistego podejścia do ludzi podczas wizytacji w parafiach. Wprowadził m.in. zwyczaj błogosławienia małżeństw i odnowienia przyrzeczeń ślubnych. To było dla ludzi niesamowite przeżycie, niekiedy połączone z przezwyciężaniem małżeńskich kryzysów, z ustaniem kłótni.
Jako młodzi księża wyczuwaliśmy już wtedy wielkość Wojtyły.
Oczekujemy wszyscy na bliski już wynik procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Czy ogłoszony przez Kościół nowy błogosławiony będzie miał wpływ na kształtowanie się i rozwój życia kapłańskiego wśród duchowieństwa w Polsce i na świecie?
Nie ograniczałbym tego wpływu do duchowieństwa. Sądzę, że nowy błogosławiony – Jan Paweł II, niezależnie od tego, że był papieżem, wywierał ogromny wpływ także na świeckich. I na pewno będzie świetnym wzorem, przykładem, orędownikiem nie tylko dla księży, nie tylko dla biskupów, ale przede wszystkim dla ludzi świeckich. On ich rozumiał i kochał jak nikt na świecie.