W Ameryce Łacińskiej proces laicyzacji jest narzucany przez prawdziwe lobby, które próbują wywierać nacisk na środki społecznego przekazu i organy prawodawcze. Proces ten popierany jest przez pewne środowiska naukowe, które ukazują Kościół jako dogmatyczną instytucję należącą do przeszłości i przeszkodę w modernizacji. Niedziela, 20 maja 2007
Benedykt XVI mówił ostatnio o potężnych grupach wpływowych, które zagrażają Ameryce Łacińskiej. O jakie lobby chodzi?
Zagrożenie stanowi przede wszystkim lobby, które nazwałbym laicystycznym. W Ameryce Łacińskiej proces laicyzacji jest narzucany społeczeństwom przez prawdziwe lobby, które próbują wywierać nacisk przede wszystkim na środki społecznego przekazu i na organy prawodawcze. Proces ten popierany jest przez pewne środowiska naukowe, które uzurpują sobie kierowniczą rolę w społeczeństwie – ukazują one Kościół jako dogmatyczną instytucję należącą do przeszłości i jako przeszkodę w modernizacji. Należy wspomnieć o wspieranym z zagranicy lobby popierającym aborcję, stosowanie środków antykoncepcyjnych, a ostatnio także eutanazję. Istnieje również lobby biotechnologiczne, które związane jest nowym sektorem biotechnologii i jego wielkimi interesami.
Z punktu widzenia politycznego Ameryka Łacińska przeżywa niepokojący zwrot w stronę lewicowego populizmu. Symbolem tego „lewicowego zwrotu” jest polityka wewnętrzna i zagraniczna prezydenta Wenezueli Hugo Cháveza. Czy mógły Eminencja wyjaśnić tę sytuację?
Mamy nową sytuację polityczną na całym kontynencie. Przede wszystkim kraje Ameryki Łacińskiej próbują znaleźć jakieś formy współpracy i powoli jednoczyć się. W ten sposób powstają traktaty o wolnym handlu, jak np. traktat Mercosur, oraz porozumienia polityczne (przykładem dla naszego kontynentu jest Unia Europejska). Ameryka Łacińska zjednoczona, również politycznie, mogłaby odgrywać o wiele większą rolę na scenie międzynarodowej.
To prawda, że w wielu krajach doszły do władzy siły lewicowe. Siły te zapewniają jednak, że nie chcą powtarzać eksperymentu „reżimu socjalistycznego”, lecz są nową lewicą i mają nowe propozycje społeczne. Budzi jednak niepokój populizm i nacjonalizm niektórych ugrupowań politycznych. Mamy także do czynienia ze zrzucaniem odpowiedzialności na innych za problemy Ameryki Łacińskiej – należałoby raczej przyznać się do popełnionych błędów i niedociągnięć.
Nie uważa Eminencja, że zbyt często „motorem” tej wspólnej polityki Ameryki Łacińskiej nie są jakieś wielkie, nowe idee polityczne czy konkretne i sprawdzone propozycje gospodarcze, lecz ślepa nienawiść do Stanów Zjednoczonych, antyamerykanizm…
Bycie przeciwko komuś, bycie jedynie „anty” nie jest konstruktywne. Popieram projekty unii gospodarczej i politycznej Ameryki Łacińskiej, ale nie po to, by być przeciwko komuś, by być „anty”. Muszą to być projekty pozytywne, otwarte na innych.
Przez wiele lat Eminencja śledził sytuację kontynentu z perspektywy wielkiej metropolii brazylijskiej, jaką jest São Paulo. Teraz wypełnia Eminencja swą misję w sercu Kościoła katolickiego, w Watykanie. Czy zmieniło to w jakiś sposób „postrzeganie” przez Eminencję problemów Ameryki Łacińskiej?
Jestem w Watykanie od kilku miesięcy i czuję się jeszcze bardzo związany z moim krajem. Żyję ciągle problemami Brazylii, chociaż będąc w centrum Kościoła, poznajemy wiele nowych elementów wizji świata, która staje się szersza i bardziej uniwersalna. W każdym bądź razie nie chcę stracić moich więzów z Brazylią, tym bardziej, że – moim zdaniem – Stolicy Apostolskiej zależy na tym, by każdy z nas wnosił własne doświadczenia i własną wrażliwość.
Czy Ameryka Łacińska pozostaje dla Kościoła katolickiego ciągle „kontynentem przyszłości”?
Nie możemy mówić, że Ameryka Łacińska jest „przyszłością” Kościoła, bo jest ona przede wszystkim jego „teraźniejszością” – przecież połowa katolików świata zamieszkuje ten kontynent. Oczywiście, przyszłość może być lepsza, lecz już dzisiaj jesteśmy wielkim skarbem Kościoła.