Wieczorem 4 grudnia 2007 r. w Domu Samotnej Matki przy ul. Przybyszewskiego 39 w Krakowie rozległ się alarm informujący o kolejnym zewnętrznym otwarciu Okna Życia. W ogrzewanym i wentylowanym wnętrzu Okna znaleziono nowo narodzonego chłopczyka. Niedziela, 27 stycznia 2008
Po jego narodzinach matka ma 6 tygodni na podjęcie decyzji, czy podejmie opiekę nad dzieckiem, czy zrzeka się praw rodzicielskich. W tym czasie noworodek przebywa w rodzinie zastępczej, a matka ma możliwość kontaktu z dzieckiem. Po podjęciu decyzji o oddaniu dziecka do ośrodka adopcyjno-opiekuńczego sprawa kierowana jest do sądu rodzinnego. Jeśli matka wyraża zgodę na adopcję, nie ponosi żadnych konsekwencji prawnych, dziecko zaś wkrótce może trafić do swojej nowej rodziny. W całym dramatyzmie sytuacji matka może mieć pewność, że dała dziecku szansę na normalne życie w pełnej rodzinie.
Znane są przypadki małżeństw niemogących mieć własnych dzieci, które decydują się na adopcję. Nie spędzają wielu lat na kuracjach, wizytach u specjalistów, ale chcą rozwijać swoją miłość. A przecież miłość małżeńska dopełnia się w rodzicielstwie. Nigdzie nie jest napisane, że Bóg obdarza potomstwem wyłącznie na drodze zajścia we „własną”, „osobistą” ciążę. W dzisiejszych czasach, jeśli tylko odkryje się w sobie powołanie do rodzicielstwa, nie oznacza to wyłącznie wychowywania „rodzonych” dzieci. To także otwartość na przyjęcie dziecka, które nie miało tyle szczęścia, aby żyć ze swymi biologicznymi rodzicami.
Pamiętam kazanie w jednym z krakowskich kościołów. Ksiądz mówił o narzeczonych, którzy przyszli do kancelarii przed ślubem i dzielili się swoimi marzeniami. – Chcemy mieć czworo dzieci – mówili – dwójkę własnych i dwójkę adoptowanych. Dlaczego porzucone dzieci mają mieć mniej szczęścia? – To piękna postawa młodych ludzi, którzy mają szerokie serca i bardzo dużo miłości – zauważył kapłan.
Przeszukując strony i fora internetowe dotyczące problemów adopcji, natknęłam się na refleksję użytkownika forum Stowarzyszenia na rzecz Leczenia Niepłodności i Wspierania Adopcji „Nasz Bocian”, który napisał: „Bardzo mnie drażni małe zrozumienie społeczne (środowiskowe) tematu adopcji, a już zwłaszcza kiedy to młodzi ludzie niedługo po ślubie decydują się na adopcję dziecka. Najczęściej słyszą wtedy argumenty: ale dlaczego zaraz adoptować, trzeba poczekać, najpierw mieć swoje dziecko, jesteście jeszcze młodzi, adoptowane to nigdy nie wiadomo, co z niego wyrośnie itp. (...) wielu ludzi nie rozumie, że potrzeba adoptowania dziecka musi wynikać z czystej miłości do dzieci, a nie tylko być podyktowana problemami z poczęciem własnego dziecka po wielu latach często dramatycznych starań. Czy to nie piękne chcieć adoptować dziecko, dać dom i miłość istotce, która najbardziej na świecie potrzebuje miłości? Czasem wydaje mi się, że wielu ludzi traktuje adopcję jako wyjście ostateczne, nie śmiem dodać – zło konieczne. Uważam, że instynkt macierzyński to nie tylko biologia. Bo co to znaczy być matką? Obdarzyć miłością i opieką dziecko i czuć odpowiedzialność za jego życie i wychowanie. Czy do tego potrzebna jest ciąża?”...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.