Encyklika „Spe salvi” zbudowana jest na dwu głównych osiach: polemiczno-krytycznej oraz apologijno-afirmującej. Na pierwszej z tych osi znalazła się sprawa „małej nadziei”, na drugiej – problem „wielkiej nadziei”. Niedziela, 17 luty 2008
Ten fakt swoistego zakorzenienia chrześcijańskiej nadziei w fenomenie nadprzyrodzonej wiary encyklika wydobywa nie tylko ze źródeł biblijnych, ale i z dwu innych warstw chrześcijańskiej prawdy, a mianowicie z chrześcijańskiej tradycji i ze współczesnego doświadczenia Kościoła. O ile ten pierwszy dział może zainteresować ciasny krąg znawców przeszłości (por. nr 6), o tyle żywo zainteresować może wszystkich przykład niemal współczesny i egzotyczny wiary, jaki dała kanonizowana przez Jana Pawła II niewolnica – Sudanka Józefina Bakhita (por. nr 3).
Swoiste relacje wiary i nadziei przybliżyły sens istoty „wielkiej nadziei”, ale nie wyjaśniały w sposób wyczerpujący, na czym ta istota polega. Encyklika, oczywiście, nie podaje jej klasycznie sformułowanej definicji, lecz stosuje metodę stopniowego przygotowania gruntu na ścisłe ujęcie tego tematu.
I tak analizuje chrześcijańską koncepcję wieczności, która już na chrzcie uwypuklona jest jako bezpośrednia konsekwencja wiary (por. nr 10). Stwierdza więc na gruncie empirycznego doświadczenia, że ludzie odsuwają myśl o wieczności. Ludzie „nie chcą życia wiecznego, lecz obecnego, a wiara w życie wieczne wydaje się im w tym przeszkodą” (nr 10). Tkwi w tym bolesny paradoks, bo „żyć zawsze, bez końca – to w sumie może być tylko nudne i ostatecznie nie do zniesienia” (tamże). Mowa jest, oczywiście, o egzystencji doczesnej na tej ziemi i w ziemskich warunkach.
Drogę wyjścia z tego paradoksu widzi Papież w wieczności pojmowanej po chrześcijańsku. A tak rozumiana „wieczność nie jest ciągiem następujących po sobie dni kalendarzowych, ale czymś, co przypomina moment ostatecznego zaspokojenia, w którym pełnia obejmuje nas, a my obejmujemy pełnię. Byłby to moment zanurzenia się w oceanie nieskończonej miłości, w którym czas – przed i potem – już nie istnieje (...) ten moment jest życiem w pełnym znaczeniu, wciąż nowym zanurzaniem się w głębie istnienia, podczas gdy po prostu ogarnia nas radość” (nr 12).
Trudno nie zauważyć głębokiej różnicy w podejściu do zagadnienia wieczności. W pierwszym przypadku idzie o wieczność nieokreśloną, ułomną i właściwie beznadziejną i przygnębiającą, w drugim zaś – o perspektywę ostatecznego spełnienia w rzeczywistości nowej, ponadczasowej, nasyconej radością i szczęściem.
To tak rozumiane zróżnicowanie w pojmowaniu wieczności stanowi istotną przesłankę do zrozumienia, czym jest chrześcijańska nadzieja. Podstawą bowiem tego rozumienia jest przekonanie i wiara w transcendentną rzeczywistość Boga w przeciwstawieniu do przekonania o empirycznej wyłącznie rzeczywistości człowieka i świata, a więc i eliminacji z życiowej perspektywy człowieka wymiaru Boga i egzystencji pozaziemskiej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.