Encyklika „Spe salvi” zbudowana jest na dwu głównych osiach: polemiczno-krytycznej oraz apologijno-afirmującej. Na pierwszej z tych osi znalazła się sprawa „małej nadziei”, na drugiej – problem „wielkiej nadziei”. Niedziela, 17 luty 2008
Encyklika „Spe salvi” zbudowana jest na dwu głównych osiach: polemiczno-krytycznej oraz apologijno-afirmującej. Na pierwszej z tych osi znalazła się sprawa „małej nadziei”, na drugiej – problem „wielkiej nadziei”. Pierwszej z tych kategorii poświęcona została opublikowana przed dwoma tygodniami w „Niedzieli” wypowiedź na temat doniosłego dokumentu Papieża Benedykta XVI, jakim jest niewątpliwie encyklika „Spe salvi”. Zapowiedziano wówczas prezentację znajdującej się na drugiej osi encykliki kategorii, którą można nazwać – wielka nadzieja.
Pojęcia „wielka nadzieja” i „mała nadzieja” są ze sobą w strukturze encykliki organicznie związane. Tym niemniej ta pierwsza niewątpliwie w treści encykliki odgrywa dominującą rolę. Ostatecznie Papież pisze swoją drugą encyklikę, ażeby powiedzieć, czym jest nadzieja w życiu chrześcijańskim, i żeby zachęcić do jej praktykowania, wskazując na skuteczne środki tej realizacji. Wątek więc „małej nadziei”, a więc skazanej na klęskę w wypadku izolacji od „wielkiej”, chrześcijańskiej nadziei, stanowi w konstrukcji encykliki swoistego rodzaju logiczne wprowadzenie do zagadnienia „wielkiej”, a więc prawdziwej chrześcijańskiej nadziei. Mowa jest o nim zaraz na wstępie, bo we „Wprowadzeniu”, które na gruncie sprawy człowieka w ogóle, a chrześcijanina bazującego na dokonanym przez Chrystusa Odkupieniu w szczególności, dobitnie stwierdzi: „W tym kontekście rodzi się od razu pytanie: jakiego rodzaju jest ta nadzieja, skoro może uzasadniać stwierdzenie, według którego, poczynając od niej, i tylko dlatego, że ona istnieje, jesteśmy odkupieni?” (nr 1).
Na pierwszy rzut oka fenomeny nadprzyrodzonej wiary i nadziei wydają się stanowić dwie rzeczywistości życia chrześcijańskiego zasadniczo różne. Dostrzega się głębię, ścisłe ich powiązanie i wzajemne uwarunkowanie, ale w zasadzie ontologicznie się między sobą różnią.
Encyklika natomiast wyraźnie łagodzi tę różnicę i sugeruje tak głęboką między nimi więź, że praktycznie ociera się ona o kategorię tożsamości. Zaraz na początku stwierdza, że „«nadzieja» rzeczywiście stanowi centralne słowo wiary biblijnej – do tego stopnia, że w niektórych tekstach słowa «wiara» i «nadzieja» wydają się być używane zamiennie” (nr 2). Cytując dwa wymowne w tym względzie teksty z Pierwszego Listu św. Piotra (3, 15) oraz z Listu św. Pawła do Efezjan (2, 12), skupia swoją uwagę na klasycznym tekście z Listu do Hebrajczyków, wiązanym tradycyjnie z zagadnieniem wiary. Idzie o tekst brzmiący: „wiara jest substancją rzeczywistości, których się spodziewamy; dowodem istnienia rzeczy, których nie widzimy” (por. Hbr 11, 1). Papież poddaje ten tekst wnikliwej analizie literacko-semantycznej, ażeby w ostatecznej konkluzji tej analizy stwierdzić: „Wiara nie jest tylko skłanianiem się osoby ku rzeczom, jakie mają nadejść, ale wciąż są całkowicie nieobecne. Ona coś nam daje. Już teraz daje nam coś z samej oczekiwanej rzeczywistości, a obecna rzeczywistość stanowi dla nas «dowód» rzeczy, których jeszcze nie widzimy. Włącza przyszłość w obecny czas do tego stopnia, że nie jest ona już czystym «jeszcze nie». Fakt, że ta przyszłość istnieje, zmienia teraźniejszość; teraźniejszość styka się z przyszłą rzeczywistością, i tak rzeczy przyszłe wpływają na obecne i obecne na przyszłe” (nr 7). Przyznać trzeba, że konkluzja ta, podobnie jak poprzedzająca je analiza, nie jest łatwa do zrozumienia, ale ostatecznie stwierdza to, że: „Poznać Boga – prawdziwego Boga – oznacza otrzymać nadzieję” (nr 3).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.