Czy euro trzeba się bać?

Klamka zapadła już w chwili naszego wejścia do Unii Europejskiej. Właśnie wtedy Polska zobowiązała się do wprowadzenia u siebie nowej waluty. Dziś pytanie o euro nie jest dylematem – „czy”, lecz raczej – „kiedy”. Niedziela, 18 maja 2008



Efekt domina


Na Cyprze, gdzie euro zastąpiło silniejszego funta, przygotowania do wejścia do eurostrefy polegały m.in. na tym, że już od sierpnia ub.r. każda cena była podawana zarówno w euro, jak i w odchodzących funtach cypryjskich. Obowiązuje to do września tego roku. 7 tysięcy przedsiębiorców podpisało kodeks uczciwego ustalania cen.

Powstały euroobserwatoria monitorujące wprowadzanie euro, legalność transakcji, porównujące ceny. Rozdawano kalkulatorki przeliczające funty na euro. Jednak pierwsze miesiące obowiązywania nowej waluty na Cyprze pokazały, że rosnące ceny wywołują efekt domina: poszła w górę cena mąki, to podrożało pieczywo, posiłki w barach itd.

Według Cypryjskiego Stowarzyszenia Konsumentów, co piąta cena wzrosła o ponad 10 proc. – Krytycznym momentem będzie 1 października. Od tego czasu nie będzie już obowiązku podawania dwóch cen. Tego momentu boimy się najbardziej – mówili mieszkańcy Nikozji dziennikarzom.

Wzrost cen produktów pierwszej potrzeby, po wejściu Polski do strefy, z pewnością się pojawi. Może to być groźne dla kieszeni. – Ceny artykułów przemysłowych, elektroniki, samochodów wyrównują się już dziś. Ale mamy mniejsze ceny żywności – przypomina prof. Tomasz Gruszecki, szef Instytutu Ekonomii KUL-u. – I tu jest obawa: spora część naszych dochodów idzie na żywność. Podwyżka cen odbije się na budżetach domowych. Wyrównywania cen nie należy z tego powodu sztucznie przyspieszać.

– Tego bym się nie bał, bo jest możliwość przeciwstawienia się wygórowanym cenom – zastrzega dr Bugaj. – Bałbym się, że nie będzie możliwości prowadzenia polityki pieniężnej, korygującej wahania gospodarki. To nie NBP, lecz Europejski Bank Rozwoju zadecyduje teraz o stopach procentowych. Już dziś w strefie euro są kłopoty i widać, jak ważna jest polityka pieniężna. Przecież musi być inna np. w Portugalii, a inna w Niemczech.

Także z tego powodu zalecałby odłożenie wejścia do strefy. – Bardziej realny jest rok 2015, może 2016, a może dopiero 2017... Mamy wzrost gospodarczy, powinniśmy to wykorzystać – dowodzi Bugaj. – Unia wchodzi w czas słabego wzrostu, powinniśmy przeczekać.

Dr Eryk Łon jest przeciwny wejściu do strefy w dającej się przewidzieć przyszłości. – Koszty wejścia są zbyt duże, a korzyści iluzoryczne. Euroland to spółka akcyjna, w której nie mielibyśmy, ze swoimi kilkuprocentowymi udziałami, wiele do powiedzenia – podkreśla. – Za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, gdy zbliżymy się do innych krajów, można zmienić nasz status. Na razie nie ma powodu wyzbywać się kolejnej cząstki naszej suwerenności.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...