Klamka zapadła już w chwili naszego wejścia do Unii Europejskiej. Właśnie wtedy Polska zobowiązała się do wprowadzenia u siebie nowej waluty. Dziś pytanie o euro nie jest dylematem – „czy”, lecz raczej – „kiedy”. Niedziela, 18 maja 2008
Daty możliwego wejścia Polski do strefy euro są przesuwane z roku na rok. Najpierw mówiono o roku 2008, potem o 2012. Dziś wskazanie roku 2015 zdaje się być hurraoptymistyczne. Przyjęcie nowej waluty ma swoje dobre i złe strony, ale jedno jest pewne: skoro już się na to decydujemy, musimy być przygotowani, bo skutki mogą być opłakane.
– Termin wejścia do eurostrefy jest uzależniony od stanu gospodarki. Kraje, które źle się przygotowały, gorzej się rozwijają – mówił w czasie jednej z debat Cezary Wójcik, szef Biura ds. Integracji ze Strefą Euro w Narodowym Banku Polskim. Stan naszej gospodarki – wyraźnie jeszcze na dorobku – nie zachęca do przyspieszonego przejmowania euro.
– Polska musi przyjąć euro, bo wynika to z naszych zobowiązań, ale dopiero wtedy, gdy nasza gospodarka i finanse ustabilizują się – mówi prof. Tomasz Gruszecki, szef Instytutu Ekonomii KUL-u. Niektórzy eksperci uważają, że im szybciej nowa waluta wejdzie do obiegu, tym więcej zyska gospodarka. Według innych, szybkie przyjęcie nowej waluty jest szkodliwe i należy je odwlekać.
– Konieczna jest dokładna analiza kosztów i zysków. Narodowy Bank Polski przygotowuje raport na ten temat – zapowiadał niedawno Sławomir Skrzypek, prezes NBP. Wstępna wersja ma być gotowa w połowie roku. – Ale kiedy wstąpimy do Eurolandu, to zależy od rządu.
Traktat akcesyjny nie pozostawia nam wyboru, jednak termin wejścia nie jest określony. Można go potraktować tak jak Margaret Thatcher, która sformułowanie, że „Wielka Brytania wejdzie do eurostrefy w stosownym momencie”, tłumaczyła w pamiętnikach: „Dla wszystkich było jasne, że ten moment nigdy nie nadejdzie”.
– Termin można odkładać w nieskończoność, ale nie jestem pewien, czy byłoby to z korzyścią dla Polski – przyznaje dr hab. Ryszard Bugaj z Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN. Decyzja o terminie zależy od wyboru jednej z dwóch możliwych dróg. – Albo stawiamy na drogę autonomiczną – wtedy powinniśmy odkładać decyzję, albo widzimy szanse w stworzeniu flanki wschodniej UE, wtedy musimy dążyć do tego, żeby nastąpiło to szybko.
Za szybkim tempem przemawia możliwość zmniejszenia kosztów transakcji i ryzyka inwestowania, co pobudza napływ kapitału. A to ważne w krajach o niskich oszczędnościach, jak Polska – przyznaje dr Bugaj. – Ale są kraje, które nie mają euro i dobrze się rozwijają – zastrzega. Mowa o Wielkiej Brytanii, Danii i Szwecji. Także niedawno przyjęte do eurostrefy Malta i Cypr oraz Słowenia, która zrobiła to rok temu – też na ogół nie narzekają, że nie uczyniły tego szybciej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.