Klamka zapadła już w chwili naszego wejścia do Unii Europejskiej. Właśnie wtedy Polska zobowiązała się do wprowadzenia u siebie nowej waluty. Dziś pytanie o euro nie jest dylematem – „czy”, lecz raczej – „kiedy”. Niedziela, 18 maja 2008
Do rezygnacji z własnej polityki pieniężnej nasza gospodarka musi być przygotowana. Co to znaczy? Dwa kraje – Hiszpania i Portugalia – mogą być przykładem, jak wykorzystać (lub nie) przyjęcie euro. Obydwa wchodziły do strefy z niezłą koniunkturą. Jednak Hiszpania ze zreformowanymi finansami publicznymi i budżetem, ograniczonymi wydatkami publicznymi, a Portugalia bez nich. Gdy gospodarka wyhamowała, zreformowana Hiszpania potrafiła się przystosować, a Portugalia znalazła się w kłopotach – jest jednym z najwolniej rozwijających się krajów UE.
– Przykład Portugalii pokazuje, że jeśli wchodzi się do Eurolandu bez przygotowania, to nawet niewielkie kłopoty gospodarcze mogą zakończyć się gospodarczą katastrofą – mówił w czasie jednej z debat prof. Witold Orłowski z PricewaterhouseCoopers.
Widać to szczególnie wiosną bieżącego roku, gdy Europejczycy musieli złapać się za portfele. Inflacja jest najwyższa od wprowadzenia euro. Eurostrefa wydawała się dotychczas oazą spokoju. Inflacja jednak w końcu i ją dopadła. We Włoszech w ciągu roku makaron podrożał o prawie 20 proc., chleb – o 10 proc. We Francji ceny jogurtów poszły ostatnio w górę o ponad 40 proc., makaronów, zwłaszcza spaghetti, o 45 proc., mleka – o 20 proc.
Europejski Bank Centralny ostrzega, że presja na ceny jest „alarmująco wysoka”. Galopujące ceny stają się zarzewiem protestów. Na niedawną manifestację w Brukseli przyszło 25 tys. Belgów. Wzrostem inflacji do 5 proc. przerażeni są Hiszpanie. Tym bardziej że rośnie bezrobocie. W Słowenii inflacja wystrzeliła aż do 7 proc. Drożeją tam żywność i paliwa, ale także ubrania i buty. Większość Słoweńców uważa, że to wina euro. By uspokoić nastroje, rząd podniósł pensje w sektorze publicznym.
Z inflacją jest kłopot w Polsce, ale mamy też możliwość wpływania na nią dzięki własnej polityce monetarnej. Gdy jej się wyzbędziemy, pozostanie nam tylko fiskalna, np. przez ograniczanie wydatków – przypomina prof. Tomasz Gruszecki.
– Przeprowadzenie zmian w finansach publicznych i innych niezbędnych reform nie jest na razie możliwe. Zdaje się to niewykonalne społecznie. Rząd odsuwa od siebie problemy, reformy, tym bardziej odsuwa się moment wejścia do strefy euro – podkreśla prof. Gruszecki. Dlatego odpowiedź na tytułowe pytanie powinno chyba brzmieć: nie, jeśli nie zostanie wprowadzone szybko, na chybcika. Bo co nagle, to...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.