Często się mówi, że in vitro jest leczeniem niepłodności. Taką nazwę noszą nawet niektóre kliniki trudniące się sztucznym zapłodnieniem. – Nic bardziej mylnego. In vitro nie ma nic wspólnego z leczeniem. Niedziela, 19 października 2008
Powinni tego zakazać
Gdy analizujemy system prawny krajów Europy Zachodniej, regulujący stosowanie metody in vitro, rodzą się pytania: Czy takie uregulowania są do przyjęcia przez Polskę oraz czy będą zgodne z naszą konstytucją? Czy wreszcie możliwy byłby całkowity zakaz stosowania sztucznego zapłodnienia, tak jak ma to miejsce na Malcie?
Były sędzia Trybunału Konstytucyjnego prof. Wojciech Łączkowski przypomina, że godziwe prawo nie może abstrahować od etyki, a kompetencje prawodawcy nie są nieograniczone. – Inaczej mogłoby powstawać prawo niegodziwe lub nawet zbrodnicze – uważa prof. Łączkowski.
Podstawą do stawiania tych granic winny być prawo naturalne oraz prawa człowieka, które nie są ustanowione przez władze, lecz po prostu istnieją i przysługują każdemu. – I tu rodzi się pytanie: Czy metoda zapłodnienia in vitro nie narusza fundamentów, którym winno odpowiadać prawo stanowione? – wskazuje wybitny prawnik.
Jednocześnie zwraca uwagę, że medycyna nie opracowała jeszcze metody, która odbywałaby się bez unicestwiania zarodków. – A życie ludzkie jest procesem z różnymi fazami rozwoju i nie można zdecydować, które spośród tych faz są „przedludzkie”. Dlatego też dobre i godziwe prawo powinno stać na straży tego życia i, moim zdaniem, metoda sztucznego zapłodnienia nie powinna być dopuszczana – stanowczo mówi prof. Łączkowski.
Zamrożone rodzeństwo
Episkopat Polski popiera wysiłki rządu nad ustawą regulującą sztuczną prokreację. Jednak dodaje, że zapłodnienie in vitro to nic innego jak „wyrafinowana aborcja”.
Już na samym początku polskiej dyskusji o in vitro Rada Episkopatu Polski ds. Rodziny skierowała do parlamentarzystów list, w którym biskupi przypomnieli nauczanie Kościoła o niegodziwości tej metody. Podkreślili w nim, że „przy każdej próbie w tej metodzie giną liczne embriony”. Co konkretnie biskupi mają na myśli?
W przypadku in vitro Kościół nie wymyślił niczego nowego, a wręcz przeciwnie, przypomina jedynie starą jak świat zasadę prawa naturalnego. Bo już intuicyjnie każdy człowiek powinien wiedzieć, że nie można czynić dobra kosztem czyjejś krzywdy. A taka sytuacja ma miejsce, gdy urodzenie jednego dziecka okupione jest śmiercią nadprogramowych zarodków, czyli jego niedoszłych braci i sióstr. Któż z nas chciałby żyć z taką świadomością?
– My nie zabijamy zarodków, a jedynie mrozimy – argumentują zwolennicy in vitro. Szkoda tylko, że obecnie w lodówkach zamrożone są już miliony ludzkich istnień. I tak naprawdę nikt nie ma pomysłu, co z nimi zrobić. Dlatego też najczęściej po pewnym czasie niszczy się je (zabija), albo – tak jak w Anglii – przeznacza do eksperymentów.
Poza tym Kościół stoi na straży godziwości poczęcia życia ludzkiego. – Każdy z nas ma prawo do godności. A zapłodnienie pozaustrojowe narusza zarówno godność dziecka, jak i rodziców oraz godzi w wyłączne prawo Boga stanowienia o nowym życiu – podkreśla o. prof. Bołoz.
Prawda jest niezmienna. Dlatego też Kościół nie poprze sztucznej prokreacji nawet wówczas, gdy medycyna dojdzie do perfekcji i nie będzie się to wiązało z zabijaniem ludzkich istnień. – 30 lat temu zarzucano Kościołowi, że jest przeciwko antykoncepcji, a liczba ludzi na świecie wzrasta zbyt szybko i grozi nam przeludnienie.
Teraz krytykuje się Kościół, że jest przeciwko in vitro, a rodzi się za mało ludzi – przypomina o. Bołoz. I to właśnie z perspektywy lat najlepiej widać, jak wielką mądrością Kościoła jest właśnie stałość i niezmienność pryncypiów moralnego nauczania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.