W wakacje byłem gościem w jednym z klasztorów augustiańskich. Spotkałem w nim niekonwencjonalnego zakonnika – Ojca Jana. Zaintrygował mnie stylem bycia, szczerością słów i autentyczną wiarą. Niedziela, 30 listopada 2008
Bóg bliski, a jakże daleki.
Czujemy bliskość,
czujemy oddalenie.
Co zwycięży?
Jaki kierunek obierze nasze życie?
Jesteśmy o krok.
O krok od Pełni
i o krok od pustki.
Dokąd pójdziemy?
W wakacje byłem gościem w jednym z klasztorów augustiańskich. Spotkałem w nim niekonwencjonalnego zakonnika – Ojca Jana. Zaintrygował mnie stylem bycia, szczerością słów i autentyczną wiarą.
Następnego dnia po przyjeździe do ich domu poszedłem do kaplicy. Ojciec Jan siedział na krześle z zamkniętymi oczyma – modlił się. Po półgodzinie wyszedłem, a on dalej trwał jakby w ekstazie.
Przy kolacji odważyłem się go zapytać: – Ojcze Janie, co dla Ciebie w codzienności kapłańskiej jest ważne?
– Słuchać Słowa Bożego – odpowiedział. Słuchać, co Ono mi mówi.
Kontynuował: – Każdego ranka, zanim zapytam Jezusa o słowa dla mnie, trwam w milczeniu i wyciszeniu duszy około czterdziestu minut.
– To medytacja – przerwałem.
– Nie, milczę w obecności Boga, chcę poczuć Jego obecność. Kiedy czuję, że jesteśmy sobie bliscy, otwieram Ewangelię i pytam: Jakie jest dziś słowo dla mnie? Co Bóg mi daje na dzień dzisiejszy?...
Patrzyłem na jego życie przez te kilka dni pobytu w klasztorze i mogę powiedzieć – to działa.
Ten jego sposób przyjmowania słowa od Boga działa w codzienności. To słowo jest w nim, Bóg jest w nim. To dlatego pewnie któregoś wieczoru zatrzymał mnie na korytarzu i powiedział: – Nadużyłem dzisiaj władzy kapłańskiej.
– Co masz na myśli? – zapytałem.
– Rządzimy ludźmi tak, jakby Kościół do nas należał. Źle zrobiłem – powiedział i poszedł. W kaplicy światło paliło się długo.
Nie wiem, co się stało. Domyślam się, że długo rozmawiał z Jezusem. O czym – nie wiem. I nie wiem też, co mu Jezus z rana powiedział. Wiem jedno: piękny jest człowiek bliski Boga. Pokorny, wrażliwy, ze łzą w oku i sercem gorącym miłością.
Pytać Jezusa o słowo...
A jaka jest nasza modlitwa?
Krótka albo nie ma jej wcale.
Kto się nie modli, nikogo nie słucha. Sam staje się punktem odniesienia i słowem na życie. Jakie słowo takie życie – wszystko po ludzku. Więc snujemy się po marginesie życia. Tylko ci, którzy się modlą, uporządkowują swoje serce.
Za dużo człowieka w kontakcie z Bogiem.
Kontakt jest. Brakuje prośby: – Daj mi słowo na życie. Bóg dał Słowo. Słowo konkretne, Słowo, które stało się Ciałem. Można Je usłyszeć w Biblii, można Go dotknąć na modlitwie, ale do tego trzeba ciszy.
Milczenie ma ciężką rękę. Trudno wytrzymać jej uścisk. Dlatego Biblia jest tak rzadko czytana.
Dlatego modlitwy takie powierzchowne i przegadane.
A potem mówimy:
Bóg milczy, Bóg mi nie odpowiada.
Odpowiada i mówi. Tylko proś o słowo na życie.
Tylko czekaj w milczeniu, aż przyjdzie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.