Pierwszym, nieudanym zamachem na życie ks. Popiełuszki był upozorowany 13 października 1984 r. przez funkcjonariuszy SB wypadek samochodowy w drodze z Gdańska do Warszawy. Drugi atak nastąpił sześć dni później. Niedziela, 19 kwietnia 2009
Na tę propozycję ks. Popiełuszko odpowiedział: „Nie mogę tych ludzi zdradzić, gdy ich opuszczę, to się załamią”. Najbliżsi współpracownicy Kapelana „Solidarności” twierdzą, że był świadomy grożącego mu niebezpieczeństwa. Jego znajomi wspominają, że często powtarzał: „Ja długo nie pożyję” i „Jestem gotowy na wszystko”. Chcąc realizować swoje powołanie – w myśl życiowej maksymy wypisanej na prymicyjnym obrazku: „Posyła mnie Bóg, abym głosił Ewangelię i leczył rany zbolałych serc” – gotowy był ponieść śmierć.
Pierwszym, nieudanym zamachem na życie ks. Popiełuszki był upozorowany 13 października 1984 r. przez funkcjonariuszy SB wypadek samochodowy w drodze z Gdańska do Warszawy. Drugi atak nastąpił sześć dni później.
Porwanie i śmierć
19 października 1984 r. ks. Jerzy prowadził modlitewne spotkanie w Duszpasterstwie Ludzi Pracy w parafii pw. Świętych Polskich Braci Męczenników w Bydgoszczy. Celebrował Eucharystię, a następnie prowadził rozważanie bolesnych tajemnic Różańca. Całość modlitewnego spotkania zakończył wezwaniem: „Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy”. Tego samego wieczoru postanowił wrócić do Warszawy.
Około godziny 22 na szosie między Bydgoszczą a Toruniem, niedaleko miejscowości Górsk, samochód Kapelana „Solidarności” – prowadzony przez Waldemara Chrostowskiego – został zatrzymany przez umundurowanych milicjantów ruchu drogowego, w rzeczywistości zaś, jak się później okazało, funkcjonariuszy SB.
Kierowca został zmuszony do oddania kluczyków i przejścia do milicyjnego samochodu, gdzie skuto go kajdankami. Księdza siłą – za rękawy sutanny – wyciągnięto z samochodu, ogłuszono uderzeniem w głowę i po zakneblowaniu mu ust wrzucono do bagażnika. Rozpoczęła się męczeńska droga ks. Popiełuszki.
Po kilkunastu kilometrach funkcjonariusze SB zatrzymali się w lesie, zauważyli bowiem, że samochód jest niesprawny, a ponadto ks. Jerzy próbował uwolnić się z bagażnika. Podczas postoju ks. Popiełuszko próbował uciekać. Gdy go schwytano, bito aż do utraty przytomności i ponownie wrzucono do bagażnika.
Podczas drogi z Torunia do Włocławka ks. Jerzy cały czas próbował się uwolnić. Dlatego zatrzymano się na polnej drodze, znów go bito pałkami, grożono mu bronią, a gdy stracił przytomność, związano mu ręce i nogi. Założono mu tampon, który utrudniał oddychanie. Na jego szyi zawiązano pętlę, tak aby każda próba wyprostowania nóg powodowała duszenie. Do nóg przywiązano – wcześniej przygotowany – worek z kamieniami. Funkcjonariusze SB postanowili zatopić ks. Jerzego przy tamie we Włocławku.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O św. Stanisławie Kostce rozmawiają jezuiccy nowicjusze z Gdyni: Marcin, Szymon, Jakub i Mateusz
O kryzysie Kościoła mówi się dziś bardzo wiele, choć nie jest to w jego historii sytuacja nowa.