Kowalski w kryzysie

„Kryzys” to słowo, które często pojawia się w naszych rozmowach i często staje się niejasnym wytłumaczeniem wielu spraw. Czym zatem jest kryzys, którego wszyscy się boją, skąd się wziął i jakie są jego przejawy? Niedziela, 5 lipca 2009



– Może w sytuacji upadających banków odkładanie do przysłowiowej skarpety jest pewniejszym sposobem na zachowanie oszczędności?

– Ba! Człowiek współczesny nie trzyma gotówki w skarpecie, to pewne. Jeżeli dysponujemy większymi środkami finansowymi, to wiemy, że należy się zabezpieczać różnorodnością alokacji. Fachowo to się nazywa dywersyfikacją portfela. Wtedy można trochę odłożyć w postaci lokaty bankowej, trochę zainwestować w obligacje lub akcje, kupić biżuterię itd.

Ale większość ludzi nie ma dużych oszczędności, a kupując nieruchomość nie tyle inwestuje, ile zapewnia sobie dach nad głową. Polska jest dość ubogim krajem z wielkim deficytem mieszkań. Błędem jest traktowanie takich zakupów jako swego rodzaju zabezpieczenia rozmaitych transakcji. Przecież w naszym klimacie nie da się żyć w namiocie.

– Kto na kryzysie traci, a dla kogo jest to sytuacja korzystna?

– Na kryzysie gospodarczym nie zyskuje nikt, tak jak nikt nie jest zdrowszy po przebytym zapaleniu płuc. Zresztą kryzys jest zaraźliwy i nikt nie może z góry założyć, że jest odporny. Kryzys gospodarczy silniej atakuje rozwinięte gospodarki, z wyrafinowanymi usługami bankowymi, wysokim udziałem eksportu w PKB, dużymi segmentami kredytów hipotecznych.

Polska gospodarka jako mniej zaawansowana technicznie, a przy tym duża i zróżnicowana wewnętrznie jest dość odporna na zjawiska kryzysowe. Przynajmniej na razie stawiamy opór. Ale kryzys nas nie ominie, to pewne. Już jest obecny w finansach państwa, ponieważ gospodarka rozwija się znacznie wolniej niż dotychczas.

W efekcie maleją wpływy podatkowe, rośnie szara strefa, znowu nawarstwiają się tzw. zatory płatnicze, które były prawdziwą zmorą na początku obecnej dekady, kiedy firmy nie regulowały na czas swoich zobowiązań, ponieważ ich kontrahenci też tego nie robili. Część zjawisk jest nowa, np. utrudniony dostęp do kredytów, a część wraca po kilku latach względnego spokoju, zwłaszcza bezrobocie.

– Dane statystyczne w odniesieniu do naszego kraju mówią o dodatnim wzroście PKB, zatem Kowalskiemu powinno żyć się lepiej i dostatniej. Czy rzeczywiście tak jest?

– Niezupełnie. Statystyczny wzrost PKB w I kwartale był tak niski, że mieścił się w granicach błędu pomiaru. Spadek tempa z prawie 3 punktów procentowych w IV kwartale ub.r. do niespełna 1 punktu procentowego jest jednak poważny i w najlepszym razie oznacza tendencję stagnacyjną. Ale żaden dynamiczny układ – a takim jest gospodarka – nie może trwać w bezruchu. Albo spadek się pogłębi, albo odbuduje się wzrost.

Na razie mamy spadek, chociaż polską gospodarkę broni dość wysoki popyt konsumpcyjny, niski udział eksportu w PKB, osłabienie naszej waluty oraz indywidualna przedsiębiorczość. Ważne są wieloletnie doświadczenia kryzysowe milionów Polaków, którzy w poprzednim systemie właściwie bez przerwy musieli żyć w warunkach kryzysowych i wykształcili w sobie wiele pożytecznych zdolności adaptacyjnych.

Gorzej sprawy się mają z młodymi obywatelami naszego kraju, dla których obecny kryzys może być traumatycznym doświadczeniem, zwłaszcza gdy mieli dobrą pracę i zaciągnęli duże kredyty hipoteczne na zakup mieszkań lub domów. Paradoksalnie, kryzys może korzystnie zmodyfikować relacje międzypokoleniowe, ponieważ obecni dziadkowie dysponują pokaźnymi sprawnościami antykryzysowymi – na ogół są oszczędniejsi, silniejsi psychicznie i potrafią wiele rzeczy zrobić własnoręcznie.



«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...