Zwycięstwo pokonanych

Powstańcy walczyli o niepodległą Polskę. Doskonale rozumiały to osoby, które przez dziesięciolecia pielęgnowały pamięć o Powstaniu Warszawskim, mimo że jego znaczenie i sens podważała komunistyczna propaganda. Teraz sytuacja kraju jest inna. Niedziela, 2 sierpnia 2009



Po wojnie nie było też mowy, aby Powstańcy mogli wydawać swoje wspomnienia, relacjonujące przebieg walk w mieście. Roman Marchel, dowódca Juliusza Kuleszy, wiedząc, że nie ma szans na publikację książki o obronie PWPW, kazał swojemu podwładnemu opisać wszystko w kilkudziesięciostronicowym zeszycie. Dopiero pod koniec lat 50. wspomnienia pt. „Drużyna «Roma»” zaczęły ukazywać się drukiem we „Wrocławskim Tygodniku Katolickim”. Pierwszą książkę Kuleszy – „Z «Tasiemką» na czołgi” – wydano dopiero pod koniec lat 70. Choć rozeszła się błyskawicznie – jak to wówczas mówiono: „spod lady” – to na dodruk wydawnictwo nie zdecydowało się przez kolejnych pięć lat.

Problemów z nagłaśnianiem swoich publikacji nie mieli natomiast autorzy dzieł krytycznych, wyłuszczający, że Powstanie to była katastrofa pod każdym względem. A winę za to ponoszą ci, którzy podjęli decyzję o konfrontacji. To przede wszystkim ich sumienia miały obciążać masowe morderstwa, dokonywane przez niemieckich oprawców.

Taka logika, ukazująca „bankructwo” Powstania, miała swój cel polityczny. „Komunistom chodziło o to, żeby ukazać Polaków jako ludzi, którymi ktoś powinien się zaopiekować (ktoś powinien założyć im kaftan bezpieczeństwa) …” – napisał Jarosław Marek Rymkiewicz w wydanej w ub.r. książce „Kinderszenen”.

Mimo dorabiania czarnej legendy pamięć o Powstaniu i jego ofiarach zawsze była czczona przez Polaków. A kiedy tylko nadchodziła polityczna odwilż, na Powązkach pojawiały się tłumy. – Tak po raz pierwszy było w 1956 r. A w pierwszym roku po zawieszeniu stanu wojennego (1983 r. – red.) na Powązki przyszło ponad 130 tys. ludzi – mówi dr Sawicki.

Jednak – jak zauważa historyk idei dr Dariusz Gawin – nawet w okresach przesileń władza nie zezwalała na dyskusję o politycznym wymiarze Powstania. Dlaczego? – PRL miała dwa kłamstwa założycielskie. Pierwsze to był Katyń, a drugie – właśnie Powstanie Warszawskie (PW) – mówi. – To po jego wybuchu ujawniło się legalne państwo polskie w Warszawie. To tutaj był Delegat Rządu na Kraj, a mieszkańcy masowo udzielili wsparcia walczącym.A przypomnę, że działo się to kilka dni po tym, gdy w Lublinie powstała ekspozytura obcego mocarstwa – podkreśla Gawin.

Entuzjazm ludzi dobrze pamięta też Kulesza. Jego zachowanie pokazuje zresztą najlepiej, jaki miał stosunek do tego, co się w Warszawie zaczęło. – Nie byłem w podziemiu i wybuch Powstania 1 sierpnia mnie zaskoczył. Ale już 2 sierpnia brałem w nim udział – opowiada.

Lekcja została odrobiona

Pokolenie Kolumbów i ich następcy nie tylko przechowali pamięć o Powstaniu, ale gruntownie przemyśleli lekcję polityczną, jaka z niego płynie.

Dr Gawin: – Od XIX wieku w polskiej tradycji toczył się spór między realistami a romantykami o działania w polityce. PW zmieniło tożsamość Polaków o tyle, że stopiło te dwie postawy. Po raz pierwszy dobrze było to widać w 1956 r. Wówczas, jak zauważył Jan Nowak-Jeziorański, w Polsce była sytuacja insurekcyjna. Ale to nie Polacy zrobili Powstanie, lecz Węgrzy. A Polacy osiągnęli swoje cele polityczne – mówi.



«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Pobieranie... Pobieranie...